Początkowo sądziłam, że dziś będę miała dla Was nową "recenzję" powieści romantycznej, ale okazało się, że weekend nie potoczył się dokładnie tak, jak miałam nadzieję. Nie zdążyłam ukończyć rozpoczętej lektury i nie jestem pewna, czy przez najbliższe kilka dni mi się to uda. Jeśli skończę do piątku - napiszę o niej w piątek, jeśli nie? Może uda mi się dodać stosowny post w następny poniedziałek. Ponieważ jednak w chwilach, gdy tylko mogę (czyli często, ale krótko), czytam również najróżniejsze artykuły proponowane mi przez moją aplikację do "prasówki", pewne emocje wzbudziły we mnie dwa z nich. A dokładniej dwa tematy, bo artykułów było więcej. Ok, właściwie to trzy tematy, ale na jeden chcę poświęcić cały, odrębny post, poza tym ten trzeci jest dla mnie dość kontrowersyjny i wolałabym przemyśleć go jeszcze raz na spokojnie...
Co więc będzie w niniejszym poście? Może najpierw o tym, czego nie będzie. Na read2sleep.pl nie będzie polityki. A teraz o tym, dlaczego... Osobiście nie rozumiem polityki, nie rozumiem polityków, nie rozumiem działań politycznych, poprawności politycznej... i, szczerze, nie chciałabym być na miejscu żadnego polityka, zwłaszcza tego, który wchodzi w skład rządu. Mimo to, gdy od pewnego czasu przed moje oczy trafiają artykuły na temat nielegalnej imigracji, zwłaszcza tej na granicy Polski z Białorusią, siłą rzeczy je czytam lub chociaż przeglądam. W miniony weekend przeczytałam/przejrzałam tego typu artykułów tak wiele, że dziś byłam naprawdę bliska, aby jakoś te informacje skomentować. Ale nie. Nie będę robić precedensu. Jedyne, co pragnę przekazać na ten temat to: bądźcie ostrożni w kategorycznych osądach tego, kto w tej kwestii ma rację oraz tego, jak kryzys migracyjny należy rozwiązać.
A teraz drugi temat, czyli zupełnie inny artykuł, który w miniony weekend zaplątał się przed moje oczy. Jest to artykuł ""Dobro" może być przemocą. Dlaczego "pluszaki" zmieniają się w dręczycieli?". Jeśli zastanawialiście się, o co chodziło w tytule dzisiejszego posta to śpieszę donieść, że określenie "pomyłka" dotyczyła właśnie tego artykułu z Newsweeka. A dlaczego "pomyłka"? Ponieważ czytając tytuł byłam pewna, że artykuł dotyczy czegoś zupełnie innego i dlatego właśnie w niego kliknęłam. Jednak już po przeczytaniu wstępu wiem, że się pomyliłam i nie chodzi tu o toksycznego, nadopiekuńczego partnera, ale bardziej o sytuacje "dramatyczne", które rzutują na późniejsze życie. W efekcie nie wykupiłam dostępu do artykułu, ale i tak zainspirował mnie on do poszukiwania w mediach innego tematu, którym jestem nico bardziej zainteresowana. Jeżeli znajdę przyzwoity tekst na temat "toksycznej nadopiekuńczości" partnera, wówczas możecie się spodziewać szerszego komentarza.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz