piątek, 14 czerwca 2024

Artykuły, które niestety sporo ludzi bierze za historie wyssane z palca, czyli przemoc finansowa…

 

  "Joannie mąż założył niebieski zeszyt" to tylko jeden z dziesiątek artykułów o przemocy finansowej, które pojawiają się na portalach internetowych (link do artykułu – TUTAJ). Gdy moja wyszukiwarka wiadomości podpowiada mi podobne teksty, czasem w któryś kliknę, a czasem pójdę dalej, aby znaleźć coś innego, co chciałabym przeczytać. Na co dzień staram się nie czytać artykułów, czy też reportaży na temat przemocy i to nie tylko tej fizycznej, czyli najbardziej oczywistej, ale również każdego innego jej rodzaju. Zdarza się jednak, że zaciekawiona takim czy innym tytułem kliknę w link i później myślę sobie, jak bardzo wciąż ten świat jest niesprawiedliwy. Nie mówię tylko o tym, co czytam w treści artykułu, ale również o tym, co czytam w komentarzach pod tekstem. Właściwie jeśli mamy społeczeństwo, które potrafi lać tak bezinteresowny a czasem po prostu pozbawiony sensu hejt na bohaterów danej historii, to dlaczego wciąż się dziwimy, że rzeczywistość wcale nie jest lepsza?

   "Joannie mąż założył niebieski zeszyt" to opowieść jak ich wiele. Jest małżeństwo – on robi karierę, ona rezygnuje z pracy, aby zająć się małymi dziećmi. Początkowo wszystko wygląda super, mąż zachęca żonę do pozostania w domu a nawet upiera się, że zarabia na tyle dużo, że dla dobra dzieci ich mama powinna skupić się na wychowaniu, opiece itp. Ale to tylko „miłe złego początki”. Od kobiet, które dla dzieci rezygnują z pracy zawodowej, automatycznie wymaga się przejęcia nie tylko wszystkich spraw opiekuńczo-wychowawczych, ale taka kobieta, która „siedzi” w domu, ma jeszcze samodzielnie zająć się mieszkaniem, zakupami, gotowaniem, praniem, ogrodem, odprowadzeniem dzieci do placówek, profilaktyką zdrowotną, ciekawymi aktywnościami po południu, żeby dzieci się rozwijały i nie nudziły. I mama nie ma oczywiście prawa być zmęczona, bo przecież „siedzi” w domu. Zmęczony może być tylko mąż, bo pracuje za pieniądze i po pracy chce mieć możliwość odpoczynku. Do tego, mąż ma specjalne wymagania dotyczące porządnego obiadu, bo przecież jego NIC NIE ROBIĄCA żona ma czas, aby się postarać. A starać się musi za określoną, nieprzekraczalną kwotę – na przykład za tysiąc złotych miesięcznie, jak czytamy w treści artykułu, który zainspirował mnie do napisania niniejszego posta. Dla czteroosobowej rodziny przez miesiąc 1000 zł na pełne wyżywienie? Ależ skąd, argumentuje mąż. Dzieci jedzą w żłobku/przedszkolu, a żona jeść nie musi. Obiady są dla niego. Pewnie wydaje Wam się, Drodzy Czytelnicy, podobnie jak wielu z tych, którzy czytują i komentują ten i podobne artykuły, że historia jest przesadzona czy też wyssana z palca? Nie, niestety nie. W samym moim najbliższym otoczeniu takich przypadków obserwowałam kilka.

    To nie zawsze wygląda tak samo. Przemoc finansowa, jak każda inna przemoc, może mieć wiele odmian. Dla przykładu jedna z moich dawnych sąsiadek przez rok zbierała z renty na „porządny płaszcz” na zimę, bo mąż nie widział niczego złego w tym, że chodziła w starym, podartym i pocerowanym. W tym czasie jej mąż kupił sobie nowy samochód i to bardzo wysokiej klasy. Nie szczędził też pieniędzy na zachcianki swoich dzieci (jednej córce kupił… konia). Opłacał też rachunki. Ale wyżywić rodzinę musiała z renty jego żona, bo przecież od tego jest żona, by żywić rodzinę. Na zakupy musiała jeździć autobusem, bo samochód był tylko jego (oczywiście w jego odczuciu, nie zgodnie z prawem). Ale ta kobieta i tak czuła się szczęśliwa. Że miała męża, zdrowe dzieci i dom, w którym ktoś opłacał jednak rachunki…

    Inny przypadek to znów bogaty mąż, który co dwa lata życzył sobie mieć nowiutki samochód, co wakacje wczasy nad morzem, codziennie dwudaniowy obiad. Żona nie mogła pracować, bo on sobie życzył mieć ten obiad o trzynastej (przychodził z pracy, aby go zjeść), a w międzyczasie miała też zająć się tym, aby jego koszule były wyprasowane, dzieci odprowadzone do szkoły (mieli trójkę), wszystko wysprzątane na błysk („nie po łebkach!”). Na środki higieniczne żonie pieniędzy nie dawał twierdząc, że od tego ma dużą rodzinę, żeby ta rodzina jej pomagała. Więc znajoma pani faktycznie prosiła swoje rodzeństwo i rodziców o wsparcie. Żyła przez lata bojąc się przeciwstawić mężowi, bo wyszła za niego zbyt młodo i uwierzyła mu, gdy mówił, że nie znajdzie pracy nigdzie, więc lepiej, żeby dobrze się nim zajmowała. Aż pewnego dnia, gdy ostatnie z trójki dzieci wyszło z domu, żona się zbuntowała. Poszła do „byle jakiej pracy”, bo była na tyle mądra, że wiedziała, że inaczej nie dostanie emerytury. Całe szczęście, bo po latach mąż nie miał jej już ochoty utrzymywać, skoro już nie spełniała swojej roli matki…

    Kochani, nie będę tu dodawać zbyt często takich postów. Co prawda mój blog dotyczy dosłownie tego, co czytam i, co o tym sądzę, ale takie artykuły mnie przygnębiają, Taki tekst może jednak się pojawić na read2sleep.pl od czasu do czasu, gdy coś mnie wyjątkowo zainteresuje, wzruszy czy wkurzy... 

        Na recenzje kolejnych powieści zapraszam wkrótce.


Ściskam i pozdrawiam

Sil





fot. Sil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)