sobota, 17 sierpnia 2024

Zapach konwalii - Rozdział 4 Część 2

 

Zapach konwalii

Rozdział 4

Część 2


    Mężczyzna otrząsnął się pierwszy, zły na siebie, że zachowuje się tak dziwnie i to wobec zupełnie obcej kobiety. Jeszcze nigdy nie odebrało mu przy nikim mowy. A cóż tu było niezwykłego? Sytuacja jak wiele innych. Przychodzi młoda pracownica i trzeba należycie ją przywitać i pouczyć o obowiązkach i zasadach a nie stać jak osioł na środku pokoju. Zdenerwowany przybrał surową minę i szorstki tonem rozpoczął rozmowę.

  • Witam Panią w moim domu. Pewnie zastanawia się Pani, czy będzie jakaś rozmowa kwalifikacyjna. Rozwieję wątpliwości bezzwłocznie. Nie będzie. Jest Pani przyjęta na trzymiesięczny okres próbny i w tym czasie przekonamy się o Pani kompetencjach. Czy w tym względzie ma Pani jakieś pytania?

  • Nie.

    Głos Simona, niski i zimny sprawił, że po jej plecach przeszedł dreszcz. Nie umiała zrozumieć, dlaczego jest dla niej taki nieprzyjemny. Przecież nie spóźniła się na spotkanie a żadnej gafy nie mogła jeszcze popełnić, skoro znała go tak krótko. No może poza pominięciem powitania i przedstawienia się, ale to chyba nie było nic aż tak strasznego. Przyszło jej do głowy, że może Pan von Dohna ma po prostu taki sposób bycia i dlatego ciągle zmieniają mu się opiekunki? W sumie nikt nie lubi wywyższających się gburów. Przypomniało jej się, że ten mężczyzna nigdy się nie uśmiecha i ponownie po plecach przeszedł jej dreszcz. Ale cóż... nie zamierzała wybrzydzać. Chciała po prostu zacząć już pracę i tyle.

  • Dobrze. Przedstawię Pani więc zasady współpracy i mieszkania w tym domu. A później od razu poproszę Panią o wykonanie swoich obowiązków, gdyż czuję się dziś bardzo źle. Po pierwsze...

  • Przepraszam – wtrąciła spokojnie – Może w takim razie od razu się Panem zajmę, Panie von Dohna, a zasady przedstawi mi Pan później? Po cóż cierpieć niepotrzebnie?

    Mężczyzna drgnął i zmarszczył groźnie brwi. Urszula była pewna, że zaraz na nią nakrzyczy, jednak myliła się. Simon wręcz ściszył głos. Zaskoczona poczuła, że robi jej się zimno, gdyż oczy białowłosego rozbłysły intensywnością spojrzenia.

  • Pierwszą zasadą jest to, że nie przerywamy sobie wzajemnie wypowiedzi. Proszę zapamiętać i stosować się do tej reguły od teraz. Drugą zasadą jest bezwzględna punktualność. Bezwzględna! Trzecia to całkowity zakaz wchodzenia do mojego gabinetu na wieży. Któraś z pokojówek pokaże Pani później obszar domu, który jest dla Pani dostępny. Kolejną zasadą jest zachowanie ciszy. W tym domu nie słuchamy głośno muzyki, nie krzyczymy, nie gwiżdżemy, nie śpiewamy i tym podobne. Czy jak do tej pory wszystko jest dla Pani jasne?

  • Tak – Urszula kolejny raz tego dnia szumiało w głowie od nadmiaru cisnących się do głowy myśli.

  • To dobrze. Ponoć skończyła Pani studia z wyróżnieniem, domyślam się więc, iż nie ma Pani problemów z przyswajaniem nowych informacji. Na razie wystarczy. A teraz zapraszam Panią do innego pomieszczenia, gdzie będzie Pani mogła w praktyce wykorzystać swoje umiejętności.


    Wskazał ręką na drzwi, jednak Urszula ani drgnęła, gdy mężczyzna powoli ruszył w tym kierunku. Sama stała w odległości niewiększej niż dwa metry od wyjścia. Czekała, obserwując każdy ruch Simona. Chciała się przekonać, co sprawia mu największą trudność i cierpienie.

    Poruszał się wolno, ale dość płynnie. Twarz miał kamienną, jednak Urszula widziała w jego oczach, że każdy krok sprawia mu ból. Nie odezwała się w dalszym ciągu, nie proponowała pomocy. Nie sposób było nie zauważyć, że ma do czynienia z mężczyzną bardzo, ale to bardzo starającym się zachować twarz i pozory sprawności, a ponad wszystko bardzo dumnym.

    Szedł w milczeniu. Po pierwsze dlatego, że miał unieruchomioną szczękę od zaciskania zębów z irytującego bólu, po drugie dlatego, że analizował zachowanie swojej nowej opiekunki. Do tej pory jeszcze mu się nie zdarzyło, aby jakakolwiek fizjoterapeutka zaraz po przywitaniu nie przybiegła do niego i nie zaproponowała słodkim głosikiem, uwieszając się jednocześnie na jego ramieniu, że pomoże mu dojść do miejsca docelowego. Tymczasem ta obserwowała go tylko pilnie, jakby analizując każdy jego ruch, aż przez ułamek sekundy poczuł się niepewnie.

    Po chwili był już tuż przy niej i mijając ją, poczuł lekkie oszołomienie, gdy do jego nozdrzy doszedł delikatny zapach perfum kobiety. Nigdy nie wyczuł podobnej woni na jakiejkolwiek innej osobie. Do tej pory zapach ten kojarzył mu się tylko z jednym – z wiosennym ogrodem. Konwalie? Bez? Co to mogło być? Może jaśmin? Nie, na pewno konwalie.

    Chrząknął wymijając Urszulę, aby ukryć delikatne uczucie zmieszania. Nacisnął klamkę.

  • Proszę za mną.

    Dopiero teraz faktycznie ruszyła się z miejsca, jednak nie poszła za nim a zrównała swój krok z krokiem mężczyzny. Simon i tego nie skomentował. Kątem oka widział, że patrzy prosto przed siebie, więc najwyraźniej tę swoją analizę już zakończyła.

  • To te drzwi na lewo od nas. Może Pani iść szybciej i zaczekać tam na mnie.

  • W porządku – odpowiedziała spokojnie, ponownie go zaskakując.

    Aż przystanął, gdy jego nowa opiekunka bez jednego zawahania przyspieszyła kroku i zniknęła we wskazanym pokoju. I to jeszcze mu się nie zdarzyło. Do tej pory każda z pielęgniarek odpowiadała, że woli iść z nim, aby się nim dobrze zaopiekować. Czyżby ta kobieta miała go gdzieś? A może jest tak strasznie posłuszna? Doprawdy nie wiedział, który wariant by wolał...

    Wszedł powoli przez uchylone drzwi, zamykając je ciężko za sobą. Urszula faktycznie musiała być doświadczona, bo już zdążyła przygotować specjalne łóżko i terapeutyczne maści do masażu przeciwbólowego. Krzątała się jeszcze poprawiając różne specyfiki i przestawiając najwyraźniej tak, aby było jej najwygodniej. Na swojego pacjenta zdawała się nie zwracać większej uwagi.

    Stanął przy kozetce i przyglądał się jej ruchom. Zdziwiło go, ile gracji jest w każdym kroku kobiety. Poruszała się z niezwykłą lekkością i elegancją. Ubrana tylko w czarne leginsy i tunikę w tym samym kolorze, wydawała się mu bardzo delikatna z budowy. Kolor jej ubrania mocno kontrastował ze złotymi, półdługimi włosami ściągniętymi teraz w luźny kok na karku oraz jasną, subtelną cerą. Była niewysoka, nie wyglądała na silną. Simon zastanawiał się, dlaczego wybrała zawód, który prawdopodobnie wymagał wiele wytrzymałości fizycznej, ale nie zamierzał jej o nic pytać. Skoro była już doświadczona, ufał, że wie, co robi.

    Dopiero po chwili zauważył, że Urszula od jakiegoś czasu stoi po drugiej stronie łóżka i bacznie mu się przygląda. Zmieszał się lekko na widok jej spokojnej twarzy i pięknych – tak, naprawdę pięknych błękitnych oczu.

  • Czy pomóc Panu zdjąć marynarkę i koszulę, Panie von Dohna? - zapytała spokojnie.

    Zapytała - nie stwierdziła, że to zrobi. To była kolejna nowość. Wszystkie poprzednie kobiety po prostu rzucały się, aby zdjąć z niego ubranie. Tymczasem ona nawet nie nalegała. Tylko zapytała.

  • Dziękuję, poradzę sobie – mruknął w odpowiedzi.

    Odłożył kule na bok i zabrał się do zdejmowania odzieży. Marynarka i koszula zawisła w ten sposób na pobliskim wieszaku a on jedynie w spodniach stanął przed swoją nową opiekunką.

  • Proszę... - wskazała na leżankę – niech się Pan położy na brzuchu, Panie von Dohna.

    Tym razem jej głos drżał lekko. Mężczyzna, który już wykonał zalecenie uśmiechnął się w poduszkę, pomimo targającego nim bólu. Cóż, doskonale wiedział, że widok jego nagiego torsu zawsze robił wrażenie na kobietach. Najwidoczniej ta również nie była wyjątkiem. Sam nie wiedział, dlaczego odczuwa teraz tak wielką satysfakcję, do tej pory było mu to obojętne lub nawet irytowało go. Ale nie miał czasu zastanawiać się dłużej nad niepożądaną zmianą własnych reakcji, gdyż w tym momencie odpłynął w inny świat pod cudownym, kojącym dotykiem swojej nowej fizjoterapeutki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)