Zastanawialiście
się kiedyś, Drodzy Czytelnicy, jaki jest Wasz ideał bohaterki (MC)
czy bohatera (Li) w powieści romantycznej? Szczerze mówiąc, ja do
tej pory nie, ale ostatnio, po przeczytaniu w minionym roku prawie
dwóch setek powieści tego typu, zaczęłam się zastanawiać, nad
powodami tego, że niektóre książki przemawiają do mnie nawet
pomimo prostej fabuły, a inne nie, nawet jeśli mają ciekawą
treść. Otóż po zastanowieniu, muszę przyznać, że jednym z
głównych powodów, dla którego podobała mi się lub nie dana
powieść, jest po prostu główna bohaterka i/lub główny bohater.
Jeżeli autor nie trafi w mój gust w tym względzie, powieść może
mieć nawet najbardziej interesującą fabułę a i tak będę ją
czytała z trudem.
A
teraz po kolei…
Jaka
wg mnie powinna być główna bohaterka powieści romantycznej?
Przede wszystkim nie musi być idealnie piękna. Pomijając fakt, że
oczywiście każda kobieta chce być piękna, ja wolę, gdy zamiast
tego ma w sobie „to coś”. Czasami mam już dość faktu, że
wszystkie bohaterki romansów są tak piękne, że aż nierzeczywiste
i dlatego, gdy postać MC odbiega od normy, uważam taki stan rzeczy
za plus. Oczywiście ma być piękna w oczach tego jedynego, ale
niekoniecznie wg obowiązujących kanonów. ;) Po drugie lubię, gdy
bohaterki są interesujące. Np. gdy mają jakieś ciekawe hobby lub
interesujący zawód. Zdecydowanie nie przepadam, gdy czytam o
celebrytach, ale nie mam nic przeciwko damom z wyższych sfer, o ile
reprezentują sobą coś więcej niż pieniądze. Po trzecie
zdecydowanie wolę marzycielki niż bohaterki twardo stąpające po
ziemi. Lubię, gdy główna bohaterka ma mocny charakter, ale gdybym
miała wybrać, to zamiast „twardzielki” wybrałabym kobietę o
pięknej duszy. Po czwarte, pomimo że pochodzę z rodziny o bardzo
tradycyjnym modelu, w którym uczono mnie, że mężczyzna nosi
spodnie a kobieta sukienki (alegoria ról społecznych ;) ), to
jednak lubię do pewnego stopnia równouprawnienie. Fajnie, gdy to
mężczyzna walczy o swoją ukochaną, ale cenię również, gdy jest
na odwrót. Lub gdy po prostu walczą razem o swoją miłość. Po
piąte, oczywiście lubię, gdy bohaterka jest inteligentna, ale nie
musi być też geniuszem. Wolę, gdy jest rzeczywista, popełnia
błędy, ale np. potrafi je naprawić lub się do nich przyznać i
przeprosić. Czasem chętnie poczytam o kobietach sukcesu, ale nie
jest to konieczne, by postać wydawała się interesująca. Po szóste
lubię określony wygląd bohaterek i niestety, muszę się przyznać,
im bardziej z opisu przypomina mnie samą, tym dla mnie lepiej,
ponieważ uwielbiam wczuwać się w postać, o której czytam. Gdy
więc bohaterka jest moim całkowitym przeciwieństwem, czytam z
ogromnym dystansem. Nie mówię, że musi się zgadzać wszystko, co
do joty, bo oczywiście tak nie będzie nigdy, ale wolę, gdy choć
częściowo przypomina mnie samą. A i tu ciekawa obserwacja, jeżeli
powieść mi się nie podoba lub kłóci się z moimi zasadami
moralnymi (np. historie mafijne), wolę gdy bohaterka wygląda jak
moje przeciwieństwo ;). Po siódme, lubię gdy powieści są o
dojrzałych kobietach. To się zmieniało w moim życiu, bo
oczywiście będąc dzieckiem lubiłam również czytać o młodych
dziewczynach, ale zawsze czerpałam większą przyjemność z
lektury, gdy bohaterki były dojrzałe emocjonalnie. Kobieca
bohaterka może mieć osiemnaście, może mieć czterdzieści lat,
ale nie znoszę, wręcz nie mogę ścierpieć, gdy MC jest
rozchwiana, sama nie wie, czego chce i jest po prostu rozkapryszoną
pannicą. Taka bohaterka odbiera mi całą przyjemność z lektury.
A
jaki powinien być główny bohater w moim ideale powieści?
Męski. To przede wszystkim. Nie lubię ciepłych kluch ani
słodziaków. Cenię, gdy bohater ma mocny charakter a w głębi
dobre serce. Nie lubię facetów niezdecydowanych, którzy sami nie
wiedzą, czego chcą ani takich, którzy dla odmiany myślą, że
wiedzą lepiej, co jest dobre dla ich ukochanych. Ideału urody
męskiego głównego bohatera nie mam, bo nie mam go też w życiu.
Wolę wysokich i postawnych mężczyzn, ale jeśli chodzi o kolor
oczu, włosów itp. nie mam preferencji. Może tylko tyle, że nie
znoszę wąsów :P Nie przepadam też za przesadnym, kulturystycznym
umięśnieniem. Oczywiście czytać o mężczyźnie zaniedbanym też
mi się nie chce, ale nie jest tak, że każdy ma mieć zaraz
sześciopak na brzuchu i bicepsy jak z okładki magazynu dla
kulturystów. Niech te mięśnie raczej pracują niż wyglądają. Co
do charakteru, lubię gdy główny bohater jest inteligentny, ale nie
musi być geniuszem czy biznesmenem-miliraderem. Fajnie, jeśli ma
jakąś pasję. Generalnie cenię w życiu, gdy ludzie mają pasje i
tak samo doceniam to w książkach. Poczucie humoru jest dla mnie
ważne, ale jeśli jest subtelne i „mądre”. „Pajacowania”
nie znoszę i pewnie dlatego nie przekonała mnie do siebie seria
„Night Rebel”, której głównego bohatera poznaliśmy w
czwartej, ostatniej części „Nocnego Księcia” Jeaniene Frost. A
szkoda, bo postać żeńska bardzo mi się tu spodobała, niestety
wampir Ian skutecznie zniechęcił mnie do lektury.
To,
czego nie toleruję w powieściach romantycznych to motyw zdrady.
Jeśli któreś z bohaterów jest niewierne i nieważne, czy jest to
kobieta, czy mężczyzna, książka automatycznie wylatuje z moich
ulubionych. Jeśli najpierw się rozstaną, będą z kimś innym a
później do siebie wrócą to w porządku, ale jeśli się zdradzają
będąc w związku? To za bardzo kłóci się z moim światopoglądem.
Ale uściślijmy, mówię o głównych bohaterach, bo jeśli nastąpi
zdrada innej postaci z książki to już zależy od kontekstu i
sytuacji. Dobrym przykładem jest tu np. seria „Jake” Penelope
Ward. Również nie lubię przemocy między bohaterami, dlatego z
dużą rezerwą podchodziłam do książek BDSM, ale jednak są też
takie, które do mnie przemawiają ze względu na fabułę.
A
czego Wy, Drodzy Czytelnicy, oczekujecie od głównych bohaterów
powieści? Chętnie poczytam w komentarzach lub wiadomości prywatnej
;)
Ściskam
i pozdrawiam
Sil