piątek, 6 września 2024

Zapach konwalii - Rozdział 8 Część 1

 

Jeszcze przez kilka dni będę Was męczyć monotematycznie moim archiwalnym opowiadankiem (sprzed wieeeeelu lat ;)), ale prawdopodobnie od przyszłego tygodnia (najdalej w jeszcze następnym), zacznę publikować wg harmonogramu, nad którym wciąż pracuję. W kolejce czekają trzy recenzje, będzie więc jako taka równowaga w postach ;)

Ściskam i pozdrawiam

Sil


Zapach konwalii

Rozdział 8

Część 1



  • Dziękuję, Panie von Dohna. Może się Pan ubrać.


Urszula zakończyła masaż i zaczęła powoli sprzątać rzeczy, które były jej potrzebne w czasie zabiegu. W tym samym czasie jej pacjent niespiesznie podnosił się z leżanki. Kątem oka obserwowała go, gdy zakładał ciemną bluzę przez głowę, ale nie próbowała z nim rozmawiać. Było ku temu kilka powodów. Po pierwsze i najważniejsze od pamiętnego dnia, gdy spóźniła się na śniadanie i w efekcie nie przyszła na czas, gdy potrzebował jej wcześniej, praktycznie ze sobą nie rozmawiali. „Dzień dobry” i „Dziękuję” to było właściwie wszystko, co mogli w tym czasie od siebie usłyszeć. Jedynie czasem mężczyzna wydawał jej dodatkowe polecenie zrobienie zastrzyku i tyle. Napięcie między nimi było tak wielkie, że Urszula miała wrażenie, iż powietrze w pomieszczeniach, w których przebywali razem elektryzuje się. Mimo to żadne z nich nie zamierzało najwidoczniej nic na to poradzić. Lecz tego dnia Ula miała jeszcze jeden powód, aby milczeć. Była to kolacja świąteczna, która miała odbyć się już za godzinę i przedmiot, który starannie zapakowany leżał teraz wśród kilku innych paczuszek pod dużą choinką w jadalni.

Simon skończył się wreszcie ubierać i posłał jej zagadkowe spojrzenie, którego jak zwykle nie była w stanie rozszyfrować. Coś pomiędzy podziwem, fascynacją a antypatią. Urszula nie rozumiała, dlaczego pracodawca traktuje ją w taki sposób i nieraz męczyło ją napięcie między nimi. Na przykład teraz, gdy przyglądał się jej, jakby miał ochotę coś powiedzieć, coś zrobić. Przytulić ją i pocałować a może odepchnąć i zbesztać? Gdy spojrzała mu wreszcie w oczy, skinął tylko głowę i odszedł. Ona zaś pobiegła do swojego pokoju, chcąc przygotować się na wigilię. Sama nie wiedziała dlaczego, ale pragnęła tego dnia wyglądać ładnie.


***


Pół godziny później wyszła spod prysznica, dokładnie powycierała ciało i owinięta szczelnie ręcznikiem usiadła przed toaletką. Rozplotła włosy, które miała mocno związane, aby nie pomoczyć ich podczas kąpieli. Zaczęła powoli rozczesywać kolejne pasma. Jednocześnie przyglądała się sobie w lustrze, analizując poszczególne partie twarzy. Dawno, od paru lat nie stosowała żadnego makijażu. Podkład, cienie i tusz do rzęs zostały właściwie zapomniane, ale najwidoczniej jej przybrana matka włożyła te malowidła do jej walizki, gdy Urszula nie patrzyła. Wtedy, gdy rozpakowywała się tutaj po przyjeździe, schowała kosmetyki na dno szafy, sądząc, że i tak się nie przydadzą. Jednak dziś postanowiła ich użyć. Skończyła czesanie, odgarnęła włosy do tyłu i powoli rozsmarowała delikatną warstwę kremu zmieszanego z podkładem. Krem do twarzy i balsam do ciała to były właściwie jedyne kosmetyki oprócz ulubionych, konwaliowych perfum, których używała regularnie. Teraz przyglądała się swojej twarzy pokrytej również mgiełką podkładu. Jej oblicze rozświetliło się nieznacznie, ale poza tym nie zauważyła większej korzyści. Wzruszyła ramionami i sięgnęła po cienie. Musnęła przymknięte powieki ciemnoszarym kolorem i znów przyjrzała się sobie krytycznie. Wyglądała odrobinę poważniej, ale tylko tyle. Nie mogła się zdecydować, czy jest to zmiana na lepsze, czy może na gorsze. Teraz tusz. Tak, ten efekt jej się spodobał. Oczy stały się jakby większe, bardziej wyraziste. Mogłaby przysiąc, że należą do kogoś innego. Do jakiejś ładnej, dostojnej damy, która pasowałaby do tego wytwornego miejsca, nie zaś do zniszczonej życiem wdowy. Całkiem zadowolona z siebie musnęła jeszcze usta błyszczykiem i wstała sprzed lustra.

Ubrań nie miała zbyt wielu do wyboru. Właściwie mogła założyć tylko jedno - czarną, prostą sukienkę z rękawem trzy czwarte oraz spódnicą sięgającą jej tuż za kolana. Zabrała ją na wszelki wypadek, jakby musiała tu uczestniczyć w jakiejś oficjalnej uroczystości. Wyjęła też swoje pantofle z szafy. Zabrała je z tego samego powodu, jednak nie spodziewała się, że naprawdę będzie musiała je założyć. I jeszcze coś. Przedmiot, który na chwilę napełnił jej duże niebieskie oczy łzami, stanowiąc spore zagrożenie dla wykonanego przed momentem makijażu. Sznur sztucznych pereł, który dostała od swojej córki na urodziny. Nie miało znaczenia, że malutka dziewczynka tak naprawdę wybierała pewnie tę błyskotkę ze swoją babcią. Ale jednak... były to perły od...


  • Celinki...


Urszula ostrożnie przełożyła biżuterię przez głowę i zawiązała niewielką pętle na wysokości piersi. Przełknęła łzy, które wciąż jeszcze paliły ją w gardle i dusiły w klatce piersiowej, po czym ostrożnie skierowała się do drzwi. W kilka chwil później znalazła się w jadalni. W samą porę, bo wszyscy byli już w środku a zegar w tym momencie wybił godzinę osiemnastą…



Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)