czwartek, 11 lipca 2024

Gdy byłam dzieckiem napisałam do nich z nadzieją, że odpiszą. Dziś zastanawiam się, co się stało z poezją, że aż tyle w niej prozy...

 

    Miesięcznik literacki "Odra" poznałam jako nastolatka, gdy jedna z bliskich mi osób zaproponowała, abym przesłała tam swoje młodzieńcze wiersze. Napisałam list do redakcji, ale już dziś nie pamiętam, czy wrzuciłam go do skrzynki. Możliwe, że tak. Jak jedna z wielu młodych artystów, którzy chcieli zaistnieć, nim dobrze przemyśleli jakość swoich utworów - mogłam to zrobić. Dla mnie był to czas wiary we własne możliwości. Jak mogło być inaczej, gdy nawet zaproponowano mi wywiad w lokalnym radiu? Do wywiadu nie doszło z przyczyn... światopoglądowych 😉, ale samo to, że ktoś mnie tam chciał jako nastolatkę, było dla mnie budujące. Na tamtej fali napisałam więc list do "Odry", ale jeśli ostatecznie go wysłałam, nigdy nie nadeszła odpowiedź. Od tamtych czasów minęło wiele, wiele lat. Później namiastkę sławy, na którą liczą młodzi twórcy, stanowiły dla mnie moje blogi. Później była pustka, bo całkiem straciłam wiarę we własne siły i możliwości literackie. Nie, nie przestałam pisać, a przynajmniej nie przestałam pisać wierszy, bo to byłoby tak, jakbym przestała oddychać, ale przestałam się swoją twórczością dzielić. Nawet z najbliższymi. Gdy parę lat temu wróciłam do aktywnego pisania, zmieniło się moje podejście i oto jestem. Skromna blogerka (😋), która czasem wrzuci wiersz, czasem coś tam innego. 

    Niedawno robiąc codzienne zakupy rzucił mi się w oczy magazyn "Odra". Był wciśnięty przed inne, kolorowe gazety zaraz obok wejścia do sklepu. Był to numer 6, ale ponieważ był już lipiec, zawahałam się. Gdy dziś rano zobaczyłam najnowszy numer, czyli 7-8, postanowiłam zajrzeć, nabyć, przejrzeć i coś tam przeczytać. Wiecie, czego szukałam? Oczywiście poezji. I jestem zawiedziona...

    Powtarzam nieraz, że różnica między poezją a prozą jest wg mnie taka, że poezję powinno bardziej się czuć niż rozumieć, a prozę odwrotnie. W najnowszym numerze "Odry" umieszczono kilka wierszy różnych poetów i może poza jednym, jeśli się bardzo postaram, żadnego z nich nie czuję. To bałagan słów. To chaos myśli. Czytam i mam wrażenie, jakby ktoś bardzo starał się, żeby jego smutne życie znalazło chociaż sens w tym, że nazwie się "poetą". Już nie chodzi o to, że wszystkie wiersze są w najnowszej "Odrze" napisane w stylu białym, a może nawet wolnym? Bardziej o to, że ta poezja nie wzbudza we mnie uczuć. Jedna pani krytykuje nieudane wakacje sądząc, że jeśli napisze to w kilku linijkach bez interpunkcji, będzie to wiersz. Ktoś inny opisuje wątek z filmu. Kolejny autor przesadza z patosem do tego stopnia, że niezły wiersz staje się śmieszny. 

    Ale to wszystko jest nieistotne i mój komentarz, może trochę gorzki, ma na celu coś innego. Pobudzić chęć do sięgnięcia po najnowszą "Odrę" lub inny tomik współczesnego poety. Niech każdy przeczyta chociażby "halę odlotów" i zastanowi się, czy do niego wiersz pani Karoliny Krasny przemówi. Czy go poczuje? A może bardziej zrozumie, jak prozę. Piękno literatury, zwłaszcza poezji jest w tym, że każdy odbiorca ma szansę się zachwycić. Nieważne jest to, co sądzą inni.

    A... i wiecie co? Ostatnio czytałam artykuł o tym, że poezja ma działanie TERAPEUTYCZNE. Kto czuje "ból" niech odnajdzie ukojenie w wierszach, czego Wam, Drodzy Czytelnicy, życzę z całego serca.


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)