Pisząc „zabawna historia” w tytule niniejszego posta, nie miałam na myśli treści książki, ale to, że gdy podpowiedziała mi ją aplikacja Google, zdziwiłam się, że powieść była oznaczona jako „kupiona”. Pomyślałam, że może kupiłam kiedyś i zapomniałam przeczytać, ale po kliknięciu w tytuł, okazało się, że „Dear Jane” otworzyło mi się na ostatniej stronie. „Dziwne” – pomyślałam, ale zaraz przyszło mi do głowy, że może sprawdzałam, czy książka skończy się happy endem, jak za dawnych czasów. W każdym razie przeczytałam powieść jeszcze raz i tak. Już ją czytałam… Więc to chyba nie będzie najlepsza zachęta do sięgnięcia po niniejszy romans, skoro kilka miesięcy po lekturze całkowicie uleciała z mojego umysłu… Ale spokojnie, ta powieść nie jest aż taka zła.
„Dear Jane” to wydana w 2018 roku anglojęzyczna, typowo amerykańska powieść romantyczna z futbolem w tle. Młoda Jane, córka głównego trenera, ale i asystentka managera drużyny (nie, nie była to pozycja załatwiona przez tatę), ma swoje życie pod kontrolą. Uwielbia swoją pracę, drużynę, z którą pracuje, ojca, sport, swoje życie. Jedyny mankament to brak czasu na randkowanie, ale aż tak bardzo jej to nie przeszkadza. Choć to brzmi trochę kiczowato, Jane jest pogodzona z faktem, że „wyszła za mąż za swoją pracę”. Gdy jednak pewnego dnia jej tata przychodzi do jej biura, aby przekazać jej pewne wieści, Jane po raz pierwszy w życiu zastanawia się, czy uda jej się zachować profesjonalne, przyjazne nastawienie do swojej pracy. Otóż właśnie się okazuje, że do jej ukochanej drużyny dołącza Western Chase – gwiazda futbolu amerykańskiego a jednocześnie mężczyzna, którego nienawidzi po tym, jak dziesięć lat wcześniej złamał jej serce i zniszczył szansę na własny, miłosny happy end. Czy jednak zdoła się oprzeć pokusie w postaci przystojniaka, który w dodatku zrobi wszystko, aby odzyskać jej atencję? Cóż, jak to mówią? „Stara miłość nie rdzewieje”...
„Dear Jane” technicznie napisana jest dobrze. Akcja spójna, logiczna, wątek romantyczny rozwija się w przyzwoitym tempie. Ale jest to też powieść napisana w bardzo oklepanym stylu z bardzo oklepanymi wątkami. Jane jest fajnie wykreowaną postacią, jednak co do Wesa mam pewne wątpliwości. Rzadko mam zarzuty do męskich bohaterów w powieściach romantycznych, ale tym razem irytowała mnie niedojrzałość emocjonalna i rozchwianie głównego bohatera. Bywał słodki i o dobrym sercu, ale bywał też tchórzem.
Książki nie odradzam, ale też trudno mi polecić tę pozycję z czystym sumieniem, skoro musiałam przeczytać ją dwa razy, aby w ogóle zapamiętać, że czytałam… :D Jednak nie jest to zła powieść. Oklepana? Tak, ale zła nie jest. Czyta się dobrze, więc jeśli macie czas, czemu nie?
Ściskam i pozdrawiam
Sil
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz