wtorek, 25 lutego 2025

Bolączki pisarki, czyli jak powstawało "Tylko jeden dzień" i nie tylko ;)

 

    Kilka tygodni temu ukazała się oficjalnie moja pierwsza powieść wydana pod pseudonimem Silentia. Jest to oczywiście romans - "Tylko jeden dzień". Koncepcja powieści powstała wiele, wiele lat temu, zaś sam proces pisania swój punkt kulminacyjny miał w roku 2023. Oczywiście nie była to jedyna książka, nad którą pracowałam, co dodatkowo rozwlekało moje pisanie w czasie. Oprócz "Tylko jeden dzień" powstawał bowiem "Sekret zmieniający życie", który czeka w kolejce do wydania, powstało też kilka tomików wierszy i jeszcze kilka innych powieści, obecnie w różnych stopniach zaawansowania.

    Jako czytelniczka, dawno temu, jeszcze będąc nastolatką, zastanawiałam się, jak cały proces pisania wygląda od kuchni. Myślałam o tym, jak powstają powieści, gdzie pisarze znajdują inspirację, na ile jest ona zakorzeniona w ich życiu codziennym itp. Zastanawiałam się również, co sprawia im największą trudność. Myślę, że to bardzo indywidualna sprawa, ale z chęcią podzielę się kilkoma informacjami na temat tego, co sprawia największą trudność mi. Otóż największą trudność sprawia mi skupienie się na tylko jednej książce...

    Kiedy zaczynam pisać książkę, mam milion pomysłów na minutę i mam ogromną trudność, aby ukończyć dany tytuł, zanim rozpocznę pisanie następnego. W ten sposób w moim folderze z pomysłami czy rozpoczętymi powieściami pojawiają się co rusz nowe pliki, ale już folder z powieściami, których pisanie ukończyłam jest dość ubogi. A nawet jeśli już mam takie prace to za każdym razem, gdy do nich zaglądam, zaczynam coś poprawiać, zmieniać, więc czasami z prac ukończonych znów stają się pracami w trakcie pisania. Nawet czytając wydany już przecież "Tylko jeden dzień" wciąż zastanawiam się, dlaczego jakiegoś fragmentu nie napisałam trochę inaczej i, czy nie lepiej byłoby, gdyby brzmiał tak albo siak. Nieraz irytuje mnie to do tego stopnia, że jestem zła, że jeszcze dłużej nie zwlekałam z wydaniem książki... Ostatecznie postanowiłam więc, że przez jakiś czas nie będę zaglądać do swojej powieści. I tak niczego już nie zmienię, więc po co się stresować? ;)

    Drugim największym problemem, z którym się zmagam podczas pisania jest oczywiście brak czasu... Pisanie nie jest moim zawodem a bardziej hobby i dlatego, póki co, trudno wygospodarować mi czas na tworzenie moich historii. Na co dzień nie jestem w stanie zasiąść do pisania na dłużej niż godzina czy dwie i to tylko w dni powszednie, w rezultacie więc zanim wciągnę się w proces twórczy, muszę już kończyć i brać się za coś innego. To mnie irytuje i nieraz zniechęca, bo po co zaczynać, jeśli po kilku zdaniach muszę kończyć?

    Zbyt zwięzły język to mój kolejny problem, ale wynika z kwestii poprzedniej. Brak czasu powoduje, że zamiast skupić się na opisie sceny z książki, staram się napisać ją jak najszybciej. Później zauważam, że moje opisy są zbyt zwięzłe. Zaczynam je poprawiać i pisać "jak należy", ale to tylko wydłuża proces. Przypuszczam, że gdybym na spokojnie podeszła do opisów za pierwszym razem, udałoby mi się je wykonać szybciej... :)

    Blokada twórcza. Miewam blokady twórcze z różnych powodów. Np. gdy wydaje mi się, że piszę coś na oklepany temat lub, gdy uznam, że moje historie nie są zupełnie oryginalne. Czytam sporo książek i, gdy znajdę coś podobnego do tego, co właśnie napisałam, zaczynam zastanawiać się, czy ma sens pisanie kolejnej powieści o takim a nie innym problemie. Są też inne powody moich blokad. Czasami zmęczenie prozą życia sprawia, iż nie widzę sensu tworzyć kolejnej powieści, której być może i tak nigdy nie wydam. Wtedy sobie myślę, że szkoda tracić tak deficytowy produkt jak mój wolny czas.

    Na koniec coś z innej beczki, drobna ciekawostka na temat powieści "Tylko jeden dzień". Wiecie już, że początkowo książka miała nosić tytuł "Dwadzieścia lat bez ciebie", ale nie wiecie, że gdy wybierałam tytuł dla całości po zmianie koncepcji, najpierw przyszedł mi do głowy tytuł anglojęzyczny "Just one day" ;). Tylko jeden dzień zdecydował o tym, że książka ostatecznie powstała, tylko i aż jeden dzień. Jeden, konkretny dzień po prostu :).

Ściskam i pozdrawiam 

Silentia


piątek, 21 lutego 2025

Książka, która ma tyleż samo wad, co zalet, czyli trzecia część serii Roommates od Kedanll Ryan

 

    Wydana w 2017 roku, jak zresztą cała seria Roommates autorstwa Kendall Ryan, książka "The House Mate" to trzecia, przedostatnia w serii anglojęzyczna powieść romantyczna. O częściach pierwszej, drugiej i czwartej już zdążyłam Wam wspomnieć we wcześniejszych postach, ale i "The House Mate" warta jest kilku słów na read2sleep.pl. Podobnie jak wszystkie inne książki z serii nie jest to może literackie arcydzieło, jednak dla wielbicielek niezbyt ciężkich romansów, do których i ja należę, jest pozycją wartą poznania. 

    Fabuła rozpoczyna się w sposób dość ciekawy. Otóż do Maxa, dojrzałego mężczyzny, który z wyboru jest singlem i nie ma najmniejszej ochoty na stały związek, przyjeżdża jego była "partnerka". Ale nie jest sama. Przywozi ze sobą malutką, zaledwie roczną dziewczynkę i informuje Maxa, że dziecko jest jego. Bez wielu słów wyjaśnienia, zostawia zszokowanemu mężczyźnie maleństwo oraz kilka rzeczy i odjeżdża. Zaś Max jednego jest pewien, nigdy swojej córki nie porzuci, ale również nie ma najmniejszego pojęcia, jak się nią zaopiekować. W trybie błyskawicznym chce zatrudnić nianię, która zamieszka w jego domu i pomoże mu w wychowaniu córki. Gdy jednak na progu zjawia się śliczna, skromna Addison, którą los niezbyt przyjemnie doświadczył i, która desperacko próbuje wjechać ze swoim życiem na właściwy tor, Max nie spodziewa się, że nie tylko jego maleńka córeczka pokocha sympatyczną i ciepłą nianię.

    "The House Mate" to opowieść o nowych początkach w różnym słowa tego znaczenia. Dla głównego bohatera jest to początek rodzicielstwa, początek nowych pragnień, nowego życia. Dla głównej bohaterki zaś to wreszcie nieco opóźniony początek realizacji dawno porzuconych marzeń, ale również początek odbudowania wiary w siebie jako kobiety. Dla obojga bohaterów to również nieoczekiwany początek relacji, w której za wszelką cenę kilka osób próbuje przeszkodzić ;). 

    Pisałam w tytule, że powieść ma tyleż samo wad, co zalet. Owszem, jest tu troszkę dziwacznej dramy, która jakoś mnie zniechęcała. Jest niefajna ex dziewczyna, niefajna asystentka Max'a, która w dodatku miesza między bohaterami, ile tylko może. Ale w tym wszystkim Kendall Ryan znalazła jednak równowagę, bo całą tę zbędną dramę jakoś zrównoważyła dojrzałą postawą głównego bohatera i za to plus. Główne postaci są fajne i nieprzerysowane, co też mi się podobało, ale za to romans wg mnie rozwijał się w nierównym tempie. Również kilka oklepanych wątków znalazło się w "The House Mate", za co mały minus. Generalnie jednak książkę czytało się lekko i łatwo. Nie jest zbyt długa, za co również u mnie plus, bo ostatnio mam alergię na fabuły rozciągane do granic wytrzymałości. Język, choć angielski, bardzo łatwy w odbiorze. Książka nada się więc na jakiś długi, jeszcze zimowy wieczór i na pewno dostarczy trochę rozrywki i to bez emocjonalnej huśtawki.

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil


czwartek, 20 lutego 2025

powiędła

 

podcięte, skradzione skrzydła zagubione
na dnie serca pustka
"nie poddawaj się jeszcze"
ból w tyle głowy
i  ból na policzku
zza chmury dymu wygląda
jaskrawe zwątpienie...

Sil

fot. Sil


poniedziałek, 17 lutego 2025

Przyznać się, kto wiedział, że dziś Dzień Kota ;)

 

Moja kocia nie jest pierwszym kotem w moim życiu, nie jest też pewnie ostatnim, choć w tej chwili zarzekam się, że tak właśnie będzie... ;) Dała mi popalić nie raz, bo choć w tym roku kończy jedenaście kocich wiosenek, zdarza jej się robić wszystko to, czego szanujący kot robić nie powinien. Zaczynając od przerabianiu na wiór mojej kanapy i nie tylko jej... a na puszeniu ogona na domowników kończąc :). Mimo wszystko, trudno mi sobie wyobrazić dom bez niej i dlatego z okazji tegorocznego Dnia Kota postanowiłam poświęcić jej niniejszy post ;).

Ściskam i pozdrawiam

Sil

fot. Sil





sobota, 15 lutego 2025

zmierzch, czyli wiersz, który mi się przyśnił

 

Zmierzch

zapada zmierzch i słońce nie świeci
w łóżkach rozespane, w łóżkach zaplątane
śnią na poduszkach umęczone dzieci
wokół nich okrycia świeżo rozkopana

wlepione spojrzenia w uśpione powieki
ile jeszcze nocy pod skrzydłami mamy?
zanim znikną z domu na lata, na wieki
i może przez wieki już ich nie spotkamy

ale teraz cisza, już zmierzch zapadł ciemny
i słońce odeszło, już księżyc nad nami
powoli mija zima, krajobraz wiosenny
przypomni, że los nasz budujemy sami

Sil



czwartek, 13 lutego 2025

Jedna z tych książek, do której komentarza się tu nie spodziewacie, czyli "Kapelusz Pani Wrony"

 

    Wpadła mi niedawno w ręce książka, którą możecie znać, jeśli jakimś cudem macie styczność ze współczesnymi lekturami klas 1-3 szkoły podstawowej ;). "Kapelusz Pani Wrony", którego pierwsze wydanie datuje się na 2009 rok jest autorstwa Danuty Parlak i zachwycił mnie zawiłym słowem, które według mnie może być nieco za trudne dla ośmiolatków, ale za to jak rozwija wyobraźnię! Przepięknie wydana, uroczo zilustrowana książka ma zaledwie sześćdziesiąt parę stron i dzieli się na cztery odrębne opowiadania. A najbardziej, jakimś cudem, ujęły mnie dwa ostatnie "Nic w Ogrodzie", gdzie abstrakcja jest wręcz ciężkawa ;) oraz to, o którym napiszę kilka słów więcej -  "Mikołaj, czyli historia pewnego bociana".

    Pierwsza, tytułowa część lektury, czyli "Kapelusz Pani Wrony" podobała mi się średnio. Drugie opowiadanko - "Wystraszek" już bardziej, ale też mnie nie porwało. Przy "Nic w Ogrodzie" ubawiłam się setnie a "Mikołaj, czyli historia pewnego bociana" mocno mnie ujęła. Choć każda z czterech części książki niesie za sobą wartościowe przesłanie, to właśnie w części czwartej znalazłam coś dla siebie. Coś, co chciałabym przeczytać będąc na etapie nauczania początkowego. "Mikołaj" to po prostu opowiadanko romantyczne :).

    Cała lektura "Kapelusz Pani Wrony" jest napisana lekkim, zabawnym językiem. Sporo tu słów, których dzieci nie usłyszą w języku potocznym i prawdopodobnie niektóre z nich będą wymagać objaśnień, ale i tak uważam, że treść napisana jest w lekkiej formie. Wspominałam o abstrakcji? Tak, jest jej tu dużo. Czytając "Nic w Ogrodzie" można się troszkę zaplątać. Nagromadzenie najróżniejszych powiedzonek ze słowem "nic" bywa naprawdę interesujące...

    "Mikołaj, czyli historia pewnego bociana" podstępnie uczy więcej, niż można by się spodziewać po lekturze dla klas 1-3 ze szkoły podstawowej. Opowieść jest nie tylko o przezwyciężaniu różnic, o tym, że miłość może pokonać wiele przeciwności, ale jeszcze uczy, że życie to sztuka wyborów, kompromisów... Że czasami trzeba poświęcić pewną część swojego życia, aby znaleźć coś wspaniałego. 

    Nie jestem pewna, czy ośmioletnie dzieci będą wstanie wyłuskać głębszy sens z lektury "Kapelusz Pani Wrony". Pewnie zależy to od nauczyciela. Może niektóre rzeczy zrozumieją dopiero z upływem lat. Ale nawet, jeżeli nie dotrze do ich małych serduszek, "co autor miał na myśli", myślę że mogą docenić lekki, dowcipny język książki. Na pewno pozycja ta będzie wspaniałą literacką przygodą.


Ściskam i pozdrawiam

Sil




fot. Sil


wtorek, 11 lutego 2025

Tak jakoś już jest, że w danej serii książek z reguły to, co podoba mi się najmniej, ma najlepsze oceny czytelników, czyli "The Play Mate" od Kendall Ryan

 

    Z wydanej w 2017 roku serii powieści "Roommates" od Kendall Ryan, zdążyłam przedstawić już pierwszą oraz czwartą a jednocześnie ostatnią część. Zostały więc dwie, które uzupełniają lukę. "The Play Mate" - druga część serii podobała mi się najmniej, ale nie chciałam zostawiać jej na koniec i, jak to zwykle bywa, to właśnie ta powieść od innych czytelników zebrała najlepsze oceny. 

    "The Play Mate" to opowieść o próbie sięgnięcia po wieloletnie marzenia. Nie tylko w sensie kariery zawodowej, w sferze miłosnej również. To historia młodziutkiej Evie, która dołącza do swojego starszego brata w ich rodzinnej firmie i która od wielu lat jest skrycie zakochana w najlepszym przyjacielu swojego brata, w Smithie. Smith również od jakiegoś czasu pała do ślicznej Evie uczuciem, ale w jego odczuciu siostra przyjaciela to zakazany owoc. Owszem, taki owoc kusi, ale Smith nie chce poświęcić przyjaźni dla miłości. Za bardzo zależy mu na przyjacielu, który jest dla niego jak rodzina. Co jednak zrobić, gdy serce nie sługa a piękna Evie nie ułatwia sprawy? Co jednak zrobić, gdy muszą na siebie codziennie patrzeć dzieląc wspólne biuro? Ta historia nie mogła skończyć się inaczej niż się skończyła :). A jak się skończyła? Sprawdźcie, jeśli macie ochotę... ;)

    Kendall Ryan specjalizuje się w krótkich, dynamicznych opowieściach, których fabuła choć najczęściej nieskomplikowana, nie pozwala się nudzić. I "The Play Mate" nie jest wyjątkiem od reguły. Owszem książkę czyta się dobrze, szybko, przyjemnie. Brak nadmiernej dramy, brak przerośniętych wątków pobocznych. Dlaczego więc mnie akurat ta powieść nie ujęła? Wiadomo, była przewidywalna do bólu, ale to nawet nie to. Wiadomo, że nie lubię tego całego "wara od mojej siostry/mojego brata". To również nie to. Po prostu książka była schematyczna, bohaterowie mieli mało wyraziste osobowości, MC początkowo sztuczna jak kwiaty w chińskim markecie (poprawiło się na szczęście po kilku rozdziałach) a główny bohater nieco zbyt tchórzliwy. Sceny intymne też jakieś takie przeerotyzowane, zbyt mało tam czuło się miłości. Nie mówię, że książka była zła, ale jednak ta dwudziestopięciorozdziałowa pozycja z całej serii podobała mi się najmniej. 

    Każda książka Kendall Ryan z serii Roommates to powieść, którą można przeczytać niezależnie od innych części. Każda to osobna historia niepowiązana ze sobą niczym poza tym, że w jakimś sensie bohaterowie dzielą ze sobą przestrzeń. Część pierwsza - małe mieszkanko, część druga - biuro, w części trzeciej, o której dopiero napisze - dom, w części czwartej łóżko, od którego wszystko się zaczyna ;).

    Jak już wspominałam, całą serię polecam. Nie jest to może literatura najwyższych lotów, ale jest bardzo miłym uzupełnieniem długiego, zimowego wieczoru. Język angielski jest tu prosty i przejrzysty. Weźcie sobie jeszcze kocyk i herbatkę i na pewno spędzicie miłe kilka godzin :).

Ściskam i pozdrawiam

Sil





fot. Sil

poniedziałek, 10 lutego 2025

krajobrazowanka

 

zamglony, zmrożony, stały i niezmienny
dlaczego krajobraz za oknem jesienny
nie pozwala zapomnieć o porze mijania
zwątpienia, melancholii, samobiczowania
złamania pieczęci na kartkach przeszłości
przy ogniu ukrytej szarej bezsilności
z miłości, ze smutku, z poranionej duszy
z szalonego serca, gdy serce poruszy
żeby tak można zacząć to wszystko od nowa
z niewinnością, gdy jednak pełna wiedzy głowa
gdyby tak odrodzić się jak wiosna po zimie
i na nowo budować swoje dobre imię

Sil

fot. Sil


piątek, 7 lutego 2025

Kilka krótkich ciekawostek o tym, jak kreuję moje bohaterki w powieściach

 

    Gdy zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem i publikowałam głównie moje krótkie opowiadania typu fan fiction, blogi były na tyle popularne, iż ich czytelników liczyło się w setkach tysięcy. I na mojego bloga(później blogi) zaglądało wówczas sporo ludzi. Wielu z nich prowadziło aktywną dyskusję pod postami, niektórzy zaś pisywali do mnie prywatne wiadomości czy maile. To ostatnie przemilczę, bo niektóre z tych maili sprawiły, że usunęłam blogi i na wiele lat przestałam publikować własne prace. Ale było też trochę e-listów, które bardzo lubiłam. Były fajne dyskusje i konkretne pytania, na które zdarzało mi się odpowiadać. Wśród nich bywały prośby o kilka informacji na temat tego, skąd właściwie czerpię inspirację, jak kreuję bohaterów itp.  Ponieważ w księgarniach jest już dostępna moja najnowsza (pierwsza napisana i wydana pod pseudonimem Silentia) powieść romantyczna "Tylko jeden dzień", pomyślałam, że przekażę Wam kilka ciekawostek na temat tego, jak powstawała postać głównej bohaterki - Ani.

    Ciekawostka nr 1: Gdy zaczynałam pisać "Tylko jeden dzień", główną bohaterką powieści była od razu dojrzała kobieta. Trzydziestoparoletnia bizneswoman, która z jednej strony robiła karierę i była spokojną, fachową osobą, a z drugiej ukrywała przed światem połamane serce. Była kobietą, która z pozoru bardzo szczęśliwa, skrycie tęskniła za przeszłością i za tym, czego w jej życiu zabrakło. Aby lepiej pokazać tę tęsknotę, często wyobrażałam sobie Anię, jako nieco wycofaną licealistkę, wracałam do czasów jej młodości w retrospekcjach, ale ciągle było mi za mało. W pewnym momencie stwierdziłam, że nie tak chcę poprowadzić fabułę. Uznałam, że dla pełnego obrazu muszę oddzielić te dwie osoby - Anię nastolatkę, o której czytamy w pierwszej części powieści oraz Anię dojrzałą kobietę, którą poznajemy w części drugiej.  

    Ciekawostka nr 2: Dziewięćdziesiąt procent moich bohaterek żeńskich, w tym Ania, to kobiety o określonym wyglądzie - drobnej budowy, z jasną skórą i włosami w kolorze przypominającym blond. Ale to nie oznacza, że główne bohaterki są identyczne w każdej napisanej przeze mnie historii. O nie! W mojej głowie każda wygląda zupełnie inaczej. Jest ciemny blond, platynowy blond, rudy/truskawkowy blond (bardzo lubię rudy blond :D), wielobarwny (ale zawsze naturalny!) blond, blond na granicy brązu itp. Także od drobnej budowy bywają odstępstwa. Akurat w powieści, którą dopiero przygotowuję do wydania i może ukaże się pod koniec roku, moja bohaterka będzie dość wysoka. Oczy moje bohaterki mają najczęściej, niebieskie, akwamarynowe bądź szare. Oprócz wzrostu i ogólnych określeń typu "drobna" czy "proporcjonalna", rzadko w swoich pracach podaję inne szczegóły budowy ciała uznając, że każdy może sobie wyobrazić bohaterkę jak lubi. 

    Ciekawostka nr 3: Moje bohaterki często są wegetariankami i to jedyne, co wprost mnie z nimi łączy. Oczywiście nie jest tak, że w każdej powieści o tym wspominam, ale jak już jest temat jedzenia to najczęściej przemycam gdzieś tę informację ;). 

    Ciekawostka nr 4: Nie jestem zwolenniczką "drastycznych" zmian w charakterze głównych bohaterów. Naturalne dojrzewanie - tak, przerysowana "przemiana"? Nie. I ta zasada zdecydowanie dotyczy Ani z "Tylko jeden dzień". ;)

    Myślę, że na tę chwilę wystarczy. Prawdopodobnie umieszczę jeszcze na read2sleep.pl kila ciekawostek o książce "Tylko jeden dzień", ale to za jakiś czas :). 


Ściskam i pozdrawiam

Sil


środa, 5 lutego 2025

Spacer po Wrocławiu, czyli krótka fotorelacja

 

Kochani!

Pogoda wczoraj była piękna, wiosenna wręcz, więc nie było sensu korzystać z komunikacji miejskiej w centrum Wrocławia. Z telefonem w ręku przeszłam przez zaułki mojego miasta. Nie zdążyłam uwiecznić wszystkiego, co chciałam, ponieważ to nie był spacer krajoznawczy a jedynie "przy okazji", ale mam dla Was kilka ujęć. Pomnik Kopernika (zdjęcie zrobione w biegu, z dystansu...), widok na fosę miejską, kilka bocznych alejek na Ostrowie Tumskim, Kluskowa Brama z jednej z najsłynniejszych wrocławskich legend i okolice Mostu Piaskowego. W tle będzie widać m.in. halę targową, Uniwersytet Wrocławski itp. :) Jest też nowoczesna rzeźba wraz z krótkim opisem historii pl. Dominikańskiego. No i krasnal ;).

Ściskam i pozdrawiam 

Sil












fot. Sil




wtorek, 4 lutego 2025

ukryta


spójrz w moje oczy w połowie ukryte 
kiedy powieki częściowo otwarte 
chowają się kości wątłe czasami 
w ubranie latami troski wytarte

spójrz, to są usta niemalowane,
których smaku nie pozna ust innych naskórek 
mówią, że były kiedyś słodkie i kochane 
lecz dziś im pod prąd i pod górę

i jeszcze popatrz na te blade dłonie
w zaciekach krwawych zadrapań przypadku
żyłam pełna życia i pełna nadziei 
dziś jestem w jej niedostatku

Sil

fot. Sil


Drzewa

 

Łyse, lekko zmrożone, porzucone nie tam gdzie trzeba, smutne lub pełne blasku


są drzewa lutowe.


Ściskam i pozdrawiam

Sil





fot. Sil


poniedziałek, 3 lutego 2025

Luty

 

A propos czasu, który zbyt szybko mija...

    Kochani, absolutnie nie wiem, jak to się stało, że wczoraj był sylwester a dziś mamy 3 lutego. Jeśli mnie ktoś pyta, nadal odpowiadam, że jest styczeń. Mamy pełnię zimy i choć w mojej okolicy śniegu brak, zrobiło się jakoś mroźniej. Ale dziś jest więcej słońca, więc w zasadzie powinnam czuć już zbliżającą się wiosnę. Chociaż jednak tego bym właśnie chciała, osobiście nadal jestem w późnej jesieni lub, co najwyżej, wczesnej zimie. Jeszcze nie dociera do mnie, że nowy rok zaczął się ładnych parę tygodni temu...

    Za nami pierwszy miesiąc 2025. Styczeń nie obfitował może w rekordową ilość postów na niniejszym blogu, ale jestem zadowolona, że znalazłam czas chociaż na tyle. A czego możecie spodziewać się na read2sleep.pl w lutym? Wierszy, fotorelacji z jednodniowych wycieczek, kilku ciekawostek o mojej najnowszej książce "Tylko jeden dzień", kilku recenzji/opinii na temat przeczytanych przeze mnie powieści (od Kendall Ryan i innych autorek), komentarzy do artykułów i pewnie kilku refleksji :). 

    Tym, którzy właśnie rozpoczęli ferie zimowe - miłego, zdrowego wypoczynku, tym którzy są jeszcze przed - miłego oczekiwania ;).

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil



Najpopularniejsze posty :)