26 lutego bieżącego roku miała miejsce premiera długo oczekiwanej, drugiej części „Arystokraty” od Penelope Ward, czyli historii Sigmunda, kuzyna głównego bohatera z części pierwszej. Niestety, choć wreszcie się doczekaliśmy publikacji, pewnie niejeden czytelnik, który w końcu może poznać losy Siga, będzie nieco zawiedziony, ponieważ opowieść „The Surrogate” niewiele mówi o tej pięknej, tragicznej miłości, o której troszkę mogliśmy poczytać w tomie pierwszym powieści. Właściwie „The Surrogate” to po prostu nowa historia miłosna kilka lat później a jedyne, co ją łączy z bolesnym, krótkim małżeństwem Siga, to zamrożone oocyty pobrane od żony Sigmunda, gdy tamta chciała zabezpieczyć możliwość posiadania dzieci w przyszłości. Ja akurat jestem wdzięczna, że Penelope oszczędziła nam szczegółów tamtej tragicznej historii miłosnej, ale z tego, co czytałam w komentarzach, ludzie chcieli przeczytać więcej właśnie o romansie Sigmunda z Britney a nie z kimś zupełnie innym.
Historia zaczyna się z perspektywy Sigmunda. Znajdujemy się w samym środku jego ponurej egzystencji, gdy akurat spędził noc z jakąś przypadkową kobietą w celu zaspokojenia podstawowych, męskich potrzeb seksualnych. Oczywiście cala sytuacja jest bez znaczenia, bez emocji i zupełnie nie zapadłaby w pamięć naszemu głównemu bohaterowi, gdyby nie fakt, że zanim zdążył swoją nie-randkę usunąć z domu, postanowili go odwiedzić jego teściowie. Siga i jego teściów połączyła wyjątkowa więź. Kate i Phil nie zapomnieli mu, jakim był wparciem i miłością, dla ich zmarłej 5 lat wcześniej córki. Nie mają też nic przeciwko, aby mężczyzna ruszył dalej ze swoim życiem i martwią się, że jedyne, na co ich zięć sobie pozwala to aktywność seksualna bez znaczenia. Pragną, aby jego życie znów miało sens a jednocześnie, aby i im pozostało coś więcej po ukochanej córce niż tylko wspomnienia. Mają więc dla Sigmunda wyjątkową propozycję. Chcieliby wykorzystać zamrożone jajeczko Britney oraz jego nasienie. Znaleźli już nawet kogoś, kto zgodziłby się przyjąć zarodek i urodzić dziecko. Cudowną, słodką córkę ich przyjaciela, młodszą od Siga o kilkanaście lat Abby. Problem w tym, że Sig wcale nie chce ruszyć dalej ze swoim życiem. Chce pozostać w tym tragicznym stanie i nigdy więcej nie wpuszczać kobiety do swojego serca. Nawet tak słodkiej, mądrej, pięknej i dobrej jak Abby.
Abby jest w trakcie poszukiwania celu i sensu istnienia. Niedawno tyle zmieniło się w jej życiu. Zmarła jej mama, zostawił ją chłopak. Ze względów ekonomicznych musiała zamknąć ukochany sklep z pamiątkami, który wcześniej prowadziła jej mama. I w tym trudnym dla niej czasie, któregoś razu do domu, w którym mieszka wraz z ojcem, przyjeżdża najlepszy przyjaciel jej taty – Phil wraz z żoną Kate. Abby poznaje smutną historię śmierci ich córki oraz marzenie jej rodziców, by mogli sprowadzić na świat wnuka, wykorzystując jajeczka, które Britney zamroziła przed poddaniem się terapii. W odruchu serca, Abby proponuje, że jeśli tylko zdecydują się sprowadzić dziecko ukochanej córki na świat, ona pomoże, poleci do Anglii i donosi dziecko. Ale czy to będzie możliwe, gdy ojciec nienarodzonego jeszcze maleństwa zrobi wszystko, by pokazać jej, jak bardzo jej nie ufa i, jak bardzo nie chce, aby cała sprawa została doprowadzona do końca? I najważniejsze, czy jeśli jednak ciąża dojdzie do skutku, czy podczas długich 9 miesięcy, piękny, upadły i tajemniczy Sigmund Bendedictus, nie złamie jej serca?
Kochani, póki co powieść nie jest jeszcze wydana w Polsce i można ją przeczytać jedynie w języku angielskim. Np. w postaci e-booka. I szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy ta pozycja będzie w ogóle w Polsce wydana. Dlaczego? Prosta sprawa, ponieważ surogatki w naszym kraju są nielegalne. Oczywiście, mnie nie przeszkadzałoby to, gdybym przeczytała taką książkę, ale myślę, że jest w naszym kraju sporo konserwatywnych osób, które uznałyby powieść o surogatce za wątpliwą moralnie. Może dlatego właśnie będę więc trzymać kciuki, aby jednak polski wydawca książek Penelope Ward nie skreślił „The Surrogate” i, że jednak i nasze społeczeństwo będzie mogla łatwo sięgnąć po tę powieść. Nawet w celach quasi edukacyjnych.
Ale „The Surrogate” to jest też po prostu ładny romans. Wbrew pozorom nieco mniej pogmatwany niż jego pierwsza część – „Arystokrata”. Fabuła jest tu bardziej płynna i nie jest rozciągnięta tak lubioną przez Penelope kilkuletnią przerwą w relacji między bohaterami. Dojrzewanie bohaterów do uczuć jest bardziej naturalne niż w historii Leo i Felicity. Nie jest taką zabawą w chowanego, jak w tomie pierwszym. Główna bohaterka to słodka, ale dojrzała emocjonalnie kobieta. Sigmund też ma prawo być ostrożny i nie rzucać się w wir uczuć, nie jest już w końcu młodym chłopakiem, ale dobiega czterdziestki. Generalnie historia napisana z dbałością o szczegóły i przyjemna w odbiorze. Wszystko jest w tej powieści tak, jak powinno być.
Na koniec jeszcze kilka słów o tytule posta. Nie uważam, aby było coś wątpliwego moralnie w korzystaniu z usług/pomocy surogatki, ale nie jestem przekonana, czy jakakolwiek kobieta byłaby w stanie przejść przez ciążę bez emocjonalnego uszczerbku. Nawet, jeśli pod względem naukowym surogatka nie nosi w swoim łonie własnego dziecka, to jednak zarodek i płód to nie wszystko. Jest mnóstwo uczuć, emocji, połączeń. Jest to bardzo trudny temat i rozumiem tak przeciwników, jak i zwolenników korzystania z pomocy surogatki. O tym w pewnym sensie jest również powieść „The Surrogate” i wszystkim, którzy chcieliby poznać opinię Penelope na ten temat, ale również niekoniecznie naukowo poznać, jak wygląda taki proces tam, gdzie jest on legalny, zalecam sięgnięcie po niniejszą powieść.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz