Dopadła mnie grypa. Taka hardcorowa. Ledwo widzę na oczy, ledwo jestem w stanie podnieść się do pionu, ale jednak muszę to robić, bo życie nie ma taryfy ulgowej. Nie dla mamy, której nie kto inny niż jej mały czterolatek sprzedał wirusisko. Zabawne w tym wszystkim jest to, że niedalej jak w minioną niedzielę czytałam horoskop na najbliższy tydzień. W horoskopie było napisane, że będę się cieszyć dobrym zdrowiem i tryskać energią!!! 🙃 Może to nie był horoskop dla matek przedszkolaków ;). W każdym razie o czymś musi świadczyć, że od wczoraj praktycznie nie byłam w stanie przeczytać ani jednej książki. Zamiast lektury, gdy mam możliwość, przymykam zapuchnięte oczy i próbuję pozbierać siły. Ale nie jest tak, że o książkach nie myślę w ogóle. Od wczoraj ułożyłam fabułę kolejnej powieści, którą napiszę być może za sto lat... Co ciekawe, najpierw przyszedł do mnie tytuł. Dość dziwny muszę powiedzieć. "5*6 plus 6". I nie, nie piszę książki matematycznej dla uczniów nauczania początkowego 😜. Ale oczywiście to za mało i właśnie przed chwilą postanowiłam jednak poczytać trochę cudzych prac. Wybrałam moją ulubioną, bezpieczną powieść "All the wrong places". Dziękuję, Jerilee Kaye, że ją napisałaś. Jest niezawodnym lekiem na niepogodę, nudę, chandrę i może będzie też lekiem wspomagającym leczenie grypy typu A. Kto wie? 🤭
W każdym razie chciałam tylko dać znać, że mogę mieć niewielką przerwę w pisaniu postów. Ale postaram się, aby była ona jak najkrótsza.
Trzymajcie się ciepło i zdrowo, bo do prawdziwej wiosny jeszcze trochę.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz