czwartek, 10 kwietnia 2025

Prawdy


nie kłamał dziś policzek, 
że łza sięgając bruku
z zimowych półcieni
odrodziła się wczoraj
czy też rano,
gdy z jeszcze ciepłej pościeli
sen odszedł nie wiadomo gdzie
ani po co
nie kłamała dłoń,
gdy sięgając czule
zza krat przerdzewiałych
chciała sięgnąć płatków
ani włosy nie mówiły fałszem,
gdy porwane wiatrem
przysłoniły wszystko

Silentia 


fot. Sil
 

niedziela, 6 kwietnia 2025

Coś

 

Będę czekała na ciebie
i świat cały
ten, który jest i ten, co nadejdzie
a może i dłużej, bo zgliszcza już z nadziei zostały
a ja ciągle czekam i tęsknię

i jest to nieodparte wrażenie o zmroku, że
coś przegapiłam
na coś nie zdążyłam
i teraz czekam, po łokcie urabiając
by tylko nie czekać bezczynnie

Sil


fot. Sil


sobota, 5 kwietnia 2025

Nareszcie się udało, czyli krótka fotorelacja z wiosennego spacerku po jednym z wrocławskich osiedli

 

    Wczoraj we Wrocławiu temperatura w cieniu przekroczyła 21 stopni. W słońcu czuło się, jak w pełni lata. Zrobiłam więc coś, na co miałam ochotę już od kilku miesięcy - wybrałam się na krótki, wiosenny spacer. Wszystko w rozkwicie, Wrocław tonie w kwiatach. Świeżość w każdym zakątku mojego miasta :).

Ściskam i pozdrawiam

Sil















fot. Sil


piątek, 4 kwietnia 2025

Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Czyli ciekawostki o pisaniu postów na read2sleep.pl oraz ciekawostki na temat mojej debiutanckiej powieści "Tylko jeden dzień"

 

    Kilka miesięcy temu pisałam, że na read2sleep.pl w najbliższym czasie będzie mniej recenzji powieści, choć bardzo chciałabym, aby było ich więcej. Niestety, posty z komentarzami do przeczytanych przeze mnie książek zajmują mi bardzo wiele czasu. Taką recenzję, nawet króciutką, piszę nie mniej niż półtorej godziny i rzadko mogę sobie obecnie pozwolić na spędzenie aż tyle czasu przy moim blogu. Dodam, że post taki jak ten, który właśnie piszę, zajmuje mi jakieś pół godziny do max 40 minut i to jest dla mnie spora różnica. Zastanawiacie się może, co zajmuje mi aż tyle czasu? Przecież to raptem kilkanaście-kilkadziesiąt zdań? Już wyjaśniam! Owszem, sam początek zajmuje mi tylko kilka minut... Następne pół godziny poprawiam tekst :). Wspominałam kiedyś, że jestem dyslektykiem i dysortografem, więc czytanie i wyłapywanie pewnych błędów trochę u mnie trwa, a nieraz i tak nie jestem w stanie wyeliminować ich wszystkich za jednym razem. Różnie bywało w okresie mojej szeroko rozumianej edukacji, ale ostatecznie nie pozwoliłam, aby te dysfunkcje, jak to nazywano, gdy byłam jeszcze dzieckiem, odebrały mi pasję i radość z czytania oraz pisania książek. Wpływa to jednak na moje możliwości czasowe, na długość mojej pracy. Druga sprawa, że jestem też osobą, która za każdym razem po przeczytaniu własnej pracy, znajduje jakąś lepszą jej wersję. Mogłabym przebudowywać posty itp. w nieskończoność, dlatego po kilku razach przestaję już je czytać. I to samo niestety dotyczy również moich powieści...

    Nie tak dawno wspominałam, że mam rozgrzebane co najmniej kilkanaście nowych powieści. I to od lat. Niektóre mają napisaną już połowę, inne tylko początek, jeszcze inne plan rozdziałów. Pewnie to dlatego do tej pory udało mi się wydać tylko jeden romans, czyli oczywiście dostępny od niedawna "Tylko jeden dzień". Gdy pisałam post na temat książki, wspominałam, że jej koncepcja zmieniała się w trakcie pisania. Ale najgorsze dla mnie jest to, że nawet, gdy już szczęśliwie znalazła się w księgarniach, ja nadal myślę, co jeszcze mogłam napisać inaczej...

    Minęły około dwa miesiące odkąd wydano moją książkę. I teraz krótka refleksja. Z czego jestem dumna, a co chętnie bym zmieniła w "Tylko jeden dzień". Dumna jestem z koncepcji i konstrukcji fabuły. Uważam, że jest ciekawa i zupełnie inna niż konstrukcja romansów, które sama czytałam. Ponieważ przeczytane przeze mnie pozycje z literatury pięknej można spokojnie liczyć w setkach, sądzę, że wiem, o czym piszę. Lubię klamrę, którą objęłam treść, lubię mój wyraźny rozdział na dwa etapy życia bohaterów. Lubię też moich bohaterów, choć nie wszystko w ich zachowaniu pochwalam ;). I jeszcze, choć to może nieco kontrowersyjne, jestem dumna z tego, że powieści "Tylko jeden dzień" nie przegadałam. Nie było w niej lania wody, co nieraz irytuje mnie w powieściach niektórych autorów. Ale uwaga! Tu nawet nie chodzi o długość książki. Są powieści bardzo długie, o których w żadnym razie nie powiedziałabym, że są pełne "lania wody", a są też krótsze niż moja, w których dostrzegam brak pomysłu na połowę treści i sztuczne "robienie wierszówki".

    A teraz druga strona medalu. Co najchętniej zmieniłabym w "Tylko jeden dzień". Szczerze, jest tylko jedna rzecz (na tę chwilę), która mi przeszkadza. Pisząc pierwszy etap powieści zastanawiałam się, czy nie napisać rozdziału o egzaminie dojrzałości moich bohaterów, ale później stwierdziłam, że nie ma to wielkiego znaczenia dla fabuły. Teraz bardzo często nachodzą mnie myśli, że może jednak było to trzeba napisać... 😅


    Jako ilustrację do niniejszego posta wklejam zdjęcie. Z ciekawości wpisałam przed chwilą w wyszukiwarkę internetową (w grafikę) tytuł swojej książki i oto zdjęcie tego, co zobaczyłam ;). 

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil


czwartek, 3 kwietnia 2025

"Wyznanie grafomana" nosi tytuł artykuł, który żywo mnie zainteresował, czyli krótki komentarz do tekstu z magazynu "Newsweek Polska"

 

    Jako, że w pewnym sensie jestem "świeżą" pisarką, prawdopodobnie powinno być we mnie więcej poparcia dla sprawy rozdmuchanej na cały kraj przez autorkę bestselerowych "Chłopek", a jednak nie do końca tak jest. Owszem, cieszę się, że przy okazji porusza się w naszym kraju sprawę rynku książki i jego problemów, ale jednak moje postulaty i moja osobista opinia jest nieco inna niż ta, którą prezentuje chociażby Joanna Kuciel-Frydryszak. Pisarka jest teraz na topie, ale zgadnijcie dzięki komu na tej górce się znalazła? Możliwe, że w połowie dzięki talentowi, ale niestety drugą połowę sukcesu zawdzięcza wydawnictwu, które w nią uwierzyło i ją wypromowało. I jest mi przykro, że się o tym zapomina. Nie tylko dlatego, że są tysiące pisarzy w Polsce, którzy nie mieli tyle szczęścia i ich rękopisy zaginęły gdzieś w przepełnionej skrzynce mailowej wydawnictw, ale również dlatego, że w tej całej dyskusji chodzi głównie nie o jakość literatury, poziom czytelnictwa, czy sprawiedliwy podział zysków z sukcesu (które w większości i tak przypadają sprzedawcom...). Za Krzysztofem Vargą, autorem tekstu "Wyznanie grafomana" z najnowszego magazynu "Newsweek" chciałam smutno powtórzyć. W tej całej burzy niestety chodzi tylko o pieniądze. I jeszcze, również za panem Vargą, chciałam dodać, że niedługo w Polsce osiągniemy większą liczę ludzi piszących niż czytających książki. Oczywiście jest tu póki co sporo przesady, ale kto wie, czy wkrótce nie stanie się to nową rzeczywistością i raczej w pierwszej kolejności zarówno pisarze, jak i wydawcy, powinni się martwić właśnie tą sprawą.

    Pan Krzysztof Varga, jak twierdzi w artykule, nie jest typowym pisarzem i raczej pisze jako hobby, nie widzi też nic złego w tym, żeby na co dzień zajmować się czymś innym niż pisanie i z czegoś innego się utrzymywać. Przypomina również, że wielu wielkich pisarzy oprócz swojej pracy artystycznej wykonywało zupełnie inny, "normalny" zawód. I to kolejna wypowiedź Pana Vargi, z którą się nie tylko zgadzam, ale również z którą się identyfikuję. Dla mnie bowiem pisarstwo również to po prostu "hobby". Piszę nie dlatego, że chcę na tym zarobić, bo jako zawód wybrałam zupełnie inną dziedzinę (akurat teraz jestem w trakcie zmian), piszę dlatego, że lubię opowiadać krótkie historie miłosne :). Samo to, że ktoś przeczyta moją książkę jest dla mnie nagrodą. Odkładam pieniądze, by wydać książkę i wydaję ją nie licząc specjalnie na zarobek. Tak, jak zapalony cyklista zbiera pieniądze, aby kupić sobie wymarzony rower a przyjemnością będą dla niego podróże na tym rowerze - tak ja piszę i dzielę się twórczością, a radością będzie dla mnie, jeżeli komuś przeczytanie mojej książki sprawi przyjemność.

    Na koniec dokładny cytat z felietonu "Wyznanie Grafomana" Krzysztofa Vargi (str. 21 Newsweek Polska nr 14/2025): "Jeśli decydujesz się na twórczość artystyczną, to bierzesz pod uwagę konsekwencje - czy jesteś pisarzem, czy aktorem, czy piosenkarzem. Uda się tylko nielicznym...".


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil



środa, 2 kwietnia 2025

Kwiecień już od wczoraj, ale wczoraj nikt by nie uwierzył ;)

 

    Nie przepadam za świętem Prima Aprilis, które od wielu lat kojarzy mi się z jednym, konkretnym i bardzo niefajnym żartem, dlatego i ja sama odpuściłam sobie wczoraj żartobliwy post na read2sleep.pl. Ale mogę Wam zdradzić, Drodzy Czytelnicy, że post miał dotyczyć mojej całkowicie negatywnej recenzji własnej powieści. Planowałam na końcu napisać wielkie PRIMA APRILIS i już. Teraz, jak o tym myślę, w sumie pomysł i tak nie był najmądrzejszy, więc może dobrze się stało, że jednak z niego zrezygnowałam... ;) 

    W marcu zajęta byłam intensywnym studiowaniem, toteż na niniejszym blogu niewiele się działo. W kwietniu, mam nadzieję, będzie nieco lepiej. Już na piątek planuję dla Was kilka ciekawostek dotyczących mojej powieści "Tylko jeden dzień", która ukazała się już parę tygodni temu. Jutro zaś odniosę się do pewnego artykułu z magazynu "Newsweek", który zawiera mnóstwo refleksji zbieżnych z moimi własnymi a dotyczących rynku książki w Polsce. Co jeszcze mam w planach na kwiecień? Marzy mi się fotorelacja, bo naprawdę za nimi tęsknię. Może uda się pójść na wiosenny spacer w połowie kwietnia i wówczas podzielę się kilkoma ujęciami na blogu lub chociaż na Instagramie. Planuję też recenzję jednej z historii z aplikacji Chapteres. Rzadko dodaję opinię o tych "tworach", ale tym razem mam coś do powiedzenia ;). Czeka też w kolejce kilka powieści do przeczytania, zakupiłam, zapłaciłam, zaczęłam... i nie miałam kiedy skończyć. Dni są już dłuższe, może znajdę chwilę. Pewnie dodam też jakiś wiersz, refleksję lub inny wycinek własnej twórczości.


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil




poniedziałek, 31 marca 2025

Silentia - Tylko jeden dzień, skąd problem z dostępnością?

 

Kochani! 

Doszły mnie słuchy, że mojej książki "Tylko jeden dzień" nie da się kupić. Zapytałam dziś w wydawnictwie, co się dzieje, że powieść jest niedostępna i otrzymałam informację, że są w trakcie zmiany hurtowni. Podobno w tym tygodniu książka powinna być ponownie dostępna. Osobiście nie mam wpływu na dystrybucję, ale i tak przepraszam za niedogodności :).

Ściskam i pozdrawiam

Sil

niedziela, 30 marca 2025

To nie takie proste, czyli komentarz do artykułów i filmików o "karmieniu biednych i głodnych"

 

    Pomiędzy faktami z kraju i ze świata, czytuję/oglądam czasem krótkie informacje o pomaganiu biednym, głodnym, bezdomnym. Często czytam, że ludzie są bez serca, bo jak można przejść obojętnie wobec potrzebujących? Jest kilka stron, które nagrywają propagandowe filmiki o niesieniu pomocy na ulicy przez zwykłych ludzi. Już pomijam fakt, że kłóci się to z akcją społeczną "Nie pomagaj na ulicy", bo tu niech każdy oceni, która "propaganda" jest bliższa jego sercu, ale bardziej chciałam przypomnieć, że niestety często ludzie o wielkich sercach, którzy nie mogą przejść obojętnie wobec cierpienia drugiego, dają się po prostu oszukać. Osobiście dałam się nabrać dwa razy, jako młoda studentka (dlatego obecnie pomagam już tylko wybranym przez siebie, dokładnie sprawdzonym fundacjom), ale była też sytuacja wśród moich bliskich, która szczególnie mnie ubodła i, o której chciałam krótko opowiedzieć. 

    Było to już parę lat temu. Siostra mojej babci przeszła akurat na emeryturę i cieszyła się słonecznym dniem na swoim balkonie przy niewielkim mieszkanku. Emeryturę miała taką sobie, ale nigdy nie narzekała. Jest to osoba, która pomimo braku większego wykształcenia, posiada wiele taktu, wrodzonej inteligencji, gospodarności. Jest jednak również osobą o wielkim sercu, która nigdy nie przeszła obojętnie wobec tych, którzy potrzebowali wsparcia. Tamtego popołudnia ktoś zapukał do jej drzwi i ciocia otworzyła sądząc, że to sąsiadka. Zamiast tego na progu stał młody mężczyzna, który powiedział jej, że jest w ciężkiej sytuacji materialnej i poprosił o coś do jedzenia. Moja ciocia oczywiście nie wpuściła go do mieszkania, ale poprosiła, żeby zaczekał. Pobiegła do kuchni i zapakowała mu wielką torbę własnego jedzenia, niewiele zostawiając dla siebie. Podała mężczyźnie reklamówkę, życzyła smacznego i wróciła na balkon. Tak się złożyło, że naprzeciwko okien mojej cioci był kontener na odpadki. Moja ciocia w szoku zobaczyła, jak młody mężczyzna, któremu właśnie oddała prawie całe swoje zapasy grzebie w torbie od niej i powoli wyrzuca wszystko do kosza. Na końcu cisnął do śmieci całą torbę i poszedł do następnego bloku... Sytuacja była kuriozalna. Jeśli tak naprawdę nie chciał jedzenia, po co prosił? Licząc, że ktoś na odczepnego da kilka złotych? A jeżeli nawet tak, to po co wyrzucił dobre, hermetycznie zapakowane jedzenie? Mógł to już zostawić obok kosza, to może ktoś inny by sobie wziął. Cioci było naprawdę przykro i żal jedzenia, które by jej starczyło na dłuższy czas.

    Niech ta historia służy Wam, Drodzy Czytelnicy, ku przestrodze. Sytuacje są różne, nieraz wyglądają wiarygodnie, ale są zwyczajnym oszustwem. Pomaganie jest piękne, ale warto dobrze przemyśleć, gdzie skierujemy nasze wsparcie.

Ściskam i pozdrawiam

Sil



    

    

środa, 26 marca 2025

Lekka

 


Unoszę się ponad rzeczywistością
Nierzeczywistość przytulam
Serce bije w innym rytmie
Wygrywa melodię - spełnione

Chciałam iść do przodu nie oglądając się za siebie
Lecz jednak przystanęłam
Cieszę się chwilą tą tu i tą teraz
Żyję, choć obumieram

Sil


niedziela, 23 marca 2025

Znowu te "złe wydawnictwa", czyli publiczna dyskusja o wynagrodzeniu za "Chłopki"

 

    Długo wahałam się, czy wypowiadać się na temat afery autorsko-wydawniczej rozpoczętej niedawno przez panią Joannę Kuciel-Frydryszak, czyli autorkę (z jakiegoś powodu) bestselerowych "Chłopek" i wreszcie dojrzałam do tego, aby napisać kilka słów. Pisałam już kilkakrotnie o rynku wydawniczym w Polsce i nie twierdzę, że nie jest on patologiczny, jednak sposób pokazania problemu przez panią Joannę nie bardzo mi się podoba. Osobiście uważam, że dyskusja na temat rynku książki jest potrzebna, są potrzebne pewne zmiany, natomiast jako osoba, która umów dotrzymuje, nie jestem pewna, czy podoba mi się miejsce i sposób rozpoczęcia dyskusji. Początkowo planowałam poddać w niniejszym poście krytyce obecne działania pani Joanny, ale zmieniłam zdanie. Nie będę tłumaczyć, co moim zdaniem jest tu nie tak, zamiast tego zamieszczę kilka postulatów zmian, które wg mnie jako autorki powinny mieć miejsce na rynku wydawniczym. 

    1. Zamiast walki o wyższe wynagrodzenie z wydawnictwem już po tym, jak autorowi UDAŁO się osiągnąć sukces a nie przy podpisywaniu umowy, uważam, że w umowie wydawniczej powinno się zawierać ZAWSZE co najmniej dwa zapisy dotyczące wynagradzania autora. Powinna być ustalona stawka początkowo, czyli od każdej sprzedanej sztuki autor powinien dostawać kwotę/procent w jakieś wysokości. (Stawka niższa, bo występuje ryzyko po stronie wydawnictwa.) Natomiast, jeśli książka uzyska status bestseleru, czyli np. zostanie sprzedane co najmniej 100 000 egzemplarzy dzieła, wówczas autorowi automatycznie wynagrodzenie powinno rosnąć i od każdej następnej sztuki powinna być nowa stawka np. 25 procent lub więcej. Uważam, że konieczność takiego zapisu w każdej umowie wydawnictwo-autor powinna być uregulowana prawnie. 

    2. Poszanowanie dla nowego autora. Uważam, iż dla każdego wydawnictwa działającego na zasadzie otwartej, czyli takiego, który czeka na nadsyłanie propozycji wydawniczych, powinien istnieć obowiązek ustosunkowania się do każdego nadesłanego tekstu. Nie mówię, że ma to być recenzja, analiza krytyczna itp. Jednak nie może być tak, że autor czeka miesiącami na odpowiedź, która nie nadejdzie, bo wydawnictwa zasłaniają się brakiem czasu. Później autor nie wie, czy jego tekst w ogóle został wyjęty ze skrzynki odbiorczej, czy nie utknął w SPAM, czy ktoś go nie usunął przez przypadek, czy paczka nie zaginęła (jeśli propozycja jest w formie wydrukowanego dokumentu). Wydawnictwa zasłaniają się brakiem mocy przerobowych, więc mam rozwiązanie. Nie masz teraz możliwości sprawdzenia nadesłanego tekstu, bo brakuje ludzi? Zawieś przyjmowanie propozycji wydawniczych. Proste. Jeśli w czasie zawieszenia ktoś wysyła tekst, musi się liczyć, że nigdy nie otrzyma odpowiedzi. W każdym innym przypadku powinien otrzymać odpowiedź i wtedy wie, że jeśli np. e-mail zwrotny nie nadszedł do powiedzmy trzech miesięcy, to trzeba wysłać propozycję jeszcze raz, gdyż zaginęła w akcji.

    3. W umowie wydawniczej powinny być wyszczególnione koszty, które ma ponieść wydawnictwo. Np. redakcja, korekta, skład, reklama. Mogą być widełki, może być kwota nie niższa niż, ale autor powinien wiedzieć, ile będzie kosztować wydanie jego książki.

    4. Autor powinien być gorliwie informowany, że cena okładkowa nie oznacza automatycznie ceny sprzedaży. Często jest tak, że autor widzi na okładce kwotę np. 50 zł i sądzi, że jego honorarium (powiedzmy 10 procent) będzie obliczone od tej kwoty, podczas gdy księgarnie proponują cenę sprzedaży książki za np. 30 zł. Wielu autorów tego nie wie. Zysk ze sprzedaży będzie wówczas przecież znacznie niższy niż oczekiwany.  

    5. Przenoszenie autorskich praw majątkowych. Temu jestem przeciwna i dlatego, wielu wydawnictw nawet nie będę brała pod uwagę przy ewentualnych próbach wydania kolejnej książki. Jestem za licencją a nie przeniesieniem praw. Moim zdaniem autor powinien zachowywać nie tylko prawa autorskie osobiste, ale również majątkowe. 

    6. Rozliczenie roczne za książkę mi nie przeszkadza, ale być może dlatego, że nie jestem "zawodową pisarką", ale "pisarką hobbystyczną". Uważam, że tę kwestię można zostawić do negocjacji przy podpisywaniu umowy. Przecież jeśli autor jest "pisarzem zawodowym" to nie tak, że napisze tylko jedną książkę, z której będzie się już utrzymywał do końca życia. Myślę, że można zająć się tym tematem przy okazji, ale nie jest on tak palący jak np. kwestia zapisu bestselerowego w umowie.

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil



piątek, 21 marca 2025

przysłony

 

nieraz miłość zaciemnia nam oczy
a później ból je otwiera
lecz nim zdążymy odzyskać wzrok
przysłania go znów nadzieja

Sil


fot. Sil


niedziela, 16 marca 2025

Refleksja na niedzielę

 

    Kochani, jeszcze trochę czasu upłynie, zanim wrócę do czytania powieści przed snem. Obecnie czytam tyle materiałów ze studiów, że na nic więcej nie zostaje mi czasu. Co za tym idzie, jeszcze minie dłuższa chwila, zanim wrócę do aktywnego komentowania książek na read2sleep.pl. Ale mam dziś pewną krótką refleksję na niedzielę. 

    To, na co mam czas, gdy czekam na autobus, pracuję w kuchni itp., to krótkie artkuły w Internecie na najróżniejsze tematy. Czasem, choć coraz rzadziej, czytam również komentarze do nich. Do samej jakości komentarzy nie będę się tym razem odnosić, chciałabym jednak skomentować bardzo częste zdanie czytelników, które przewija się w komentarzach. "Ludzie są w dzisiejszych czasach coraz gorsi." lub  "Kiedyś nie było czegoś takiego!" Otóż, Kochani, ludzie oczywiście się zmieniają, mają wiele nowych wartości, wiele oczekiwań, ale jedno się nie zmieniło. Ludzie są różni - dobrzy, źli, głupi i mądrzy (w jakimś zakresie). Głupota pociąga zło, mądrość często pociąga dobrać. Jest cała masa odcieni szarości pomiędzy bielą i czernią. Nie, to się teraz nie zmieniło i tak, kiedyś też to było. A dlaczego tak wielu z nas sądzi, że "kiedyś tego nie było"? Proste, bo kiedyś mieliśmy bardzo ograniczony dostęp do informacji. To nie ludzie stali się gorsi, lecz nasza wiedza stała się lepsza, łatwiejsza do zdobycia. Kiedyś, żeby dowiedzieć się o pożarze w innym mieście musieliśmy czekać na jakąś wzmiankę w prasie, w dzienniku telewizyjnym itp. Dziś aplikacja w naszych smartfonach podaje nam tę informację niemal w czasie rzeczywistym. To samo dotyczy ludzkich przewinień. Kiedyś o zbrodni wiedzieli ci, co byli w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Dziś po paru godzinach można znaleźć wzmiankę w Internecie. 

    Dziennikarstwo też jest inne niż kiedyś. Nastawione na zysk i sensację. Żeby internetowy portal zarabiał, użytkownik musi kliknąć w link z artykułem. Żeby tak się stało, tytuł musi być szokujący lub w inny sposób chwytliwy. Czasem zszokowani, komentujący ludzie bez przeczytania całego tekstu, na podstawie tytułu piszą swoje opinie. To też może fałszować ich postrzeganie rzeczywistości.

    Pamiętajmy, że tytuły artykułów nieraz nijak się mają do informacji w tekście. Pamiętajmy o ostrożności w naszych ocenach.

    Dzisiejsza ilustracja to zimowy malunek w oknie, który wykonała Matka Natura. :) Z jakiegoś powodu wydaje mi się, że pasuje ;).

    Ściskam i pozdrawiam

    Sil


fot. Sil


czwartek, 13 marca 2025

Wiosna, lato, jesień, czyli dzisiejsza pogoda nie nastraja mnie optymistycznie

 

Wiosna, lato jesień...

Zimno, choć prawie wiosna, zaspane otwierasz oczy, zbudzone deszczem i wiatrem porannego niepokoju
Przewracasz się na poduszce, czasem zegary kłamią
Sprawdzasz jeszcze dwa razy, by odkryć ukrytą w nich prawdę

Smutny, bez mocy w ramionach, sięgasz po szklankę wody, lecz nie ma jej obok łóżka, nie miałeś głowy wczoraj...

A później jest przekonanie, że jednak jakoś to będzie
pójdziesz załatwiać sprawy, rzucisz się do wirówki

I nagle wieczór nastaje, więc, senne zamykasz oczy

Wczoraj byłeś latem, dziś nagle pachniesz jesienią...

Sil


fot. Sil


poniedziałek, 10 marca 2025

Klęska urodzaju

 

    Zastanawiacie się pewnie, gdzie podziały się moje "recenzje" do przeczytanych książek? Ano czekają na swoją kolej, aż wygospodaruje na nie choć odrobinę czasu. Niestety nawet teraz, gdy zasiadam do pisania posta, wiem jedno - mam najwyżej kwadrans, tymczasem na napisanie komentarza do książki potrzebuję około półtorej godziny. Tak, wiem, że moje posty wcale nie są takie długie, ale jednak, aby opinia o książce miała ręce i nogi, potrzebuję na nią więcej czasu niż go obecnie mam. Już pomijając fakt, że ostatnio zamiast czytać powieści romantyczne, wieczorami czytuję... wykłady z pedagogiki :). Nie narzekam, bo to niezwykle ciekawe, ale pewnie niekoniecznie to coś, o czym chcielibyście przeczytać na read2sleep.pl.

    Jeśli zastanawiacie się, o co chodzi z tytułem dzisiejszego, krótkiego posta, to już wyjaśniam. Otóż rozważałam dziś, jaką powieść chciałabym ukończyć jako następną. "Tylko jeden dzień" macie już w księgarniach, "Sekret zmieniający życie" czeka na publikację, a oprócz tego mam uwaga KILKANAŚCIE innych, rozpoczętych powieści romantycznych, w tym jedną o delikatnych cechach kryminału (bardzo delikatnych!) i dwie fantasy. Przeglądałam niedawno to, co mam i naprawdę nie mogę się zdecydować, co teraz. Skaczę więc z kwiatka na kwiatek, ale jak tak dalej pójdzie, przy tej ilości rozpoczętych książek i przy deficycie czasu na moje pisarskie hobby, kolejną powieść ukończę za kilka lat. Mam plan! Nie ma zbyt wiele osób, które wiedzą, że piszę, ale zamierzam przeprowadzić z nimi mały wywiad przez komunikator internetowy i zaciągnąć opinii. A może ktoś z Was, Kochani, ma ochotę mnie wesprzeć w decyzji? Wśród tego co mam, najbardziej kuszą mnie trzy rozgrzebane prace:

1. Tata dla małej księżniczki - książka pisana w trzech narracjach - kobiety, mężczyzny i małej dziewczynki. Opowieść z traumą w tle.

2. Dziewczyna ze wzgórz - od przyjaźni i kontrowersji do miłości: kategoria młodzi dorośli.

3. Hunter - historia dojrzałych ludzi, którzy "chcieli by, ale boją się". 

Co powiecie?


Ściskam i pozdrawiam

Sil


sobota, 8 marca 2025

Dzień kobiet

 

    Nie chodzi o to, aby manifestować swoją kobiecość, ale by znać swoją wartość dla swojego własnego zdrowia. Przez wieki uczono nas, że dziewczynka musi być cicha i skromna, miła i usłużna i za tę naukę zapłaciłyśmy jako kobiety pewną cenę. W tak wielu środowiskach wciąż bowiem uważa się, że kobieta jest od mężczyzny gorsza. Nie jest. Nie jest też lepsza. Jest po prostu inna. Świat jest różnorodny i każda z płci odznacza się pewnymi cechami tak fizycznymi, jak i emocjonalnymi. Nie trzeba na każdym kroku udowadniać, że możemy to samo, co mężczyźni. Trzeba odróżnić prawa natury, od praw człowieka. Jesteśmy silne, potrafimy znosić wiele. Ale jesteśmy też ważne. Równie ważne jak każdy człowiek na świecie, niezależnie od tego, czy jest kobietą, czy mężczyzną.

Sil


fot. Sil


piątek, 7 marca 2025

cisza inaczej

 

w śpiewie ptaków - cisza
w warczących od siódmej maszynach
w piasku rozpylonym przez wiatr
w słońcu na wysokości oczu

jest cisza przedwiosennej nadziei
i cisza wszystkich spraw,
które niczym uderzenie serca
są gdzieś tam
do załatwienia

Sil

fot. Sil


wtorek, 4 marca 2025

Porzucone pasje...

 

    Życie to kwestia wyborów. Wiem, że truizm, ale niestety prawdziwy. Życie to nie książka fantasy i nie można mieć wszystkiego. Chcąc czy nie, z pewnych rzeczy musimy rezygnować, by zrobić miejsce dla innych...

    Wśród moich licznych pasji znajdowało się przed lat również rysowanie. Rysowałam od najmłodszych lat, różnymi technikami, z różnym skutkiem. Moje prace dalekie były od dzieł sztuki, jednak czynność tę szczerze lubiłam. Któregoś dnia, gdy byłam starszą nastolatką zafascynowaną japońskim anime - Sailor Moon, miałam ochotę nauczyć się rysować również mangę. Oczywiście nie miałam na to czasu, więc musiałam w końcu zrezygnować ze swoich prób. Po latach zapomniałam nawet, że takie podjęłam...

    Wczoraj odwiedziła mnie moja Mama. Przywiozła mi pudełko różności, które znaleźli z Tatą gdzieś na dnie szafy w piwnicy. Na wierzchu była biała teczka. Mama wyjęła ją i powiedziała, że pewnie będę chciała to zatrzymać. To było dziwne uczucie znów widzieć te rysunki, szkicowane węgielkiem przez moją niewprawną rękę. 

    Teczka przyniosła mi trochę nostalgicznych uczuć, trochę zadumy nad tym, z czego w życiu musiałam zrezygnować...

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot./rys. Silentia


niedziela, 2 marca 2025

w leju po bombie


w polu szerokim
w leju po bombie
gdzie woda wszystko ukryła
zadomowiły się ptaki krzyczące
o wiośnie i nowym życiu

w sercu miasta wyrwane, spalone
popioły użyźnią ziemię

nad resztką granitu. płyty nagrobnej
jest człowiek wpatrzony w nicość

czasami koniec zwiastuje początek
czasami jest tylko końcem

pod ziemią cmentarza ukryto nadzieję
lecz pozostała wspomnieniem

Sil

 

sobota, 1 marca 2025

Marzec...

 

    Gdy ktoś mnie zapyta, kiedy zaczyna się wiosna, zawsze odpowiadam "To zależy od tego, kto odpowiada". 21 marca mamy pierwszy dzień wiosny/wiosnę kalendarzową, około 20 marca jest wiosna astronomiczna, 1 marca zaś... wiosna meteorologiczna :). Patrząc więc na ostatni punkt, chciałabym uroczyście ogłosić nadejście WIOSNY! Tak, wiosna to zdecydowanie moja ulubiona pora roku, nawet jeżeli akurat dziś leje, wieje, jest szaro, zimno i odechciewa się wszystkiego :D. Ale piękno wiosny polega na tym, że zwiastuje nowy początek. Jest symbolem odrodzenia się i nowego życia. Za to ją kocham.

    Luty minął mi błyskawicznie i obawiam się, że marzec przeleci jeszcze szybciej. Chciałabym powitać nowych Czytelników na read2sleep.pl, ale również podziękować tym, którzy zaglądają tu od dawna, pomimo nieco dłuższych przestojów w publikacjach. Miło by mi było, gdybyście od czasu do czasu zostawili po sobie jakiś ślad. 

    Minął miesiąc od premiery mojej książki, pierwszej powieści wydanej pod pseudonimem Silentia. Jest to oczywiście "Tylko jeden dzień", na temat którego od czasu do czasu piszę różne ciekawostki. W marcu również pojawi się pewnie coś z tego zakresu. A czego więcej możecie się spodziewać na read2sleep.pl w bieżącym miesiącu? Oczywiście jakichś komentarzy do przeczytanych przeze mnie powieści, głównie anglojęzycznych. Jest tego ostatnio nieco mniej, ponieważ studia podyplomowe, które podjęłam pół roku temu, zabierają znacznie więcej czasu niż sądziłam... Na niniejszym blogu spodziewać możecie się również mojej szerokorozumianej twórczości, a jeśli złapię pogodny dzień, może pojawi się również jakaś fotorelacja.

Ściskam i pozdrawiam

Sil

fot. Sil


wtorek, 25 lutego 2025

Bolączki pisarki, czyli jak powstawało "Tylko jeden dzień" i nie tylko ;)

 

    Kilka tygodni temu ukazała się oficjalnie moja pierwsza powieść wydana pod pseudonimem Silentia. Jest to oczywiście romans - "Tylko jeden dzień". Koncepcja powieści powstała wiele, wiele lat temu, zaś sam proces pisania swój punkt kulminacyjny miał w roku 2023. Oczywiście nie była to jedyna książka, nad którą pracowałam, co dodatkowo rozwlekało moje pisanie w czasie. Oprócz "Tylko jeden dzień" powstawał bowiem "Sekret zmieniający życie", który czeka w kolejce do wydania, powstało też kilka tomików wierszy i jeszcze kilka innych powieści, obecnie w różnych stopniach zaawansowania.

    Jako czytelniczka, dawno temu, jeszcze będąc nastolatką, zastanawiałam się, jak cały proces pisania wygląda od kuchni. Myślałam o tym, jak powstają powieści, gdzie pisarze znajdują inspirację, na ile jest ona zakorzeniona w ich życiu codziennym itp. Zastanawiałam się również, co sprawia im największą trudność. Myślę, że to bardzo indywidualna sprawa, ale z chęcią podzielę się kilkoma informacjami na temat tego, co sprawia największą trudność mi. Otóż największą trudność sprawia mi skupienie się na tylko jednej książce...

    Kiedy zaczynam pisać książkę, mam milion pomysłów na minutę i mam ogromną trudność, aby ukończyć dany tytuł, zanim rozpocznę pisanie następnego. W ten sposób w moim folderze z pomysłami czy rozpoczętymi powieściami pojawiają się co rusz nowe pliki, ale już folder z powieściami, których pisanie ukończyłam jest dość ubogi. A nawet jeśli już mam takie prace to za każdym razem, gdy do nich zaglądam, zaczynam coś poprawiać, zmieniać, więc czasami z prac ukończonych znów stają się pracami w trakcie pisania. Nawet czytając wydany już przecież "Tylko jeden dzień" wciąż zastanawiam się, dlaczego jakiegoś fragmentu nie napisałam trochę inaczej i, czy nie lepiej byłoby, gdyby brzmiał tak albo siak. Nieraz irytuje mnie to do tego stopnia, że jestem zła, że jeszcze dłużej nie zwlekałam z wydaniem książki... Ostatecznie postanowiłam więc, że przez jakiś czas nie będę zaglądać do swojej powieści. I tak niczego już nie zmienię, więc po co się stresować? ;)

    Drugim największym problemem, z którym się zmagam podczas pisania jest oczywiście brak czasu... Pisanie nie jest moim zawodem a bardziej hobby i dlatego, póki co, trudno wygospodarować mi czas na tworzenie moich historii. Na co dzień nie jestem w stanie zasiąść do pisania na dłużej niż godzina czy dwie i to tylko w dni powszednie, w rezultacie więc zanim wciągnę się w proces twórczy, muszę już kończyć i brać się za coś innego. To mnie irytuje i nieraz zniechęca, bo po co zaczynać, jeśli po kilku zdaniach muszę kończyć?

    Zbyt zwięzły język to mój kolejny problem, ale wynika z kwestii poprzedniej. Brak czasu powoduje, że zamiast skupić się na opisie sceny z książki, staram się napisać ją jak najszybciej. Później zauważam, że moje opisy są zbyt zwięzłe. Zaczynam je poprawiać i pisać "jak należy", ale to tylko wydłuża proces. Przypuszczam, że gdybym na spokojnie podeszła do opisów za pierwszym razem, udałoby mi się je wykonać szybciej... :)

    Blokada twórcza. Miewam blokady twórcze z różnych powodów. Np. gdy wydaje mi się, że piszę coś na oklepany temat lub, gdy uznam, że moje historie nie są zupełnie oryginalne. Czytam sporo książek i, gdy znajdę coś podobnego do tego, co właśnie napisałam, zaczynam zastanawiać się, czy ma sens pisanie kolejnej powieści o takim a nie innym problemie. Są też inne powody moich blokad. Czasami zmęczenie prozą życia sprawia, iż nie widzę sensu tworzyć kolejnej powieści, której być może i tak nigdy nie wydam. Wtedy sobie myślę, że szkoda tracić tak deficytowy produkt jak mój wolny czas.

    Na koniec coś z innej beczki, drobna ciekawostka na temat powieści "Tylko jeden dzień". Wiecie już, że początkowo książka miała nosić tytuł "Dwadzieścia lat bez ciebie", ale nie wiecie, że gdy wybierałam tytuł dla całości po zmianie koncepcji, najpierw przyszedł mi do głowy tytuł anglojęzyczny "Just one day" ;). Tylko jeden dzień zdecydował o tym, że książka ostatecznie powstała, tylko i aż jeden dzień. Jeden, konkretny dzień po prostu :).

Ściskam i pozdrawiam 

Silentia


piątek, 21 lutego 2025

Książka, która ma tyleż samo wad, co zalet, czyli trzecia część serii Roommates od Kedanll Ryan

 

    Wydana w 2017 roku, jak zresztą cała seria Roommates autorstwa Kendall Ryan, książka "The House Mate" to trzecia, przedostatnia w serii anglojęzyczna powieść romantyczna. O częściach pierwszej, drugiej i czwartej już zdążyłam Wam wspomnieć we wcześniejszych postach, ale i "The House Mate" warta jest kilku słów na read2sleep.pl. Podobnie jak wszystkie inne książki z serii nie jest to może literackie arcydzieło, jednak dla wielbicielek niezbyt ciężkich romansów, do których i ja należę, jest pozycją wartą poznania. 

    Fabuła rozpoczyna się w sposób dość ciekawy. Otóż do Maxa, dojrzałego mężczyzny, który z wyboru jest singlem i nie ma najmniejszej ochoty na stały związek, przyjeżdża jego była "partnerka". Ale nie jest sama. Przywozi ze sobą malutką, zaledwie roczną dziewczynkę i informuje Maxa, że dziecko jest jego. Bez wielu słów wyjaśnienia, zostawia zszokowanemu mężczyźnie maleństwo oraz kilka rzeczy i odjeżdża. Zaś Max jednego jest pewien, nigdy swojej córki nie porzuci, ale również nie ma najmniejszego pojęcia, jak się nią zaopiekować. W trybie błyskawicznym chce zatrudnić nianię, która zamieszka w jego domu i pomoże mu w wychowaniu córki. Gdy jednak na progu zjawia się śliczna, skromna Addison, którą los niezbyt przyjemnie doświadczył i, która desperacko próbuje wjechać ze swoim życiem na właściwy tor, Max nie spodziewa się, że nie tylko jego maleńka córeczka pokocha sympatyczną i ciepłą nianię.

    "The House Mate" to opowieść o nowych początkach w różnym słowa tego znaczenia. Dla głównego bohatera jest to początek rodzicielstwa, początek nowych pragnień, nowego życia. Dla głównej bohaterki zaś to wreszcie nieco opóźniony początek realizacji dawno porzuconych marzeń, ale również początek odbudowania wiary w siebie jako kobiety. Dla obojga bohaterów to również nieoczekiwany początek relacji, w której za wszelką cenę kilka osób próbuje przeszkodzić ;). 

    Pisałam w tytule, że powieść ma tyleż samo wad, co zalet. Owszem, jest tu troszkę dziwacznej dramy, która jakoś mnie zniechęcała. Jest niefajna ex dziewczyna, niefajna asystentka Max'a, która w dodatku miesza między bohaterami, ile tylko może. Ale w tym wszystkim Kendall Ryan znalazła jednak równowagę, bo całą tę zbędną dramę jakoś zrównoważyła dojrzałą postawą głównego bohatera i za to plus. Główne postaci są fajne i nieprzerysowane, co też mi się podobało, ale za to romans wg mnie rozwijał się w nierównym tempie. Również kilka oklepanych wątków znalazło się w "The House Mate", za co mały minus. Generalnie jednak książkę czytało się lekko i łatwo. Nie jest zbyt długa, za co również u mnie plus, bo ostatnio mam alergię na fabuły rozciągane do granic wytrzymałości. Język, choć angielski, bardzo łatwy w odbiorze. Książka nada się więc na jakiś długi, jeszcze zimowy wieczór i na pewno dostarczy trochę rozrywki i to bez emocjonalnej huśtawki.

Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil


czwartek, 20 lutego 2025

powiędła

 

podcięte, skradzione skrzydła zagubione
na dnie serca pustka
"nie poddawaj się jeszcze"
ból w tyle głowy
i  ból na policzku
zza chmury dymu wygląda
jaskrawe zwątpienie...

