Kochani, choć nie da się ukryć, które autorki lubię bardziej, a które mniej, bo, cóż, wystarczy przeczytać kilka z moich recenzji, aby się tego dowiedzieć… to jednak miałam do tej pory zasadę, aby unikać recenzji książek tych samych autorów następujących zaraz po sobie. Ale tak się złożyło, że pisząc kilka dni temu recenzję najnowszej powieści Vi Keeland, odwołałam się do jej dzieła z zeszłego roku i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie wspomniałam na read2sleep.pl słowem o książce „Letnia propozycja”. Cóż, naprawimy tę małą wpadkę :)
Książka „The Summer proposal” ujrzała światło dzienne jesienią zeszłego roku, ale w naszym pięknym kraju, a co za tym idzie w języku polskim, ukazała się dopiero całkiem niedawno, bo na sam koniec maja 2023 roku. Od razu zaznaczę, że jak to ostatnio bywa, książkę przeczytałam tylko w języku oryginalnym, więc nie wypowiem się na temat tłumaczenia. Mogę jedynie domniemywać, że jak wcześniejsze pozycje od Vi Keeland, tłumaczenie będzie w porządku.
Powieść "Letnia propozycja", jak to u Vi, z pozoru wydaje się lekka, łatwa i przyjemna, ale w ostatecznym rozrachunku mamy więcej emocji, niż byśmy sobie życzyli. Co jest tu dobrego? Ciekawa fabuła, wspaniały styl, fajni bohaterowie, dobre poczucie humoru. Co jest gorszego? Upór bohaterów, błędne założenia, trochę niepotrzebnej dramy… i odrobinę zbyt dużo przewidywalności.
Georgia to młoda kobieta sukcesu, która nie potrzebuje księcia z bajki i sama potrafi o siebie zadbać. Obecnie nie chce poważnego związku (nie zdradzę, dlaczego, bo to ważny wątek), chodzi więc tylko lub raczej stara się chodzić... na okazjonalne randki, dla zachowania jako takiej kondycji w pewnych sferach życia. Podczas oczekiwania na przyjście mężczyzny, z którym umówiła się przez znajomą, spotyka kogoś wyjątkowego. Przez chwilę myśli, że tym razem trafiła w dziesiątkę, aż nie pojawia się inny mężczyzna i... niestety, to właśnie z tym się umówiła. Nieco rozczarowana, że wieczór potoczył się tak a nie inaczej, postanawia iść za głosem swojej intuicji i jednak spotkać się z tamtym, który jej randką nie był. Na szczęście nie musi go szukać, bo zostawił dla niej bilet na mecz hokeja, na którym będzie. Problem w tym, że gdy Georgia dociera na miejsce okazuje się, że jej fałszywa randka to nie kibic i nie czeka na nią na trybunach. Max to gwiazda meczu…
Z pozoru Max jest idealnym mężczyzną i nawet Georgii serce zaczyna bić trochę mocniej. Jednak szybko się okazuje, że i Max nie jest zainteresowany niczym poważnym. W efekcie składa jej propozycję nie do odrzucenia. Ponieważ on niedługo przeprowadza się dość daleko stąd, a jej sytuacja nie pozwala na zaangażowanie się w poważny związek, dlaczego nie wykorzystają czasu, który mu pozostał i nie zbudują relacji z określoną datą końcową? Żadnego przywiązania, żadnego żalu. Po prostu czysta przyjemność aż do końca lata. Brzmi idealne dla takiej dwójki, prawda? Problem w tym, że łatwiej powiedzieć niż zrobić i im więcej czasu spędzają ze sobą, tym bardziej ta data końcowa brzmi jak okrutny żart losu. Tylko o ile Georgia jest już gotowa, aby wyłożyć karty na stół i w pełni zaangażować się w związek z Maxem… on nie chce zmienić reguł w trakcie gry. Pytanie brzmi, dlaczego, skoro Georgia jest pewna, że odwzajemnia jej afekt.
Kochani to jest romans. Fajny, dobrze napisany romans, ale nic więcej. Nie ma tutaj nic odkrywczego, a wręcz jest troszkę odgrzewanych kotletów. Jest to raczej książka typu „czytam, bo milion innych podobnych mi się podobało” a nie z takich „wow, jakie to odkrywcze”. Jak wspominałam już wcześniej, jest odrobinę przewidywalna i posiada odrobinę za dużo dramy pod koniec, ale nie na tyle dużo, żebym nie mogła jej polecić. Po prostu ja mam trochę przesyt książek o podobnej tematyce. Niemniej jednak, wciąż uważam, że praktycznie każda pozycja od Vi Keeland jest dobrym wyborem dla miłośniczek/miłośników romansów. Styl autorki jest lekki, łatwy i przyjemny, nawet wtedy, gdy pisze o cięższych sprawach. Dlatego sądzę, że książka ta to będzie fajna „Letnia propozycja” ;)
Ściskam i pozdrawiam
Sil
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz