Drodzy Czytelnicy!
Wczoraj opublikowałam setny post, czyli do mojego celu na 2024 rok zostało jeszcze 200 ;) O kilka będę musiała skorygować, bo umówiliśmy się, że nie wliczam do puli postów stricte informacyjnych.
Dziś i jutro kolejne, krótkie rozdzialiki mojego smutnego opowiadanka z 2012 roku.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Tuż przed świtem
Rozdział 7
No wiedziałam, anemia!
Mamo, nie krzycz tak, proszę. Głowa mi pęka – Konstancja przysłania oczy, by nie widzieć światła, które matka brutalnie włączyła po wejściu do jej pokoju.
Nic dziwnego, że Cię ciągle boli. Hemoglobina 10, Chryste Panie, u młodej dziewczyny!
Mamo, ciszej. I nie takiej młodej... - uśmiecha się, chociaż z oczu ciekną jej łzy bólu. Daria łagodnieje na widok córki, siada i przykłada dłoń do jej czoła.
Gorące, brałaś tabletkę?
Tak, nawet kilka...
Przyniosę Ci okład.
Dziękuję.
Ból nie mija, ale w końcu udaje się zasnąć. Na krótko. Budzi się pod kocem, obok niej leży zsunięta wilgotna chusteczka. W domu panuje idealna cisza, ale gdzieś z oddali słyszy miauczenie. „Kocia... chyba jest na dworze...” - myśli. Półprzytomnie wstaje z łóżka i po omacku schodzi, aby wpuścić ukochaną kotkę z ogrodu. Kocica odwdzięcza się kilkoma ósemkami wokół jej nóg i biegnie na górę. Konstancja zastaje ją pod drzwiami sypialni matki, jednak, gdy chce wpuścić kotkę do środka, ta zmienia zdanie i biegnie do jej pokoju.
Śpisz dziś ze mną? - uśmiecha się blondynka, biorąc kocicę na ręce i kładąc obok siebie na łóżku.
Nie ścieli go już. Postanawia, że tak jest dobrze, tak można spać. Zerka jeszcze na zegarek... „Po trzeciej...”
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz