Wspomnienie mojej twórczości sprzed trzynastu lat dobiegło niniejszym końca ;). Jutro recenzja (mam nadzieję ;)).
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Przypadek
Część 2/2
Była późna noc, gdy mężczyźni w końcu zaczęli się zbierać, zaś Usagi nie mogła uwierzyć, że zasiedziała się z nimi prawie do północy. Rozmawiali przy tym wesoło i dawno nie czuła się tak świetnie. W końcu Kiro poinformował ją, że muszą się zbierać, bo o trzeciej mają pociąg do domu. Diamand zaś zaoferował, że odprowadzi ją do domu, aby nie włóczyła się sama po nocy.
Szybko pożegnała się krótkim uściskiem z pozostałymi. Nie mogła uwierzyć, ale już za nimi tęskniła i miała nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają. W końcu jednak pozwoliła Diamandowi znów objąć się ramieniem i ruszyli w kierunku jej domu.
Co Ci dolega? - zapytał w końcu, gdy odeszli już spory kawałek. Do domu Usagi brakowało jeszcze jednak prawie kilometra.
Powiedzmy, że kłopoty małżeńskie, ale to nic...
O, masz męża? - zainteresował się.
Mam, jakże mogło być inaczej – odpowiedziała smutno i zapatrzyła się w dal. Sama nawet nie zauważyła, że przystanęła. Diamand nie popędzał jej, czując, że dziewczyna nie jest szczęśliwa.
No wiesz, mogłoby... Żaden z nas nie ma rodziny. Taki wybór. Przy naszym trybie życia myślę, że najlepszy... - zamyślił się i mimowolnie poprowadził kobietę do pobliskiej ławki. Usiedli automatycznie.
I nie brakuje Ci tego? Jakiejś partnerki, miłości? - zapytała spontanicznie patrząc w gwiazdy.
Czasem brakuje, Usagi... Ale tak naprawdę rzadko się zdarza, abym spotkał jakąś interesującą kobietę. Na tyle interesującą, by chcieć się z nią związać... – puścił jej znów oko.
Przez chwilę milczeli...
Właściwie... - obniżył głos i nachylił się do jej ucha – Zdarzyło mi się to chyba pierwszy raz...
Usagi drgnęła, słysząc te słowa i czując jego gorący oddech na swoim uchu oraz szyi. Gwałtownie odwróciła głowę i ich oczy spotkały się, usta prawie zetknęły. Nie potrafiła się ruszyć, więc szybko opuściła powieki, aby uciec. Mimo to po chwili poczuła na swoich wargach gorący i namiętny pocałunek.
Wierzysz w przeznaczenie? - szepnął odrywając się od niej na chwilę i przesuwając dłoń z jej policzka, przez szyję i dekolt aż na plecy, by docisnąć ją mocniej do siebie.
Już nie wierzę, ale z drugiej strony... nie mogę nie wierzyć. Poza tym, świat nie znosi próżni, gdyby nie było przeznaczenia, to co by było? - zapytała poważnie i spróbowała się opamiętać.
Odsunęła się lekko, odwracając w bok. Jednak nie dał za wygraną, dociskając teraz usta do jej karku, a ciało do pleców.
Może przypadek? - szepnął uśmiechając się zmysłowo.
Przypadek... Nie brzmi to zbyt romantycznie – zaśmiała się mimowolnie.
Nie brzmi... - potwierdził – Ale cóż mam zrobić, skoro nie wierzysz w przeznaczenie, a świat nie znosi próżni? - również zaśmiał się cicho.
Nie wiem... Może powinieneś już mnie puścić, ja powinnam wrócić do męża i powinniśmy zapomnieć... o przypadkach? - zapytała smutno.
Pewnie tak. Pewnie tak, Króliczku. Ale nie zrobimy tego, prawda?
Czuła powiew wiatru na ciele, gdy rozpinał jej płaszcz, siedząc za nią. Odwrócił ją gwałtownie i spojrzał w oczy.
Dzisiaj bardzo brakuje mi miłości... - szepnął.
Oddychała ciężko czując, że jej bluzka również jest już rozpięta, a Diamand pieści delikatnie jej dekolt. Zanurkował pod jej ubraniem i obnażył piersi, rozpinając stanik. Rozgrzał je szybko niecierpliwymi wargami i gorącym, przyspieszonym oddechem.
