read2sleep.pl
Z miłości do czytania i pisania... przed snem ;)
poniedziałek, 13 października 2025
Zagrajmy jeszcze raz, czyli trochę o książce, trochę nie...
sobota, 11 października 2025
Chciałabym, byś zrozumiał...
Zrozum, że...
Można być dobrym synem i nienajlepszym ojcem.
Można być świetną matką i wyrodną córką.
Można być dobrą siostrą, lecz kiepską żoną.
Można być doskonałym ojcem i mężem, który nie nadaje się do małżeństwa.
Nie każdy wegetarianin to miłośnik zwierząt, nie każdy, kto lubi mięso jest ich oprawcą.
Życie pisze zaskakujące scenariusze i chciałabym, byś to zrozumiał.
Chciałabym, byś pamiętał, że nie jesteś nieomylny w osądach.
Sil
![]() |
fot. Sil |
piątek, 10 października 2025
czwartek, 9 października 2025
Wegeburger, jako najważniejsza rzecz w Europie...
Kochani!
Nie wypowiadam się na blogu read2sleep.pl na tematy "polityczne", ale czasem, gdy przeczytam jakiś artykuł, który wyjątkowo mnie zainteresuje, staram się po swojemu go skomentować. Dziś rano przeczytałam artykuł na portalu Business Insider i muszę przyznać, że mnie zmroziło. Artykuł "Roślinny burger zagrożony. Europosłowie podjęli decyzję" (link -> TU). Kochani, jako wegetariance jest mi wszystko jedno, czy "kotlet", który kupię w restauracji wege nazywa się "stekiem" czy "wegańskim przysmakiem" i nie przestanę być wege, gdy zmieni nazwę. Nie mogę jednak uwierzyć, że w dobie wojen, głodu (Strefa Gazy) oraz wielu innych naprawdę ważnych problemów, Parlament Europejski zajmuje się czymś tak nieistotnym jak nazwa roślinnego dania! Jako argumentację Parlament Europejski podaje, że "stek roślinny" to wprowadzanie w błąd. Serio? Za jak niemądrych ludzi ma konsumentów Parlament? Mam nadzieję, że Europosłowie głosujący ZA zostaną rozliczni z marnowania czasu i pieniędzy oraz za uwłaczanie inteligencji człowieka.😕
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
Prt Sc by Sil |
środa, 8 października 2025
W tym obrazie
nostalgię i ciszę
![]() |
fot. Silentia ("Portret jesieni") |
wtorek, 7 października 2025
Dziewczynka z parku, czyli czy każda książka dla dzieci, będzie przez nie zrozumiana
Barbara Kosmowska to autorka literatury młodzieżowej i chyba od tego trzeba zacząć niniejszy post. Jest wielokrotnie nagradzaną pisarką, poetką i literaturoznawczynią. Zastanawiam się tylko, czy pisząc "Dziewczynkę z parku" określiła sobie grupę docelową odbiorców tej książki i czy na pewno miała na myśli 8-9 letnie dzieci? Jeśli tak - nie mogę się do końca zgodzić z wyborem, jeśli nie - może kogoś poniosło, gdy umieszczał "Dziewczynkę" w kanonie lektur nauczania wczesnoszkolnego...
"Dziewczynka z parku" Barbary Kosmowskiej, którą trzymałam w ręku, którą przeczytałam, została wydana w 2012 roku. Wdana prosto, ale ładnie. Zwracają uwagę przepiękne ilustracje Emilii Dziubak, które idealnie oddają klimat opowieści. Problem w tym, że już patrząc na rysunki, ma się wrażenie, że nie są one przeznaczone dla dzieci. Są zbyt mroczne, rozmyte, wywołujące pewnego rodzaju nostalgię. Może wyjątkiem są jedynie malutkie grafiki z wizerunkami ptaków. Wszystkie inne ilustracje są jednak trudne, jak i cała treść książki.
"Dziewczynka z parku" to opowieść o Andzi, której tuż przed wakacjami umiera tata. Opowieść zaczyna się wraz z nowym rokiem szkolnym, gdy bohaterka stara się odnaleźć w szkole, w nowej dla siebie rzeczywistości. Nieoczekiwanie przez trudny czas pomaga jej przejść kolega - Jeremiasz, który został przeniesiony z innej szkoły. On jeden nie dystansuje się od Andzi, rozumie jej ból, ale nie jest on dla niego problemem. Sam nosi w sobie własne traumy związane z chorobą, na którą cierpi, z cukrzycą. W tle historii bohaterów pojawiają się drugo- i trzecioplanowe postaci - pogrążona w głębokiej żałobie mama Andzi, wspominany tata, martwiąca się o Andzię i jej mamę babcia, pojedyncze koleżanki z klasy, pani, ale tak naprawdę jakieś strzępki informacji mamy jedynie o rodzicach dwójki głównych bohaterów i oczywiście o nich samych.
Czytając "Dziewczynkę z parku" miałam niejednokrotnie wrażenie, że fabuła to tylko jakieś niewyraźne obrazy z rzeczywistości głównej bohaterki. Treść była jakby zamglona, rozmyta... dokładnie taka, jak ilustracje Emilii Dziubak. Miało się wrażenie, że tylko niektóre fragmenty fabuły są "prawdziwe" - reszta była niepewna. Zawieszona między jawą, snem, wyobraźnią, tym i "przyszłym" życiem. I to uważam za zbyt trudny zabieg stylistyczny, jak dla dzieci 8-9 letnich. Dlatego też, choć książka pod wieloma względami jest naprawdę piękna, nie poleciłabym jej dla jeszcze tak małych dzieci.
Po dziesięciu podstawowych rozdziałach opowieści, autorka zakańcza książkę jedenastą częścią, która jednak nie stanowi zakończenia czy też podsumowania fabuły. Jest to swoisty pamiętnik Jeremiasza. Pamiętnik ten jest już pisany w zupełnie innym stylu, jest uzupełnieniem informacji i zdecydowanie sądzę, że ta jedna, ostatnia część jak najbardziej nadaje się dla dzieci w wieku nauczania wczesnoszkolnego. W kontraście do niewyraźnej treści dziesięciu rozdziałów "Dziewczynki z parku", pamiętnik Jeremiasza jest wyraźny, spokojny, lekko zabawny i konkretny.
"Dziewczynka z parku" Barbary Kosmowskiej jest zdecydowanie niezwykłą lekturą. Przypomina mi trochę impresję, zabawę rzeczywistością, barwą, kolorem. Niesie w sobie piękne treści (nieco spłycone na potrzeby literatury szkolnej), a jednocześnie w podstawowej formule, pełna jest trudnych wyrażeń, niekoniecznie odpowiednich dla dzieci nauczania początkowego. Poleciłabym ją, ale starszej młodzieży. Może młodszym nastolatkom? Klasa 5 szkoły podstawowej? Może 6? Polecam również dorosłym, zwłaszcza tym, którzy mierzą się w swoim życiu z własnym "końcem świata" po stracie bliskiej osoby. Myślę, że znaleźliby tu pocieszenie.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
P.S. Mój post, jak wszystkie psoty dotyczące przeczytanych przeze mnie książek, nie stanowi oficjalnej interpretacji lektury szkolnej "Dziewczynka z parku". Jest moją, subiektywną opinią na temat.
poniedziałek, 6 października 2025
Kasztany...
ciszą szelestu, dotykiem miękkości
owoce jesień, okruchy radości
wśród mchu i traw, wśród żwiru twardości
jedyne, błyszczące, upadłe z miłości
przez lata dziecięce,
na dłoni złożone
przez lata następne
nagle dostrzeżone
o poranku, w południe
w chwili zatrzymania
gdy nic do stracenia
tyle do zabrania
Sil
![]() |
fot. Sil |
niedziela, 5 października 2025
Słowo na niedzielę, czyli ze starego pudełka mojej Babci...
Wśród rzeczy mojej śp. Babci, znalazłam niedawno pudełko pełne karnetów okolicznościowych oraz pocztówek. Wśród pustych kart były też jeszcze inne, wycięte prawdopodobnie z jakichś okładek bądź pudełek, kompozycje kwiatów oraz cytatów. Jeden z wyciętych kawałeczków papieru szczególnie zwrócił moją uwagę. Cytat z Horacego "Kto dobrze zaczął, jest w połowie drogi". I mam taką refleksję, że wobec mnie raczej się to nie sprawdziło, bo moje początki "wszystkiego" z reguły były udane, a jednak tak często nie docierałam do wyznaczonego celu. Lecz widzę jeszcze jedną, nową mądrość w słowach Horacego. Są bowiem chwile, gdy boimy się zacząć a później żałujemy przegapionej szansy. Wolę więc zaczynać po sto razy i nie dochodzić do celu niż nie zaczynać w ogóle i później żałować, iż nie spróbowałam. I od dziś tak właśnie będę intepretować wspomniany cytat. Będę zaczynać, dobrze zaczynać nawet tysiąc razy, będę szukać dróg. W końcu znajdę tę właściwą.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
piątek, 3 października 2025
Refleksja o smutku
środa, 1 października 2025
Za co lubię październiki?
Październik to dla mnie taka "pora przejścia". Mijają długie, letnie dni i powoli zieleń traci swoją intensywność. Wieczory stają się dłuższe, poranki zimne, ale w tym samym czasie w ciągu dnia jest jeszcze sporo słońca, jest jeszcze trochę radości, dla której tłem stają się barwiące się na ciepłe kolory liście.
Tegoroczny październik przynosi mi mnóstwo wyzwań. Rozpoczynam dziś ostatni semestr moich studiów pedagogicznych, nadrabiam zaległe sprawy "artystyczne" i zawodowe. O innych rzeczach organizacyjno- rodzinnych nawet nie wspomnę ;). Ale czekałam na ten miesiąc i nie zamierzam narzekać nawet na natłok zdarzeń.
Dziś nad radem miałam piękny sen. Pełen przyjaznych ludzi, śpiewu, wspólnych czynności. Życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, aby tej jesieni nie zabrakło tego w Waszym życiu. Niech będzie przyjaźnie, radośnie. Niech będzie pięknie!
Na read2sleep.pl w październiku większych zmian nie będzie. Opinie o książkach, artykułach w prasie oraz na portalach internetowych, trochę wierszy, może jakaś mini fotorelacja, czasem refleksja. Zapraszam serdecznie!
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
wtorek, 30 września 2025
młodość
przelałam młodość do szklanego słoika
i zakręciłem na zimę
nie na najbliższą, co ma być za kwartał
lecz na tę "kiedyś",
nie wcześniej
może za rok, gdy już coś się zmieni
i będę jej potrzebować?
lub tak za dwa, gdy trochę więcej
znajdzie się w życiu przestrzeni
a może zachować ten słoik na starość?
otworzę go niespodziewanie!
lub może w końcu napiszę testament
i oddam go w spadku
z uśmiechem
Silentia
![]() |
fot. Silentia |
piątek, 26 września 2025
Nie wiem, co dziwi mnie bardziej...
Drodzy Czytelnicy!
Nie wiem, co dziwi mnie bardziej...
- czy to, że kilka minut po publikacji wczorajszego posta ze zdjęciami Teatru Lalek komuś się chciało ten post zgłosić jako nadużycie?
- czy to, że od razu post został umieszczony "za ostrzeżeniem" a ja wciąż nie wiem nawet, dlaczego?
- czy to, że na moją "reklamację" do Google otrzymałam zupełnie nieprzydatną odpowiedź, w której nikt nie odniósł się do problemu, a jedynie wykleił mi tę samą formułkę z maila informacyjnego o umieszczeniu posta "za ostrzeżeniem"?
Kochani, przeczytałam wczoraj dwa razy wytyczne dla społeczności Bloggera i wciąż nie potrafię zrozumieć, co mogłoby być uznane za kontrowersyjne w moim wczorajszym poście. To naprawdę zniechęca mnie do dalszej pracy. Uwielbiam read2sleep.pl i choć nie mam tyle czasu, by pracować nad nim codziennie, do tej pory robiłam wszystko, aby posty pojawiały się co najmniej kilkanaście razy w miesiącu i były interesujące. Dzielę się na read2sleep.pl moją twórczością, moimi krótkimi podróżami, przemyśleniami, informacjami o czytanych książkach. Nie zarabiam na prowadzeniu niniejszego bloga, to tylko moje hobby.
Proszę, tak wygląda na moim blogu post, do którego wydano ostrzeżenie:
![]() |
fot. Sil |
Tak wygląda ostrzeżenie:
![]() |
fot. Sil |
A tak treść "kontrowersyjnego posta":
![]() |
fot. Sil |
Jestem bardzo ciekawa, czy teraz ktoś zgłosi niniejszego posta jako kontrowersyjny...
Ściskam i pozdrawiam
Sil
czwartek, 25 września 2025
Nie rozumiem i czekam na wyjaśnienie
Kochani! Spotkała mnie przed chwilą niemiła niespodzianka. Opublikowałam krótki post z króciutką fotorelacją z mojej wizyty w Parku Staromiejskim przy Teatrze Lalek i mój post został oznaczony jako kontrowersyjny. Poprosiłam zespół Google o wyjaśnienia. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją i zupełnie jej nie rozumiem.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Kilka przypadkowych ujęć wrocławskiego Teatru Lalek, czyli mam dla Was kolejną mini fotorelację
środa, 24 września 2025
Prawie jak archeologia, czyli co można zobaczyć na zwykłych, wrocławskich cmentarzach
Kilka dni temu odwiedziłam jedną z wrocławskich nekropolii, mówiąc prościej - poszłam na cmentarz. Teren za kościołem przy ulicy Bujwida, to przestrzeń, gdzie wśród nowiutkich, błyszczących pomników, można znaleźć stare, rozpadające się nagrobki. Wiedziałam to, a jednak zaskoczyło mnie pewne znalezisko. Wśród poplątanego, do tej pory zielonego pnącza, obok jednego z w miarę współczesnych grobów, zobaczyłam metalowy krzyż. Może dojrzałam go po raz pierwszy dlatego, że wcześniej pnącze było żywo zielone a teraz całkowicie wyschło? A może wcześniej po prostu mnie to specjalnie nie zajmowało. Przychodziłam, zapalałam lampkę i odchodziłam w swoją stronę. Teraz jednak zobaczyłam więcej - straty krzyż wciśnięty między jednym a drugim pomnikiem. Krzyż bez tabliczki, bez jakiejkolwiek informacji. Tuż przed nim, na wąziutkiej, cmentarnej alejce dojrzałam jeszcze przewróconą tabliczkę. To prawie jak znalezisko archeologiczne :) Prawie, bo jednak nikt nie interesuje się poniemieckimi (i nie tylko) pozostałościami na obecnie polskich cmentarzach. Wiem od starszyzny, że po wojnie przerabiano nawet stare pomniki usuwając z nich oryginalne tabliczki z nazwiskami i zastępowane własnymi, polskimi. To smutne, a jednak nie mogę powiedzieć, że nie rozumiem. Poniżej mini fotorelacja z tego miejsca. Może jeszcze kiedyś wrócę, by poszukać innych śladów zapomnianych rezydentów nekropolii przy ulicy Bujwida? Czas pokaże :).
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
wtorek, 23 września 2025
Zmiany w Chapters 09/2025?
Dzień dobry, Moi Drodzy!
Dziś w biegu, więc krótko chciałam Was poinformować, że w aplikacji do czytania "interaktywnych" opowiadań, czyli w Chapters, pojawiła się nowość w Centrum Zadań. Oprócz zadań dziennych, w tym momencie są tu również dostępne zadania tygodniowe, za które można otrzymać nagrody przydatne przy czytaniu adaptacji romansów oraz autorskich historii Chapters. Poniżej zrzut ekranu. U mnie to niewiele zmieni, bo wciąż wchodzę w aplikację rzadko i raczej już nic tam nie czytam, ale może Wam ta informacja się przyda? ;) Do Chapters mam wciąż sentyment, dlatego co jakiś czas pewnie wspomnę coś na ten temat na read2sleep.pl.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
Prt Sc by Sil |
sobota, 20 września 2025
a w niebie
czwartek, 18 września 2025
Co czyta polska młodzież?
Co czytywała Sil, gdy była nastolatką? Wszystko, co tylko wpadło w jej ręce. Kochani, dosłownie... Będąc jeszcze w szkole podstawowej, przebrnęłam przez literaturę obyczajową oraz romanse z biblioteczki mojej mamy, czytałam fantastykę, np. "Wiedźmina" Andrzeja Sapkowskiego, z wypiekami na twarzy czekając na wydanie kolejnego tomu. Czytałam serię o Ani Shirley od Lucy Maud Montgomery, wszystkie lektury szkolne z zakresu szkoły podstawowej oraz te, które miał przeczytać mój brat-licealista. Czytałam czasopisma dla dziewcząt, magazyny dla kobiet, a nawet gazety codzienne, gdy tylko jakaś znalazła się w zasięgu moich rąk. Czy wszystko z tego, co czytałam, było dla mnie odpowiednie? Nie. Czy wszystko było wartościowe? Nie. Czy żałuję, że będąc w zasadzie jeszcze dzieckiem czytałam tak wiele literatury nieodpowiedniej dla mnie? NIE!
Do napisania dzisiejszego posta skłonił mnie artykuł z Gazety Wyborczej z dnia 16.09.2025 r. "Śmieciowe young adult. Nieważne, co czytają, byle czytali?" (Biserka Cejović), który można przeczytać -> TU. Przeczytałam tylko bezpłatny fragment i, powiem szczerze, nie spodobał mi się, więc nie wykupiłam płatnego dostępu do reszty. Jednak już sam tytuł skłonił mnie do pewnych refleksji.
Kochani, żyjemy w takich czasach, o których niektórzy żartują, że jest więcej (przynajmniej w Polsce) osób piszących książki niż tych, którzy je czytają. Kiedyś już pisałam coś na ten temat, ale przypomnę krótko, co sądzę. Po pierwsze mamy obecnie niesamowitą "łatwość" i "możliwość" zaistnienia jako twórca. Oprócz tradycyjnych wydawnictw, również tych wydających książki na zlecenie, jest też szereg innych możliwości - media społecznościowe, blogi, strony www, YouTube i inne platformy tego typu. Można pisać i bez żadnej "cenzury" czy nawet nakładów finansowych, własnymi siłami docierać do tysięcy osób ze swoją twórczością. Oczywiście kwestia tego, czy będziemy w stanie coś na tym zarobić jako twórcy lub aspirujący twórcy, to już inna sprawa. Ale mamy możliwość mieć czytelników nawet bez większego wysiłku. Czasem wystarczy przypadek, by jakiś filmik stał się viralem, tak samo jest w przypadku tekstów. Czasem przez przypadek nawet niezbyt wartościowy tekst, stanie się popularny ponad miarę. Takie czasy "nadprodukcji" literatury może i faktycznie nie są dobre dla jakości książek, ale teraz pytanie, czy kiedyś nie zdarzały się "złe" książki, czy też "złe" artykuły w gazecie? Oczywiście, że tak. Tylko dostęp do nich był ograniczony. Nie tylko fizycznie, czy terytorialnie, ale również "marketingowo". Książki nielubiane, nie były polecane dalej i przestawały mieć większe znaczenie. W dobie Internetu nie musi już tak być. To jest i błogosławieństwo, i przekleństwo, niestety.
Wróćmy do mojego pytania tytułowego: co czyta polska młodzież? Będąc kilka miesięcy temu na praktykach w szkole podstawowej zauważyłam, że ta garstka dziewcząt, która czytała książki, czytała młodzieżowe powieści fantastyczne. Królowały smoki, wilkołaki czy czarodzieje. Wśród młodzieży w mojej okolicy, zainteresowanie wśród dzieciaków wzbudzają książki o podobnej tematyce. Wiem też, że jeden synek znajomych czyta tylko książki przygodowe. To chyba nie jest takie złe, prawda? Ale jest inny problem, co czytają starsze nastolatki? Licealiści dla przykładu. Pytałam znajomych rodziców i jedni twierdzą, że "nic", inni, że "nie mają pojęcia". Ktoś tam powiedział "nic nie czyta, ale słucha w necie jakichś audiobooków". Pomijając fakt, że jako mama zastanawiam się, czy byłabym zadowolona, gdyby mój syn słuchał "czegoś tam" w Internecie, czy jednak wolałabym mniej więcej wiedzieć, co to takiego, to to już wzbudza we mnie niepokój. Młodzież powinna czytać, powinna rozszerzać swoje horyzonty, próbować tekstów z różnej tematyki, z różnego zakresu. Pomijam starannie dobrane lektury szkolne i nie mówię, że literatura powinna wypełniać cały wolny czas nastolatków. Ale niestety, żeby rozwijać się młode umysły potrzebują różnorodnego czytania.
Nim dobrnę do końca, nawiążę jeszcze do tytułu artkułu, który zainspirował mnie do dzisiejszego tekstu. "Nieważne, co czytają, byle czytali?" I tak, i nie. Oczywiście obecnie w Internecie jest wiele niekontrolowanych treści, choćby pełnych mowy nienawiści, które mogą być szkodliwe. Ale autorka artykułu wpisuje w tytuł również "Śmieciowe young adult", co już samo w sobie jest nieedukacyjne, bo wg mnie powinna użyć określenia "młodzi dorośli", ale wówczas tytuł mniej byłby chwytliwy i musiałby być dłuższy np. "Śmieciowa literatura dla młodych dorosłych." lub "o młodych dorosłych". Czytuję nieraz podobne książki, podobne treści i, przyznaję, nie są one najczęściej najwyższych lotów, ale też większości z nich nie uznałabym za szkodliwe. Raczej takie nic nie wnoszące w życie. Zwłaszcza, gdy są to przedruki życia młodzieży z amerykańskiej szkoły, która wciąż jeszcze nie przystaje do polskich warunków. Dla polskiej młodzieży będzie to często abstrakcja nie mniejsza niż książki fantasy, które czyta. Ale książki uznałabym jednak za bezpieczną opcję i nie czepiałabym się tutaj wyboru młodzieży. Bardziej szkodliwe są dla mnie niesprawdzone przez żadnego redaktora treści w Internecie. Pełne błędów językowych czy np. hejtu jako głównego elementu fabuły. Czy jednak zakazanie tego młodym ludziom coś da? Obawiam się, że nie, bo od zawsze najbardziej kusi zakazany owoc. Co więc zamiast potępienia czytania "śmieciowego young adult" czy amatorskich tekstów w Internecie? Kochani, rozmowy! Dyskusje z młodzieżą, zainteresowanie ze strony dorosłych tym, co obecnie czytają ich dzieci. Dialog o życiu, o zainteresowaniach i również o literaturze ;).
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
środa, 17 września 2025
Podobno już, czyli znów działa hurtownia, w której księgarnie mogą kupić "Tylko jeden dzień"
Kochani!
Otrzymałam informację, iż hurtownia, w której jest przechowywany nakład mojej książki "Tylko jeden dzień" (Silentia), wznowiła działalność po ataku hakerskim i moja powieść znów zaczyna pojawiać się w księgarniach. Niektóre z nich można znaleźć pod opisem książki na portalu lubimyczytać.pl (link - TU). Możliwe też, że powieść pojawi się w wybranych bibliotekach.
Dziś tylko krótko, informacyjnie, gdyż obiecałam, że dam znać, jak znów będzie można nabyć "Tylko jeden dzień". Na jutro szykuję krótki post refleksyjny na temat czytelnictwa wśród młodych ludzi.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
Prt Sc by Sil |
poniedziałek, 15 września 2025
Quo vadis, człowieku? Czyli czasem Internet mnie przeraża...
Gdy miałam sześć lat, rodzice zabrali mnie do swoich znajomych, do innego miasta. To była jednodniowa wycieczka, a ja cieszyłam się, że zobaczę ich "wielki dom". Wiedziałam, że mają psa, bo mama mnie uprzedzała, że z "psami trzeba ostrożnie", ale gdy dotarliśmy do znajomych, psa w domu nie było. Mój tata rozmawiał jeszcze z kolegą przed domem, a moja mama i ja, zostałyśmy wprowadzone do salonu. Koleżanka mamy - "Ciocia", zaproponowała, żebym sobie gdzieś usiadła. Obeszłam cały salon i ostatecznie usiadłam w sporym fotelu koło wejścia na taras. Mama z "Ciocią" jeszcze rozmawiały stojąc, a później "Ciocia" powiedziała nam, że pójdzie nam zrobić coś do picia i weszła do kuchni przy salonie. Mama stanęła w drzwiach tej kuchni, aby z nią dalej gawędzić, ja zaś siedziałam w fotelu i rozglądałam się ciekawie. Po kilku minutach drzwi wejściowe do domu, które widziałam z miejsca, gdzie siedziałam, otworzyły się. Wszedł mój tata z kolegą a zaraz usłyszałam szczekanie psa. Nagle pies podbiegł w moim kierunku, zjeżył się i zaczął na mnie warczeć. Jego właściciel zaczął odwoływać psa, jednak w tym momencie pies, zamiast pobiec do swojego pana, złapał mnie zębami za przedramię i zaczął szarpać. Wtedy podbiegli właściciele, odciągnęli psa i gdzieś go zamknęli. Moja przerażona mama, złapała mnie i widząc krwawiącą ranę na mojej ręce, szybko wyniosła mnie z domu. Pojechaliśmy do szpitala. Na szczęście obyło się bez szczepień p/wściekliźnie, bo pies był szczepiony. Po fakcie, gdy właściciele tłumaczyli się moim rodzicom z ataku na mnie przez ich pupila, usłyszałam "bo wasza córka usiadła w fotelu naszego psa". Okej, moi mili, ja wszystko rozumiem, nawet to, że pies może mieć swój fotel, ale takie tłumaczenie jest i tak wg mnie co najmniej nierozsądne. Po pierwsze: Mnie, jako dziecku, nie przyszło do głowy, że może istnieć coś takiego jak "fotel psa". Po drugie i najważniejsze: Właścicielka widziała, gdzie usiadłam i nie poprosiła mnie o zmianę miejsca, nie wspomniała też, gdzie mam usiąść. Poza tym to dorosły, a nie sześcioletnie dziecko, ma czuwać nad bezpieczeństwem swoich gości i zainteresować się tym, czy wpuszczony z podwórka pies nie stanowi dla nich zagrożenia. Nie byliśmy gośćmi nieproszonymi, wręcz przeciwnie. Zaproszono nas telefonicznie, abyśmy przyjechali na obiad. Przy okazji... niedługo później pies został uśpiony, bo ugryzł dotkliwie właścicielkę...
Kilka lat później, gdy wracałam do domu z placu zabaw w okolicy, nagle zobaczyłam, że w moim kierunku biegnie wilczur sąsiadów. Znałam tego psa, ale ponieważ biegł sam, bez smyczy i kagańca i wcale nie wyglądał przyjaźnie, zaczęłam uciekać. Może niezbyt rozsądnie, ale miałam wówczas około dziewięciu lat. Byłam już dziesięć metrów od domu, gdy pies mnie dogonił i ugryzł w udo. Na szczęście zaraz nadbiegł mój brat i przegonił psa. Okazało się, że nie stała mi się wielka krzywda, ale w miejscu ugryzienia miałam porządnego siniaka.
Kochani, po co te historie? Cóż, wiecie, że jestem wegetarianką, głównie dlatego, że kocham zwierzęta i nie chcę narażać ich na cierpienie. Nie używam też wyrobów skórzanych, ani produktów testowanych na zwierzętach. Choć od dzieciństwa, od moich dwóch incydentów z psami, boję się obcych zwierząt, nie przestałam ich kochać. Jednak to, co ostatnio czytam w prasie i w artykułach na portalach społecznościowych po prostu mnie przeraża.
Ostatnio pies pogryzł trzylatka, który tego psa chciał pogłaskać. Pogryzł dotkliwie, dziecko będzie miało blizny. Szanowni Państwo, kochani Czytelnicy. Nie! To nie była wina dziecka! Nieważne, czy dziecko podeszło samo, czy to pies podszedł. Dziecko nie umie oceniać zagrożenia do około siódmego a nawet dziewiątego roku życia, czasem jeszcze później. To wynika z etapu rozwoju myślenia intencjonalnego. Dziecko nie umie przewidzieć skutków swojego zachowania. Od tego są dorośli, którzy to dziecko zawiedli. Nie tylko mama, bo mama też jest człowiekiem i czasem po prostu nie zdąży zareagować, ale przede wszystkim właściciel/właścicielka psa, który/która nie zabezpieczył/a zwierzęcia w odpowiedni sposób. Owszem, należy uczyć dzieci, że do obcych zwierząt się nie podchodzi, ale dziecko ma prawo o tym zapomnieć, nie wiedzieć, nie pomyśleć, bo jest dzieckiem. I, gdy czytam setki komentarzy "wina gówniarza", "dobrze mu tak" i jeszcze gorsze rzeczy, to myślę sobie: Quo vadis, człowieku? Dokąd zmierzasz, skoro zwalasz winę za pogryzienie przez psa na pogryzionego brzdąca, który nie ma jeszcze jakiejkolwiek możliwości, aby przewidzieć, co się może zdarzyć.
Uwielbiam zwierzęta, ale to są zwierzęta. Działają instynktownie. Gryzą, gdy czują zagrożenie, gdy chcą się bawić, gdy chcą obronić właściciela nawet przed wyimaginowanych niebezpieczeństwem. Mają do tego prawo, ale my, jako właściciele mamy obowiązek nad nimi zapanować. Jeśli nie potrafimy tego zrobić, nie powinniśmy ich mieć.
Ściskam wszystkich naszych czworonożnych i nie tylko przyjaciół oraz pozdrawiam wszystkich odpowiedzialnych opiekunów.
Sil
![]() |
fot. Sil (tak, na przekór ;)) |
środa, 10 września 2025
Z natury
![]() |
fot. Sil |
niedziela, 7 września 2025
Zwątpienie
przybyło z dymem jesiennych liści
niezaproszone zwątpienie
we wszystkie życzenia niepokornych myśli
w skrywane głęboko pragnienie
przybyło z wiatrem wciśniętym pod oknem
z szarością zimnego wieczora
zwątpienie w marzenie wśród pełni spełnienie
że wreszcie właściwą jest pora
roślinne kotlety gorącym powietrzem
zwęglone przez nieobecność
może już było wszystko co być miało
lub wciąż nie minęła... ta wieczność
Silentia
![]() |
fot. Sil |
sobota, 6 września 2025
"Słowa pisane nocą", czyli co jeszcze mnie w życiu zaskoczy?
Rzadko podnosiłam jakiekolwiek książki z biblioteczki mojej babci, gdy babcia jeszcze była na świecie. Może dlatego, że dominowały w niej książki religijne i to nie na tematy luźno z religią związane, ale raczej właśnie stricte religijne - modlitewniki, książeczki do różnych nabożeństw, albumy ze "świętych miejsc". Było na półkach babci też sporo książek kucharskich, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, by przeglądać tego typu literaturę podczas odwiedzin. Więcej pozycji z daleka nie rozpoznawałam, bo i nie po to chodziłam w odwiedziny do babci, aby zaglądać na jej półki z książkami. Gdy więc trzeba było zabrać się wreszcie za porządkowanie zbirów już po odejściu mojej babci do innego świata, zaskoczyło mnie na jej półkach mnóstwo pozycji. Już wspominałam nie tak dawno temu o książce "Horoskopy z czterech stron świata" Andrzeja Sieradzkiego, która stała w zupełnej sprzeczności do poglądów mojej babci, ale to nie było jedyne, literaturowe zaskoczenie wśród rzeczy babci... Przez całe swoje życie byłam przekonana, że babcia literatury pięknej czy poezji nigdy nie miała w rękach. Że jedyne, co trzymała dłużej w dłoniach to biblia, modlitewnik lub książka z przepisami na sałatki, ciasta i pierogi. Wyobraźcie sobie więc mój szok, gdy wśród licznych pozycji tego typu znalazłam pięć tomików z wierszami od najróżniejszych współczesnych poetów... z imienną dedykacją dla mojej babci. Nie będę pisała o każdym z nich z osobna, ale chciałam wspomnieć o jednej z tych książek. O tomiku "Słowa pisane nocą" Zdzisławy Antoniny Czop-Gwiazdy.
W pierwszym odruchu, gdy ujrzałam tę niepozorną broszurkę na stosie innych książek, nie byłam nawet świadoma, że będzie to poezja. Sądziłam, że to raczej jakaś broszurka, najpewniej religijna. Jednak tytuł, który brzmi jak tytuł poezji, który sama mogłabym wybrać dla swojej twórczości sprawił, że sięgnęłam do środka. Znalazłam tam miłą dedykację dla babci a następnie przeszło trzydzieści stron z wierszami.
Broszura "Słowa pisane nocą" Zdzisławy Antoniny Czop- Gwiazdy została wydana w Będzinie, w 1995 roku przez Stowarzyszenie Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Zawiera dwadzieścia cztery wiersze autorki plus odrobinę grafiki (Opracowanie graficzne: Andrzej Płonka). Wiele z nich, przyznaję, to wiersze powiązane w jakimś stopniu z religią, jednak są tu również całkiem miłe do przeczytania wiersze miłosne, egzystencjalne czy patriotyczne. Mnie do gustu przypadły szczególnie dwa utwory "Tęsknota" oraz dedykowany mężowi autorki wiersz "Razem przez życie" (fragment na zdjęciu poniżej).
Poetka Zdzisława Antonina Czop-Gwiazda najwidoczniej nie zrobiła zbyt wielkiej kariery literackiej, gdyż próżno szukać jej książek w księgarniach. Znalazłam jednak cztery tytuły z jej nazwiskiem w Bibliotece Narodowej. Jest też jedna pozycja w internetowym sklepie z książkami używanymi, ale to wszystko. Zachowam sobie książkę pani Zdzisławy na pamiątkę.
W przypadku poezji niezwykle trudno napisać mi, czy książkę z wierszami polecam czy nie. Dlatego i tym razem wstrzymam się od głosu. Myślę jednak, że gdy wpadnie Wam w ręce tomik autorstwa Zdzisławy Antoniny Czop-Gwiazdy, warto go przekartkować i sprawdzić, czy znajdziecie coś dla siebie.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
piątek, 5 września 2025
Nieco sentymentalnie, czyli "Ania z Szumiących Topoli"
Pewnie będzie dla Was pewnym zaskoczeniem, gdy napiszę, o czym będzie dzisiejszy post. Książki typu "Ania z Szumiących Topoli" Lucy Maud Mntgomery, to nie jest typ książek, o którym najczęściej piszę na read2sleep.pl, ale jednak nie mogłam się powstrzymać. Wydana po raz pierwszy w 1936 roku, powieść rodem z Kanady, to jedna z moich ulubionych książek i niezawodnych "pocieszycielek". Dlaczego akurat ta, czyli czwarta część z całej serii? Dlaczego nie np. pierwsza, doskonale wszystkim znana "Ania z Zielonego Wzgórza"? Zaraz wyjaśnię.
Podstawową serię o Ani, składającą się z ośmiu tomów w twardej oprawie, z pięknymi, pastelowymi portretami tytułowej bohaterki (nie licząc dwóch ostatnich części - "Dolina tęczy" oraz "Rilla ze Złotego Brzegu") była czytelniczym "smakiem" mojego dzieciństwa. Tomy wychodziły co kilka miesięcy i na każdy czekałam jak na zbawienie. To przy jednej z tych książek zasiedziałam się do późnych, nocnych godzin i sama się zdziwiłam, gdy spojrzałam na zegar, ale i za okno. Akurat spadł śnieg ;). Pisząc po krótce o całej serii... "Anię z Zielonego wzgórza" zna prawie każdy, gdyż jest to w naszym kraju lektura w szkole podstawowej. Jest to poruszająca, ciepła i zabawna opowieść o jedenastoletniej, rudowłosej dziewczynce przez pomyłkę adoptowanej przez starsze rodzeństwo. Historia jest pełna przygód, pouczających treści, ale i zabawnych wydarzeń. Drugiej części - "Ania z Avonlea" nie zna już prawie nikt i wiele osób nawet nie wie, że druga część w ogóle została napisana. Jest to historia o Ani-nauczycielce i jej przygodach jako (na tamte czasy) świeżo upieczonej dorosłej kobiety. Po "Ani z Avonlea" mamy trzecią część - "Ania na Uniwersytecie", która przez wiele lat była moją ulubioną odsłoną historii, a obecnie niewiele mogę o niej napisać... a następnie jest właśnie "Ania z Szumiących Topoli" - dawniej najmniej, obecnie najbardziej przeze mnie lubiana. Po części czwartej, o której jest niniejszy post, jest jeszcze "Wymarzony Dom Ani" - urocza, ale smutna historia pierwszych lat małżeństwa Ani, później "Ania ze Złotego Brzegu" - historia obszerna, ciepła acz nudnawa i wreszcie wspomniane już wyżej "Dolina tęczy" i "Rilla ze Złotego Brzegu", gdzie Ania przestaje być główną bohaterką na rzecz własnych dzieci.
"Ania z Szumiących Topoli" stała się moją ulubioną z kilku względów. Po pierwsze styl. W czwartej części losów głównej bohaterki, mamy bardzo zgrabną mieszaninę narracji - od narracji pierwszoosobowej w postaci listów Ani do ukochanego, aż do narracji w trzeciej osobie. Po drugie, w powieści w zgrabny sposób przemycono kilka kontrowersyjnych tematów jak "Ciocie" Kasia i Lusia. Po trzecie - Lucy Maud Montgomery pięknie przedstawia w "Ani z Szumiących Topoli" przekrój społeczeństwa tamtych czasów, pokazuje problemy codzienne zwykłych ludzi, różnorodność wydarzeń z tamtej epoki. Po czwarte autorka pięknie pokazuje historię miłosną Ani, która staje się interesującym tłem wydarzeń. Całość powieści jest niezwykle ładna, spójna, pouczająca, a jednocześnie lekka, łatwa i zabawna. Autorka w mistrzowski sposób opisuje istotę różnorodności, człowieczeństwa, przyjaźni czy miłości. Jest to też lektura o prawach kobiet, ich dążeniu do interesującego życia. Bardzo ciekawą postacią jest tu dla przykładu drugoplanowa Julianna, wicedyrektorka szkoły, w której pracuje Ania. Przemiana Julianny w trakcie powieści jest godna poznania, tak jak zresztą wiele innych wątków z "Ani z Szumiących Topoli"
Powieść "Ania z Szumiących Topoli", jak i całą serię o Ani, oczywiście polecam - tak nastolatkom, jak i dorosłym kobietom. Jeżeli dość macie pikantnych romansów, krwawych kryminałów czy poradników o tym, jak lepiej żyć, myślę, że ta ciepła, pełna optymizmu seria, a zwłaszcza "Ania z Szumiących Topoli", będą w sam raz. Zwłaszcza na długie, deszczowe wieczory, które nieuchronnie się zbliżają.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
czwartek, 4 września 2025
Nic w tym pięknego, że...
![]() |
fot. Sil |
wtorek, 2 września 2025
Lęki
i mam te swoje lęki takie nienazwane
dzielę je na wrześniowe i takie majowe
od jakiejś dekady doszły i lipcowe,
gdy wśród cudu uśmiechu łzy ciekną do wewnątrz
pękają nieraz po to, by znowu powrócić
nieraz wystarczy spojrzenie
w pustkę albo w ścianę
niewypowiedziane bywają wtedy słowa
lub te, co wymknęły się z ust, ale nie w porę
w rytmie życia dostrzegam w każdym dniu powszednim
pięć minut tej słowy między dniem i nocą
a później samotność, o którą się modlę
czy tę niewidzialność utkaną przed świtem
Silentia
![]() |
fot. Sil |
poniedziałek, 1 września 2025
Kalendarzowo wciąż lato, meterologicznie niekoniecznie, czyli pierwszy oddech jesieni
Miałam nadzieję, że dziś będzie padał deszcz. Nie pytajcie, dlaczego ;) A jednak pierwszy dzień września, pierwszy dzień szkoły i pierwszy dzień meteorologicznej jesieni, przyniósł piękne słońce, błękitne niebo i upał. W szkolnych, niewietrzonych pewnie zbyt wiele przez ostatnie dwa miesiące salach, panował zaduch tak ciężki, że trudno było się skupić na słowach nauczyciela, trudno było wytrzymać stojąc. Na szczęście miłosiernie skrócono apel, trwał tylko 20 minut, więc dzieciaki jakoś dały radę ustać na rozgrzanej, betonowej płycie boiska. Rodzice również.
Wrzesień kojarzy mi się od zawsze z nowością i nowym początkiem. Nawet bardziej niż styczeń, gdyż o ile w styczniu faktycznie zaczyna się każdy rok kalendarzowy, to wrzesień był dla mnie od lat symbolem rozpoczęcia nowego etapu w życiu. I dziś znów się nim staje, bo przede mną wielkie wyzwania na te ostatnie kilka miesięcy roku.
A co na read2sleep.pl we wrześniu? Akurat tutaj wiele nowego nie będzie ;) Będzie kilka a'la recenzji książek, kilka wierszy, może zdjęć, choć generalnie w tym roku etap fotorelacji się zakończył. Może pojawi się kilka informacji o wydanej w tym roku książce "Tylko jeden dzień" (Silentia), może jakieś krótkie, jednorazowe opowiadanie. Na pewno jednak read2sleep.pl nie będzie świecił pustkami ;).
Tymczasem życzę Wam, moi mili, pięknej końcówki lata oraz kolorowej polskiej jesieni. Niech długie, jesienne wieczory, które już widać na horyzoncie, będą świetnym pretekstem do relaksu przy aromatycznej herbacie i dobrej książce.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
Najpopularniejsze posty :)
-
Irtania Adrien to kolejna autorka z aplikacji „Novel”, która wydaje mi się być debiutującą pisarką, z ciekawymi pomysłami, ale ubogi...
-
„Mason”, jak większość powieści, które czytam w Galatei, to e-book, który można przeczytać zarówno w języku polskim jak i angielskim....
-
„Kontrakt na miłość” S.S. Sahoo to jedna z wielu „książek”, którą można przeczytać w aplikacji Galatea, której (już mogę powiedzie...