wtorek, 2 stycznia 2024

Wszystkie kobiece kształty i rozmiary, czyli słowem wstępu do Feelin' the burn(Iskry namiętności) - El Koslo

 

    Kochani! Pewnie, gdy zaczniecie czytać niniejszy post, ogarnie Was pewnego rodzaju konsternacja. Możliwe, że przekrzywicie głowy, podrapiecie się po karkach i zaczniecie się zastanawiać, czy aby Sil coś się nie pomyliło. Jednak ten krótki post ma swój cel, nawet jeśli na to w tej chwili nie wygląda. Aby zrozumieć zaczekajcie, proszę, do następnego wpisu.

    Na przestrzeni wieków zmieniały się kanony piękna – tak kobiecego, jak i męskiego. Co innego było ideałem urody sto, dwieście czy trzysta lat temu. Co innego mamy teraz. Końcówka ubiegłego stulecia to było idealizowanie chudości i specjalnie nie piszę szczupłej sylwetki, ale używam potocznego określenia. Był czas, gdy i sama walczyłam z chęcią bycia niemal szkieletem obciągniętym skórą. Na początku obecnego wieku nastąpił pewien odwrót. Chciałoby się powiedzieć „na szczęście”, ale nie powiem tego, bo jak to w życiu bywa, gdy zrodził się bunt, nagle okazało się, że są ludzie, którzy pragną wypromować otyłość, jako coś, co jest w porządku. Znalazły się celebrytki, które z dumą opowiadały światu, jak to trzeba się objadać cukrem i tłuszczem itp. Jednak w tej pogoni i wyścigu zapomniano o jednym. O zdrowiu.

    Bliska mi osoba, która niedawno przekroczyła osiemdziesiąty rok życia, nigdy nie była szczupłą kobietą, ale zawsze była niezwykle urodziwa. Jeszcze parę lat temu zdarzało się, że mężczyźni obracali się za nią na ulicy a sąsiedzi z ogromnego bloku, w którym mieszka, zostawiali jej na wycieraczce kwiaty i czekoladki. Czasem liściki… Dla niektórych „kreatorów piękna” byłoby to może nie do pojęcia, zwłaszcza, że osoba, o której piszę nosi rozmiar 2-3XL. A jednak jej proporcjonalna, mimo wszystko, figura i śliczna buzia, zadbana fryzura czy delikatny makijaż sprawiały, że wyglądała naprawdę dobrze. Jednak była jeszcze jedna kwestia. Pomimo sporych kształtów, dama ta, nie miała najmniejszego problemu, żeby pójść na wędrówkę w góry, wejść po schodach czy spędzić długich godzin na spacerach poza domem. W jej przypadku spory rozmiar to nie była kwestia choroby, ale typu urody. To nie była otyłość.

    A teraz konkluzja. Kochani, są kobiety szczupłe, puszyste, większe, drobniejsze, wysokie, potężne, malutkie… wszystkie mogą być piękne i zdrowe. Ale nie wszystkie są. Rozumiem, że ktoś nie chce być chodzącym szkieletem obciągniętym skórą. Rozumiem też, że ktoś nie chce, aby jego brzuch wchodził do pokoju, godzinę przed nim samym. Ale nie rozumiem, jak można wmawiać innym, że chorobliwa otyłość czy chudość jest okay. W moim odczuciu nie kształt ciała decyduje o urodzie. Nie jestem pewna, czy można w ogóle mówić o czymś takim, jak PIĘKNO OBIEKTYWNE. Chyba że w sensie statystycznym. Piękno to kwestia gustu i od tego zacznijmy. Ktoś woli szczuplejszych, ktoś woli bardziej okrągłe kształty i to jest okay. Zawsze znajdzie się ktoś, komu się nie spodobamy, ale także, jak mówi stare przysłowie „każda potwora znajdzie swego amatora”. Więc nie pogoń za pięknem powinna kształtować nasze kształty i rozmiary, o tym jestem przekonana. Więc? Co w takim razie według mnie powinno wpłynąć na naszą decyzję, jak chcemy wyglądać? Tylko dwie rzeczy – nasze szczęście i nasze zdrowie. Jeśli czujemy się dobrze mając krągłości to tak powinnyśmy wyglądać, drogie panie. Ale pod jednym warunkiem. Że nie wpływa to na nasze zdrowie! Jeśli nie możesz schylić się, aby zawiązać buty nie dostając zadyszki to jest tu coś nie tak. Jeśli po wejściu jednego piętra po schodach czujesz, że zaraz serce wyskoczy ci z piersi, to coś jest nie tak. I trzeba się tym zająć.

    Kochane Czytelniczki! Bądźmy piękne według własnego gustu, ale bądźmy też zdrowe.


Ściskam i pozdrawiam

Sil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)