Sil

fot. Sil


poniedziałek, 17 lutego 2025

Przyznać się, kto wiedział, że dziś Dzień Kota ;)

 

Moja kocia nie jest pierwszym kotem w moim życiu, nie jest też pewnie ostatnim, choć w tej chwili zarzekam się, że tak właśnie będzie... ;) Dała mi popalić nie raz, bo choć w tym roku kończy jedenaście kocich wiosenek, zdarza jej się robić wszystko to, czego szanujący kot robić nie powinien. Zaczynając od przerabianiu na wiór mojej kanapy i nie tylko jej... a na puszeniu ogona na domowników kończąc :). Mimo wszystko, trudno mi sobie wyobrazić dom bez niej i dlatego z okazji tegorocznego Dnia Kota postanowiłam poświęcić jej niniejszy post ;).

Ściskam i pozdrawiam

Sil

fot. Sil





sobota, 15 lutego 2025

zmierzch, czyli wiersz, który mi się przyśnił

 

Zmierzch

zapada zmierzch i słońce nie świeci
w łóżkach rozespane, w łóżkach zaplątane
śnią na poduszkach umęczone dzieci
wokół nich okrycia świeżo rozkopana

wlepione spojrzenia w uśpione powieki
ile jeszcze nocy pod skrzydłami mamy?
zanim znikną z domu na lata, na wieki
i może przez wieki już ich nie spotkamy

ale teraz cisza, już zmierzch zapadł ciemny
i słońce odeszło, już księżyc nad nami
powoli mija zima, krajobraz wiosenny
przypomni, że los nasz budujemy sami

Sil



czwartek, 13 lutego 2025

Jedna z tych książek, do której komentarza się tu nie spodziewacie, czyli "Kapelusz Pani Wrony"

 

    Wpadła mi niedawno w ręce książka, którą możecie znać, jeśli jakimś cudem macie styczność ze współczesnymi lekturami klas 1-3 szkoły podstawowej ;). "Kapelusz Pani Wrony", którego pierwsze wydanie datuje się na 2009 rok jest autorstwa Danuty Parlak i zachwycił mnie zawiłym słowem, które według mnie może być nieco za trudne dla ośmiolatków, ale za to jak rozwija wyobraźnię! Przepięknie wydana, uroczo zilustrowana książka ma zaledwie sześćdziesiąt parę stron i dzieli się na cztery odrębne opowiadania. A najbardziej, jakimś cudem, ujęły mnie dwa ostatnie "Nic w Ogrodzie", gdzie abstrakcja jest wręcz ciężkawa ;) oraz to, o którym napiszę kilka słów więcej -  "Mikołaj, czyli historia pewnego bociana".

    Pierwsza, tytułowa część lektury, czyli "Kapelusz Pani Wrony" podobała mi się średnio. Drugie opowiadanko - "Wystraszek" już bardziej, ale też mnie nie porwało. Przy "Nic w Ogrodzie" ubawiłam się setnie a "Mikołaj, czyli historia pewnego bociana" mocno mnie ujęła. Choć każda z czterech części książki niesie za sobą wartościowe przesłanie, to właśnie w części czwartej znalazłam coś dla siebie. Coś, co chciałabym przeczytać będąc na etapie nauczania początkowego. "Mikołaj" to po prostu opowiadanko romantyczne :).

    Cała lektura "Kapelusz Pani Wrony" jest napisana lekkim, zabawnym językiem. Sporo tu słów, których dzieci nie usłyszą w języku potocznym i prawdopodobnie niektóre z nich będą wymagać objaśnień, ale i tak uważam, że treść napisana jest w lekkiej formie. Wspominałam o abstrakcji? Tak, jest jej tu dużo. Czytając "Nic w Ogrodzie" można się troszkę zaplątać. Nagromadzenie najróżniejszych powiedzonek ze słowem "nic" bywa naprawdę interesujące...

    "Mikołaj, czyli historia pewnego bociana" podstępnie uczy więcej, niż można by się spodziewać po lekturze dla klas 1-3 ze szkoły podstawowej. Opowieść jest nie tylko o przezwyciężaniu różnic, o tym, że miłość może pokonać wiele przeciwności, ale jeszcze uczy, że życie to sztuka wyborów, kompromisów... Że czasami trzeba poświęcić pewną część swojego życia, aby znaleźć coś wspaniałego. 

    Nie jestem pewna, czy ośmioletnie dzieci będą wstanie wyłuskać głębszy sens z lektury "Kapelusz Pani Wrony". Pewnie zależy to od nauczyciela. Może niektóre rzeczy zrozumieją dopiero z upływem lat. Ale nawet, jeżeli nie dotrze do ich małych serduszek, "co autor miał na myśli", myślę że mogą docenić lekki, dowcipny język książki. Na pewno pozycja ta będzie wspaniałą literacką przygodą.


Ściskam i pozdrawiam

Sil




fot. Sil


wtorek, 11 lutego 2025

Tak jakoś już jest, że w danej serii książek z reguły to, co podoba mi się najmniej, ma najlepsze oceny czytelników, czyli "The Play Mate" od Kendall Ryan

 

    Z wydanej w 2017 roku serii powieści "Roommates" od Kendall Ryan, zdążyłam przedstawić już pierwszą oraz czwartą a jednocześnie ostatnią część. Zostały więc dwie, które uzupełniają lukę. "The Play Mate" - druga część serii podobała mi się najmniej, ale nie chciałam zostawiać jej na koniec i, jak to zwykle bywa, to właśnie ta powieść od innych czytelników zebrała najlepsze oceny. 

    "The Play Mate" to opowieść o próbie sięgnięcia po wieloletnie marzenia. Nie tylko w sensie kariery zawodowej, w sferze miłosnej również. To historia młodziutkiej Evie, która dołącza do swojego starszego brata w ich rodzinnej firmie i która od wielu lat jest skrycie zakochana w najlepszym przyjacielu swojego brata, w Smithie. Smith również od jakiegoś czasu pała do ślicznej Evie uczuciem, ale w jego odczuciu siostra przyjaciela to zakazany owoc. Owszem, taki owoc kusi, ale Smith nie chce poświęcić przyjaźni dla miłości. Za bardzo zależy mu na przyjacielu, który jest dla niego jak rodzina. Co jednak zrobić, gdy serce nie sługa a piękna Evie nie ułatwia sprawy? Co jednak zrobić, gdy muszą na siebie codziennie patrzeć dzieląc wspólne biuro? Ta historia nie mogła skończyć się inaczej niż się skończyła :). A jak się skończyła? Sprawdźcie, jeśli macie ochotę... ;)

    Kendall Ryan specjalizuje się w krótkich, dynamicznych opowieściach, których fabuła choć najczęściej nieskomplikowana, nie pozwala się nudzić. I "The Play Mate" nie jest wyjątkiem od reguły. Owszem książkę czyta się dobrze, szybko, przyjemnie. Brak nadmiernej dramy, brak przerośniętych wątków pobocznych. Dlaczego więc mnie akurat ta powieść nie ujęła? Wiadomo, była przewidywalna do bólu, ale to nawet nie to. Wiadomo, że nie lubię tego całego "wara od mojej siostry/mojego brata". To również nie to. Po prostu książka była schematyczna, bohaterowie mieli mało wyraziste osobowości, MC początkowo sztuczna jak kwiaty w chińskim markecie (poprawiło się na szczęście po kilku rozdziałach) a główny bohater nieco zbyt tchórzliwy. Sceny intymne też jakieś takie przeerotyzowane, zbyt mało tam czuło się miłości. Nie mówię, że książka była zła, ale jednak ta dwudziestopięciorozdziałowa pozycja z całej serii podobała mi się najmniej. 

    Każda książka Kendall Ryan z serii Roommates to powieść, którą można przeczytać niezależnie od innych części. Każda to osobna historia niepowiązana ze sobą niczym poza tym, że w jakimś sensie bohaterowie dzielą ze sobą przestrzeń. Część pierwsza - małe mieszkanko, część druga - biuro, w części trzeciej, o której dopiero napisze - dom, w części czwartej łóżko, od którego wszystko się zaczyna ;).

    Jak już wspominałam, całą serię polecam. Nie jest to może literatura najwyższych lotów, ale jest bardzo miłym uzupełnieniem długiego, zimowego wieczoru. Język angielski jest tu prosty i przejrzysty. Weźcie sobie jeszcze kocyk i herbatkę i na pewno spędzicie miłe kilka godzin :).

Ściskam i pozdrawiam

Sil





fot. Sil

poniedziałek, 10 lutego 2025

krajobrazowanka

 

zamglony, zmrożony, stały i niezmienny
dlaczego krajobraz za oknem jesienny
nie pozwala zapomnieć o porze mijania
zwątpienia, melancholii, samobiczowania
złamania pieczęci na kartkach przeszłości
przy ogniu ukrytej szarej bezsilności
z miłości, ze smutku, z poranionej duszy
z szalonego serca, gdy serce poruszy
żeby tak można zacząć to wszystko od nowa
z niewinnością, gdy jednak pełna wiedzy głowa
gdyby tak odrodzić się jak wiosna po zimie
i na nowo budować swoje dobre imię

Sil

fot. Sil


piątek, 7 lutego 2025

Kilka krótkich ciekawostek o tym, jak kreuję moje bohaterki w powieściach

 

    Gdy zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem i publikowałam głównie moje krótkie opowiadania typu fan fiction, blogi były na tyle popularne, iż ich czytelników liczyło się w setkach tysięcy. I na mojego bloga(później blogi) zaglądało wówczas sporo ludzi. Wielu z nich prowadziło aktywną dyskusję pod postami, niektórzy zaś pisywali do mnie prywatne wiadomości czy maile. To ostatnie przemilczę, bo niektóre z tych maili sprawiły, że usunęłam blogi i na wiele lat przestałam publikować własne prace. Ale było też trochę e-listów, które bardzo lubiłam. Były fajne dyskusje i konkretne pytania, na które zdarzało mi się odpowiadać. Wśród nich bywały prośby o kilka informacji na temat tego, skąd właściwie czerpię inspirację, jak kreuję bohaterów itp.  Ponieważ w księgarniach jest już dostępna moja najnowsza (pierwsza napisana i wydana pod pseudonimem Silentia) powieść romantyczna "Tylko jeden dzień", pomyślałam, że przekażę Wam kilka ciekawostek na temat tego, jak powstawała postać głównej bohaterki - Ani.

    Ciekawostka nr 1: Gdy zaczynałam pisać "Tylko jeden dzień", główną bohaterką powieści była od razu dojrzała kobieta. Trzydziestoparoletnia bizneswoman, która z jednej strony robiła karierę i była spokojną, fachową osobą, a z drugiej ukrywała przed światem połamane serce. Była kobietą, która z pozoru bardzo szczęśliwa, skrycie tęskniła za przeszłością i za tym, czego w jej życiu zabrakło. Aby lepiej pokazać tę tęsknotę, często wyobrażałam sobie Anię, jako nieco wycofaną licealistkę, wracałam do czasów jej młodości w retrospekcjach, ale ciągle było mi za mało. W pewnym momencie stwierdziłam, że nie tak chcę poprowadzić fabułę. Uznałam, że dla pełnego obrazu muszę oddzielić te dwie osoby - Anię nastolatkę, o której czytamy w pierwszej części powieści oraz Anię dojrzałą kobietę, którą poznajemy w części drugiej.  

    Ciekawostka nr 2: Dziewięćdziesiąt procent moich bohaterek żeńskich, w tym Ania, to kobiety o określonym wyglądzie - drobnej budowy, z jasną skórą i włosami w kolorze przypominającym blond. Ale to nie oznacza, że główne bohaterki są identyczne w każdej napisanej przeze mnie historii. O nie! W mojej głowie każda wygląda zupełnie inaczej. Jest ciemny blond, platynowy blond, rudy/truskawkowy blond (bardzo lubię rudy blond :D), wielobarwny (ale zawsze naturalny!) blond, blond na granicy brązu itp. Także od drobnej budowy bywają odstępstwa. Akurat w powieści, którą dopiero przygotowuję do wydania i może ukaże się pod koniec roku, moja bohaterka będzie dość wysoka. Oczy moje bohaterki mają najczęściej, niebieskie, akwamarynowe bądź szare. Oprócz wzrostu i ogólnych określeń typu "drobna" czy "proporcjonalna", rzadko w swoich pracach podaję inne szczegóły budowy ciała uznając, że każdy może sobie wyobrazić bohaterkę jak lubi. 

    Ciekawostka nr 3: Moje bohaterki często są wegetariankami i to jedyne, co wprost mnie z nimi łączy. Oczywiście nie jest tak, że w każdej powieści o tym wspominam, ale jak już jest temat jedzenia to najczęściej przemycam gdzieś tę informację ;). 

    Ciekawostka nr 4: Nie jestem zwolenniczką "drastycznych" zmian w charakterze głównych bohaterów. Naturalne dojrzewanie - tak, przerysowana "przemiana"? Nie. I ta zasada zdecydowanie dotyczy Ani z "Tylko jeden dzień". ;)

    Myślę, że na tę chwilę wystarczy. Prawdopodobnie umieszczę jeszcze na read2sleep.pl kila ciekawostek o książce "Tylko jeden dzień", ale to za jakiś czas :). 


Ściskam i pozdrawiam

Sil


środa, 5 lutego 2025

Spacer po Wrocławiu, czyli krótka fotorelacja

 

Kochani!

Pogoda wczoraj była piękna, wiosenna wręcz, więc nie było sensu korzystać z komunikacji miejskiej w centrum Wrocławia. Z telefonem w ręku przeszłam przez zaułki mojego miasta. Nie zdążyłam uwiecznić wszystkiego, co chciałam, ponieważ to nie był spacer krajoznawczy a jedynie "przy okazji", ale mam dla Was kilka ujęć. Pomnik Kopernika (zdjęcie zrobione w biegu, z dystansu...), widok na fosę miejską, kilka bocznych alejek na Ostrowie Tumskim, Kluskowa Brama z jednej z najsłynniejszych wrocławskich legend i okolice Mostu Piaskowego. W tle będzie widać m.in. halę targową, Uniwersytet Wrocławski itp. :) Jest też nowoczesna rzeźba wraz z krótkim opisem historii pl. Dominikańskiego. No i krasnal ;).

Ściskam i pozdrawiam 

Sil












fot. Sil




Najpopularniejsze posty :)