Nie mogę uwierzyć – wyszeptał podciągając jej spódnicę do góry – Nie mogę uwierzyć, że w końcu Cię odnalazłem...
Usagi nie rozumiała, nie miała jednak czasu myśleć, gdyż w tym momencie poczuła, że są już jednością, a dalej to była już czysta rozkosz i... miłość?
Dopiero po dłuższej chwili doszli do siebie, ale nie wyswabadzali się ze swoich objęć, jakby chcieli jak najdłużej cieszyć się swoim ciepłem.
Di.. - szepnęła wreszcie w jego pierś.
Jestem – mruknął i pocałował czubek jej głowy.
Nie rozumiem... - nawiązała do tego, co powiedział przed ich gorącym kochaniem się. W lot pojął.
Nieważne, Króliczku... Lepiej, żebyś nie wiedziała – westchnął.
Przez chwilę siedzieli jeszcze, lecz w końcu proza życia kazała im wstać, poprawić ubrania i wrócić do rzeczywistości. Diamand odprowadził Usagi do domu, tak jak obiecał, po czym uśmiechnął się i odszedł bez słowa.
Usagi stała jeszcze chwilę, a gdy już zniknął jej z oczu, szepnęła w pustkę...
Ja Ciebie też...
***
Dziewięć tygodni później...
Biegła do domu ile sił w nogach. Nie mogła już doczekać się, aby powiedzieć Mamorkowi o cudownej nowinie. Wreszcie, po tylu latach. Wpadła jak burza i przebiegła przez salon oraz kuchnię w poszukiwaniu męża, jednak znalazła go dopiero w gabinecie, czytającego zawzięcie jakieś dokumenty. Gdy wbiegła, roześmiana, momentalnie ukrył papiery w biurku, ale była zbyt przejęta, aby zwracać uwagę na takie szczegóły.
Mamo-chan – w jej oczach zalśniły łzy – Wreszcie!
Płakała i śmiała się na przemian. Podeszła do męża i usiadła mu na kolanach, próbując się wtulić. Mężczyzna jednak ani drgnął.
Co wreszcie, Usako? - zapytał w końcu
No jak to co? - aż wykrzyknęła i ucałowała jego wargi – Jestem w ciąży! Spodziewamy się dziecka, Mamoru!
Mężczyzna przez dłuższą chwilę był w szoku, jednak powoli uśmiechnął się, ale jakoś tak dziwnie. Objął żonę i zapytał
Który miesiąc?
Dziewiąty tydzień! - krzyknęła i chciała sięgnąć do torebki po wyniki badań.
Rozumiem, więc to wtedy... - zaśmiał się, złapał Usagi w ramiona i posadził na krześle, z którego wstał - Gratuluję, Usako...
Powiedział i wyszedł, zostawiając ją w zupełnym szoku, jednak uznała, że to po prostu reakcja na niespodziewaną nowinę. W końcu tyle lat się starali. Wieczorem jednak wciąż był milczący i tylko wodził za nią wzrokiem, cokolwiek robiła. Czuła się bardzo niepewnie. Powoli dochodziło do niej, że coś tu jest nie tak, ale bała się zapytać wprost. Odetchnęła z ulgą, gdy w nocy Mamoru położył się koło niej i przytulił. Zasnęła.
Rano obudziła się, czując chłód na plecach.
Mamoru-chan? - zapytała niepewnie.
Nie było go. Od razu też rzuciło jej się w oczy, że na szafce nocnej brakuje jego zegarka, a na sekretarzyku kalendarza. Musiał więc już wyjść. Tylko dokąd? Była sobota. Zobaczyła, że na komodzie, w miejscu, gdzie zwykle stało ich ślubne zdjęcie, leżała biała, gruba koperta. Serce zabiło jej mocniej, chociaż sama nie wiedziała, dlaczego. Wstała, opatuliła się szlafrokiem i sięgnęła po kopertę, gdyż była zaadresowana do niej.
Szarpnęła ją wściekle i zaczęła czytać. Mało nie krzyknęła, gdy poznała treść kilkunastu wyników badań płodności Mamoru Chiby. Wszystkie pochodziły z niezależnych laboratoriów. Wszystkie mówiły jednoznacznie: NIEPŁODNY. Poczuła, że robi jej się ciemno w oczach, gdy wreszcie natrafiła na małą, zgiętą w pół karteczkę.
„Jeszcze raz gratuluję, Usako.
Jemu również, kimkolwiek jest.
Mamoru”
Koniec
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz