niedziela, 20 sierpnia 2023

„Make Me”, czyli krótko o tym, jak zmusiłam się do przeczytania trzeciej części serii od Tessy Bailey

 

    „Make Me” to trzecia i ostatnia część serii „A Broke and Beautiful Novel” znanej nam już całkiem dobrze z innych recenzji autorki - Tessy Bailey i choć faktycznie, jak napisałam w tytule, musiałam niejako zmusić się do przeczytania ostatniej powieści ze zbioru, to wbrew pozorom podobała mi się najbardziej. „Make Me” zostało wydane w 2015 roku w języku angielskim i jak reszta serii nie ma oficjalnego tłumaczenia na język polski. Oryginał jest napisany jednak prosto, więc nie widzę przeszkód, aby sięgnąć po tę pozycję po angielsku.

    Zaznaczę dla porządku, że podobnie jak reszta serii, powieść „Make Me” (w wolnym tłumaczeniu „Zmuś mnie”) to nie jest nic odkrywczego. Jest to dobry, poprawny romans, ale to by było na tyle.

    Abby to ostatnia z trójki współlokatorek-przyjaciółek. Poznałyśmy ją już w poprzednich tomach serii, ale dla tych, którzy nie planują czytać historii Roxy z „Chase Me” czy Honey z „Need Me” wyjaśnię, że jest to nieco oderwana od rzeczywistości właścicielka apartamentu, w którym toczy się życie głównych bohaterek. Abby nie jest zepsutą dziedziczką. Jest mądrą, dość surowo wychowaną przez macochę i ojca, samotną kobietą, która z przyczyn niezależnych od niej, nie widzi obecnie niczego poza pracą. Ma swoje przyjaciółki, ale tak naprawdę zmęczenie i stres skutecznie zabijają w niej młodą kobietę, która powinna korzystać z życia. Nie widzi dla siebie szansy na miłość i związek, a tak bardzo tego pragnie. W jej życiu pojawił się, co prawda, wspaniały mężczyzna – Russel, ale Russel, choć ona widzi go w samych superlatywach i uważa, że jest najcudowniejszą istotą, którą spotkała na swojej drodze, nie chce zaoferować jej niczego poza bliską przyjaźnią. Problem w tym, że Abby czuje, iż mężczyzna robi to tylko dlatego, iż z jakiegoś powodu postanowił ją chronić ponad wszystko przed wszystkim. Nawet przed sobą. I choć początkowo nie miała problemu z tym, jak ukształtowała się relacja między nią a Russelem, nagle odkrywa, że nie chce takiej ochrony. Nie chce, żeby ktoś decydował wciąż za nią, co jest dla niej najlepsze. Wcześniej rodzice, później przyjaciele. Teraz postanawia działać i walczyć o własne wybory. O własne szczęście.

    Russel to mężczyzna z klasy robotniczej. Jest utalentowanym konstruktorem i nie boi się ani pracy, ani rozwoju, ale i tak sądzi, że nie jest godzien kogoś takiego jak jego przepiękna przyjaciółka Abby. Nie mogąc jednak żyć bez niej odkąd tylko ją ujrzał, postanawia być w pobliżu, by się nią opiekować. Po pewnym czasie taki stan rzeczy zaczyna być dla niego torturą. Coraz trudniej mu oprzeć się tak cudownej, mądrej kobiecie, jak Abby. Cóż jednak ma zrobić, jeśli wie, że pochodzą z dwóch różnych światów i nie ma jej do zaoferowania niczego, co byłoby odpowiednie dla panny z wyższych sfer? Zna tylko jedno rozwiązanie i dlatego stara się odsunąć od niej, zdystansować. Ma silne przekonanie, że tak będzie najlepiej nie tylko dla niego, ale również dla niej a to ona jest przecież jego priorytetem.

    Tak sobie czytam to, co napisałam i myślę, że choć jest to zgodne z treścią powieści, mnie osobiście takie streszczenie nie zachęciłoby do czytania. Ale książka naprawdę nie jest zła. Jest prosta i ma w sobie wiele oklepanych motywów, jednak Tessa Bailey jest mistrzynią przedstawiania tak banalnej fabuły w taki sposób, aby jednak powieść czytało się dobrze. Książka nie jest trudna, jest raczej prosta. Ma w sobie trochę emocji i może nawet odrobinę dramy, ale logicznej, wyważonej i do zniesienia. Jak pisałam wyżej, nie ma w fabule niczego odkrywczego, a jednak wydaje się interesująca. Bohaterowie są fajni, choć trochę zbyt dużo tu tych słynnych nieporozumień. I MC, i LI mają tendencję do domyślania się, co druga strona sądzi i przez to jak to często bywa, są trudności w komunikacji. I jakoś chyba ten aspekt uważam za największą wadę. Ja rozumiem, że nieporozumienia dodają fabule rozpędu, ale też chciałabym poczytać raz historię, w której bohaterowie nie mieliby problemów z rozmową.

    I na koniec, czy polecam tę książkę? Gdybym oceniała w skali 1 do 10 - dałabym 7. Niech to posłuży za odpowiedź.


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)