poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Inna strona medalu, czyli kolejny głos w dyskusji autorów, wydawnictw, dystrybutorów oraz czytelników

 

    Jak już wiecie, również z kilku moich postów na read2sleep.pl, z ciekawością i zainteresowaniem śledzę dyskusję między polskimi pisarzami i wydawnictwami, którą kilka miesięcy temu zapoczątkowała autorka "Chłopek".  Tym razem zainteresowała mnie wypowiedź innej polskiej pisarki, której nazwiska niestety nie pamiętam, a która skarży się na zupełnie inny problem zawodu pisarza. Jeżeli przez ogólne warunki polskiego rynku książki, pisarz w naszym kraju jest zmuszony do podejmowania pracy zarobkowej niezwiązanej z tworzeniem nowego dzieła, to automatycznie jego czas na napisanie kolejnej, być może rewelacyjnej powieści (lub innej książki oczywiście) kurczy się. W ten sposób dzieło powstaje latami lub nie powstaje w ogóle. Okej, Kochani! Muszę przyznać, że ta wypowiedź do mnie trafiła. Sama borykam się z chronicznym brakiem czasu i wiem, co to znaczy chcieć pisać, ale po prostu nie móc się na tym skupić, bo ŻYCIE. W tym roku jest mi szczególnie ciężko wygospodarować chwilę na działalność twórczą, że to tak górnolotnie nazwę ;), gdyż spiętrzyło mi się mnóstwo spraw. Nawet blog świeci pustkami, nad czym szczególnie ubolewam. I jestem w stanie wyobrazić sobie, jak ciężkie dla pisarzy, zwłaszcza odnoszących jakieś tam sukcesy jest to, że nie mogą wyżyć ze swojej pasji, że pisarstwo nie może się dla większości z nich stać po prostu pracą, a musi pozostać w strefie hobby. Ale zastanawiam się, czy jest to problem, który na polskim rynku w ogóle da się rozwiązać. Czytelnicy nie odczuwają tego braku, bo księgarnie w Polsce nie świecą pustkami, są wręcz wypełnione tytułami, których nie da się nawet przejrzeć na spokojnie, bo jest ich zbyt wiele. Czy jest to kwestia zbyt małej ilości publicznych bibliotek, do których nowości polskich twórców mogłyby trafiać? Czy może ten wielokrotnie wypominany niski poziom ogólnego czytelnictwa w naszym kraju jest największą bolączką rynku wydawniczego. Jeśli książki, nawet rewelacyjne, rozchodzą się w malutkich nakładach, trudno mówić o możliwości godnego wynagradzania ich autorów. Akurat w przypadku "Chłopek" było inaczej, ponieważ książka stała się modna. I proszę mi wierzyć, że nie każdy kto ją kupił, jednocześnie ją przeczytał... Miała poza tym (np. we Wrocławiu) tak szeroko zakrojoną kampanię reklamową, że któregoś razu pomyślałam, że jeszcze raz zobaczę plakat z "Chłopkami" to coś mnie trafi ;). Ale pamiętajmy, że nie każde wydawnictwo/sklep/księgarnia zechce aż tyle zainwestować w promocję danej pozycji. 

    Ja sama - wstyd się przyznać - najczęściej czytam powieści amerykańskie, ale z prostej przyczyny. Uwielbiam czytać po angielsku. Wchodzę w aplikację do zakupu i czytania książek i tam wybieram wśród proponowanych mi tytułów, autorów. Jest tego naprawdę ogromna masa. Czasem płacę za ebooki nie mniej niż bym zapłaciła za papierowe wydanie polskojęzycznej książki, ale czasem udaje mi się upolować powieść za 0zł lub w jakiejś mega promocji, za dosłownie kilka złotych. Czytają w ten sposób mogę ponadto czytać w tzw. międzyczasie, w dowolnym miejscu. Nie mam też problemu, gdzie przechowam te wszystkie tomiszcza. Może to też jest jakiś niewielki problem? Zauważyłam, że wielu nawet "topowych" polskich autorów w tych aplikacjach po prostu nie ma. 

    Wracając o meritum. Tak, prawdopodobnie lepsze wynagrodzenie dla autorów sprawiłoby, że książek w naszym kraju powstawałoby więcej. Tylko pytanie: czy pomieściłby je polski rynek?


Ściskam i pozdrawiam

Sil


czwartek, 10 kwietnia 2025

Prawdy


nie kłamał dziś policzek, 
że łza sięgając bruku
z zimowych półcieni
odrodziła się wczoraj
czy też rano,
gdy z jeszcze ciepłej pościeli
sen odszedł nie wiadomo gdzie
ani po co
nie kłamała dłoń,
gdy sięgając czule
zza krat przerdzewiałych
chciała sięgnąć płatków
ani włosy nie mówiły fałszem,
gdy porwane wiatrem
przysłoniły wszystko

Silentia 


fot. Sil
 

niedziela, 6 kwietnia 2025

Coś

 

Będę czekała na ciebie
i świat cały
ten, który jest i ten, co nadejdzie
a może i dłużej, bo zgliszcza już z nadziei zostały
a ja ciągle czekam i tęsknię

i jest to nieodparte wrażenie o zmroku, że
coś przegapiłam
na coś nie zdążyłam
i teraz czekam, po łokcie urabiając
by tylko nie czekać bezczynnie

Sil


fot. Sil


sobota, 5 kwietnia 2025

Nareszcie się udało, czyli krótka fotorelacja z wiosennego spacerku po jednym z wrocławskich osiedli

 

    Wczoraj we Wrocławiu temperatura w cieniu przekroczyła 21 stopni. W słońcu czuło się, jak w pełni lata. Zrobiłam więc coś, na co miałam ochotę już od kilku miesięcy - wybrałam się na krótki, wiosenny spacer. Wszystko w rozkwicie, Wrocław tonie w kwiatach. Świeżość w każdym zakątku mojego miasta :).

Ściskam i pozdrawiam

Sil















fot. Sil


piątek, 4 kwietnia 2025

Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Czyli ciekawostki o pisaniu postów na read2sleep.pl oraz ciekawostki na temat mojej debiutanckiej powieści "Tylko jeden dzień"

 

    Kilka miesięcy temu pisałam, że na read2sleep.pl w najbliższym czasie będzie mniej recenzji powieści, choć bardzo chciałabym, aby było ich więcej. Niestety, posty z komentarzami do przeczytanych przeze mnie książek zajmują mi bardzo wiele czasu. Taką recenzję, nawet króciutką, piszę nie mniej niż półtorej godziny i rzadko mogę sobie obecnie pozwolić na spędzenie aż tyle czasu przy moim blogu. Dodam, że post taki jak ten, który właśnie piszę, zajmuje mi jakieś pół godziny do max 40 minut i to jest dla mnie spora różnica. Zastanawiacie się może, co zajmuje mi aż tyle czasu? Przecież to raptem kilkanaście-kilkadziesiąt zdań? Już wyjaśniam! Owszem, sam początek zajmuje mi tylko kilka minut... Następne pół godziny poprawiam tekst :). Wspominałam kiedyś, że jestem dyslektykiem i dysortografem, więc czytanie i wyłapywanie pewnych błędów trochę u mnie trwa, a nieraz i tak nie jestem w stanie wyeliminować ich wszystkich za jednym razem. Różnie bywało w okresie mojej szeroko rozumianej edukacji, ale ostatecznie nie pozwoliłam, aby te dysfunkcje, jak to nazywano, gdy byłam jeszcze dzieckiem, odebrały mi pasję i radość z czytania oraz pisania książek. Wpływa to jednak na moje możliwości czasowe, na długość mojej pracy. Druga sprawa, że jestem też osobą, która za każdym razem po przeczytaniu własnej pracy, znajduje jakąś lepszą jej wersję. Mogłabym przebudowywać posty itp. w nieskończoność, dlatego po kilku razach przestaję już je czytać. I to samo niestety dotyczy również moich powieści...

    Nie tak dawno wspominałam, że mam rozgrzebane co najmniej kilkanaście nowych powieści. I to od lat. Niektóre mają napisaną już połowę, inne tylko początek, jeszcze inne plan rozdziałów. Pewnie to dlatego do tej pory udało mi się wydać tylko jeden romans, czyli oczywiście dostępny od niedawna "Tylko jeden dzień". Gdy pisałam post na temat książki, wspominałam, że jej koncepcja zmieniała się w trakcie pisania. Ale najgorsze dla mnie jest to, że nawet, gdy już szczęśliwie znalazła się w księgarniach, ja nadal myślę, co jeszcze mogłam napisać inaczej...

    Minęły około dwa miesiące odkąd wydano moją książkę. I teraz krótka refleksja. Z czego jestem dumna, a co chętnie bym zmieniła w "Tylko jeden dzień". Dumna jestem z koncepcji i konstrukcji fabuły. Uważam, że jest ciekawa i zupełnie inna niż konstrukcja romansów, które sama czytałam. Ponieważ przeczytane przeze mnie pozycje z literatury pięknej można spokojnie liczyć w setkach, sądzę, że wiem, o czym piszę. Lubię klamrę, którą objęłam treść, lubię mój wyraźny rozdział na dwa etapy życia bohaterów. Lubię też moich bohaterów, choć nie wszystko w ich zachowaniu pochwalam ;). I jeszcze, choć to może nieco kontrowersyjne, jestem dumna z tego, że powieści "Tylko jeden dzień" nie przegadałam. Nie było w niej lania wody, co nieraz irytuje mnie w powieściach niektórych autorów. Ale uwaga! Tu nawet nie chodzi o długość książki. Są powieści bardzo długie, o których w żadnym razie nie powiedziałabym, że są pełne "lania wody", a są też krótsze niż moja, w których dostrzegam brak pomysłu na połowę treści i sztuczne "robienie wierszówki".

    A teraz druga strona medalu. Co najchętniej zmieniłabym w "Tylko jeden dzień". Szczerze, jest tylko jedna rzecz (na tę chwilę), która mi przeszkadza. Pisząc pierwszy etap powieści zastanawiałam się, czy nie napisać rozdziału o egzaminie dojrzałości moich bohaterów, ale później stwierdziłam, że nie ma to wielkiego znaczenia dla fabuły. Teraz bardzo często nachodzą mnie myśli, że może jednak było to trzeba napisać... 😅


    Jako ilustrację do niniejszego posta wklejam zdjęcie. Z ciekawości wpisałam przed chwilą w wyszukiwarkę internetową (w grafikę) tytuł swojej książki i oto zdjęcie tego, co zobaczyłam ;). 

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil


czwartek, 3 kwietnia 2025

"Wyznanie grafomana" nosi tytuł artykuł, który żywo mnie zainteresował, czyli krótki komentarz do tekstu z magazynu "Newsweek Polska"

 

    Jako, że w pewnym sensie jestem "świeżą" pisarką, prawdopodobnie powinno być we mnie więcej poparcia dla sprawy rozdmuchanej na cały kraj przez autorkę bestselerowych "Chłopek", a jednak nie do końca tak jest. Owszem, cieszę się, że przy okazji porusza się w naszym kraju sprawę rynku książki i jego problemów, ale jednak moje postulaty i moja osobista opinia jest nieco inna niż ta, którą prezentuje chociażby Joanna Kuciel-Frydryszak. Pisarka jest teraz na topie, ale zgadnijcie dzięki komu na tej górce się znalazła? Możliwe, że w połowie dzięki talentowi, ale niestety drugą połowę sukcesu zawdzięcza wydawnictwu, które w nią uwierzyło i ją wypromowało. I jest mi przykro, że się o tym zapomina. Nie tylko dlatego, że są tysiące pisarzy w Polsce, którzy nie mieli tyle szczęścia i ich rękopisy zaginęły gdzieś w przepełnionej skrzynce mailowej wydawnictw, ale również dlatego, że w tej całej dyskusji chodzi głównie nie o jakość literatury, poziom czytelnictwa, czy sprawiedliwy podział zysków z sukcesu (które w większości i tak przypadają sprzedawcom...). Za Krzysztofem Vargą, autorem tekstu "Wyznanie grafomana" z najnowszego magazynu "Newsweek" chciałam smutno powtórzyć. W tej całej burzy niestety chodzi tylko o pieniądze. I jeszcze, również za panem Vargą, chciałam dodać, że niedługo w Polsce osiągniemy większą liczę ludzi piszących niż czytających książki. Oczywiście jest tu póki co sporo przesady, ale kto wie, czy wkrótce nie stanie się to nową rzeczywistością i raczej w pierwszej kolejności zarówno pisarze, jak i wydawcy, powinni się martwić właśnie tą sprawą.

    Pan Krzysztof Varga, jak twierdzi w artykule, nie jest typowym pisarzem i raczej pisze jako hobby, nie widzi też nic złego w tym, żeby na co dzień zajmować się czymś innym niż pisanie i z czegoś innego się utrzymywać. Przypomina również, że wielu wielkich pisarzy oprócz swojej pracy artystycznej wykonywało zupełnie inny, "normalny" zawód. I to kolejna wypowiedź Pana Vargi, z którą się nie tylko zgadzam, ale również z którą się identyfikuję. Dla mnie bowiem pisarstwo również to po prostu "hobby". Piszę nie dlatego, że chcę na tym zarobić, bo jako zawód wybrałam zupełnie inną dziedzinę (akurat teraz jestem w trakcie zmian), piszę dlatego, że lubię opowiadać krótkie historie miłosne :). Samo to, że ktoś przeczyta moją książkę jest dla mnie nagrodą. Odkładam pieniądze, by wydać książkę i wydaję ją nie licząc specjalnie na zarobek. Tak, jak zapalony cyklista zbiera pieniądze, aby kupić sobie wymarzony rower a przyjemnością będą dla niego podróże na tym rowerze - tak ja piszę i dzielę się twórczością, a radością będzie dla mnie, jeżeli komuś przeczytanie mojej książki sprawi przyjemność.

    Na koniec dokładny cytat z felietonu "Wyznanie Grafomana" Krzysztofa Vargi (str. 21 Newsweek Polska nr 14/2025): "Jeśli decydujesz się na twórczość artystyczną, to bierzesz pod uwagę konsekwencje - czy jesteś pisarzem, czy aktorem, czy piosenkarzem. Uda się tylko nielicznym...".


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil



środa, 2 kwietnia 2025

Kwiecień już od wczoraj, ale wczoraj nikt by nie uwierzył ;)

 

    Nie przepadam za świętem Prima Aprilis, które od wielu lat kojarzy mi się z jednym, konkretnym i bardzo niefajnym żartem, dlatego i ja sama odpuściłam sobie wczoraj żartobliwy post na read2sleep.pl. Ale mogę Wam zdradzić, Drodzy Czytelnicy, że post miał dotyczyć mojej całkowicie negatywnej recenzji własnej powieści. Planowałam na końcu napisać wielkie PRIMA APRILIS i już. Teraz, jak o tym myślę, w sumie pomysł i tak nie był najmądrzejszy, więc może dobrze się stało, że jednak z niego zrezygnowałam... ;) 

    W marcu zajęta byłam intensywnym studiowaniem, toteż na niniejszym blogu niewiele się działo. W kwietniu, mam nadzieję, będzie nieco lepiej. Już na piątek planuję dla Was kilka ciekawostek dotyczących mojej powieści "Tylko jeden dzień", która ukazała się już parę tygodni temu. Jutro zaś odniosę się do pewnego artykułu z magazynu "Newsweek", który zawiera mnóstwo refleksji zbieżnych z moimi własnymi a dotyczących rynku książki w Polsce. Co jeszcze mam w planach na kwiecień? Marzy mi się fotorelacja, bo naprawdę za nimi tęsknię. Może uda się pójść na wiosenny spacer w połowie kwietnia i wówczas podzielę się kilkoma ujęciami na blogu lub chociaż na Instagramie. Planuję też recenzję jednej z historii z aplikacji Chapteres. Rzadko dodaję opinię o tych "tworach", ale tym razem mam coś do powiedzenia ;). Czeka też w kolejce kilka powieści do przeczytania, zakupiłam, zapłaciłam, zaczęłam... i nie miałam kiedy skończyć. Dni są już dłuższe, może znajdę chwilę. Pewnie dodam też jakiś wiersz, refleksję lub inny wycinek własnej twórczości.


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil




Najpopularniejsze posty :)