wtorek, 19 listopada 2024

Tolkien zaprzeczał, Bonda mówi, że jak najbardziej, czyli inspiracje pisarzy...

 

    Dziś powinno być coś mojego i będzie. Poniekąd ;) Chciałabym podzielić się z Wami refleksją na temat inspiracji rzeczywistością w powieściach różnych gatunków. 

    Czy zastanawialiście się kiedyś, Drodzy Czytelnicy, skąd autorzy najróżniejszych książek czerpią inspirację? Ja - owszem i niejednokrotnie czytając taką czy inną historię myślałam o tym, jak bliska lub daleka rzeczywistości jest fabuła, którą znam. Przytaczałam już nie jeden raz cytat "Prawda od fikcji różni się tym, że fikcja musi być prawdopodobna, a prawda nie", ale to tak dla przypomnienia, bo nie dokładnie o to chodzi w niniejszym poście. 

    J.R.R. Tolkien, autor między innymi "Hobbita", lektury ze szkoły podstawowej oraz jego kontynuacji - trylogii "Władca Pierścieni", opowieści fantasy znanej i lubianej na całym świecie, wielokrotnie był pytany, czy przy niektórych scenach ze swoich książek inspirował się I bądź II Wojną Światową. Tolkien stanowczo zaprzeczał i twierdził, że treść jego opowieści daleka jest od wspomnianych wojen. Czy jednak żyjąc w latach 1892-1973, czyli przeżywając swój okres dorastania i młodości w czasach obu wojen mógł oderwać się całkowicie od tamtej rzeczywistości? Nawet, gdyby celowo starał się omijać tematykę tych strasznych czasów, czy jednak rzeczywistość nie odcisnęłaby na nim piętna, które mimowolnie wpłynęłoby również na jego styl pisarski, na to, co jest dla niego normalne i oczywiste?

    Katarzyna Bonda, współczesna, popularna autorka książek kryminalnych (jest to jeden z powodów, dla których nie czytam jej powieści, nie lubię kryminałów) otwarcie mówi o tym, że inspiruje się w swoich książkach rzeczywistością, prawdziwymi zbrodniami. Czy jednak, gdyby wybrała inny gatunek literacki do swojej twórczości, również siłą rzeczy jej prace nie czerpały inspiracji z tego, co zna?

    Podam Wam przykład. Dwadzieścia lat temu nie było w Polsce tego, co dziś jest dla wszystkich oczywiste - smartfonów. Dziś, gdy czytamy powieści (może nie fantasy...), siłą rzeczy zakładamy, że bohaterowie w swoich telefonach mają aparat fotograficzny czy dostęp do Internetu. Pojawiają się w treści książek wątki rozmów przez aplikacje w telefonie, kamerkę, czasem czaty esemesowe, czasem maile. Gdy jednak poczytamy powieść sprzed dwudziestu lat, dowiemy się, że telefon komórkowy to była rzadkość i można było na nim co najwyżej sprawdzić godzinę, napisać prostego smsa czy zadzwonić. A i tak posiadanie komórki to był swoisty luksus. Powieść sprzed 40 lat w ogóle nie będzie zawierała wątku rozmów przez esemesy z tego prostego powodu, że w Polsce nie było czegoś takiego jak telefony komórkowe. Czasem pojawi się wątek rozmowy telefonicznej, ale 40 lat temu w naszym kraju nie wszyscy ludzie mieli nawet telefon stacjonarny w domu. Czasem tylko w zakładzie pracy, na poczcie, u krewnego... Do czego zmierzam? Uważam, że nie ma czegoś takiego jak "nie inspirowanie się rzeczywistością". Siłą rzeczy odnosimy się do tego, co znamy. Nawet, jeżeli autor pisze książkę fantasy czy SF, również musi wziąć pod uwagę rzeczywistość, bo żeby od niej uciec w fantazje, musi ją znać. Jeżeli ktoś sto lat temu pisałby w książce SF o telefonie, który można zabrać ze sobą, byłoby to może dlatego, że sądził, iż jest to dalekie od rzeczywistości. Czy wpadłby na to, gdyby nie istniały już na świecie jakieś telefony (proste, stacjonarne, ale jednak)? Może i by wpadł, istnieją wizjonerzy... Jednak jeśli autor książek żyjący w czasach wojen pisze sceny batalistyczne, czy nie jest tak, że rozumie je lepiej niż osoba, która wojnę zna tylko z lekcji historii, książek lub filmów?

    Opowiem Wam krótko o tym, co mnie inspiruje. Wszystko :) Koniec! A dokładniej, czasem idę ulicą i słyszę wymianę zdań między parą. Jeśli jest nieco inna, niż się spodziewam, nieraz w mojej głowie tworzy się historia. Czasem wystarczy zobaczyć smutnego chłopaka idącego przez park jesienią lub zamyśloną dziewczynę samotnie wciśniętą pod ścianę wydmy o zachodzie słońca latem... Życie jest pełne inspiracji i myślę, że autorzy powieści często doznając podobnego olśnienia nawet nie łączą go z daną sytuacją, twierdząc później, że do napisania treści nic ich nie zainspirowało, oprócz ich własnej wyobraźni...


Ściskam i pozdrawiam

Sil





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)