czwartek, 8 czerwca 2023

Słów kilka o mojej innej pasji – muzyce – oraz o tym, jak łatwo w dzisiejszych czasach zniszczyć człowieka i jego reputację…

     Temat reputacji znam nie tylko w rozumieniu potocznym, ale jeszcze naukowym. W swojej przerwanej ze względów zdrowotnych karierze naukowej zajmowałam się właśnie reputacją. Co prawda reputacją instytucji bankowych, ale jednak zgłębiłam również temat pojęcia „reputacji”, gdyż bez tego moje badania naukowe nie byłyby wiarygodne. Wiem, jak łatwo ją utracić i jak trudno odzyskać. Czasem jest to po prostu niemożliwe…


    Na początek opowiem krótki dowcip, nieco przeze mnie zmodyfikowany na potrzeby niniejszego posta. Będzie to brzmieć mniej więcej tak:


Do pani X dzwoni telefon.


- Halo?

- Cześć, tu Y.

- Cześć Y, w czym mogę ci pomóc?

- Przykra sprawa. Po ostatniej twojej wizycie nie mogliśmy znaleźć sporej sumy pieniędzy i podejrzenie padło na ciebie, X.

- Ojej, ja niczego od was nie zabierałam.

- Tak, wiem, bo pieniądze się ostatecznie znalazły. Ale wiesz, niesmak pozostał…



A dlaczego piszę to wszystko w tak zatytułowanym poście? Oprócz pisania i czytanie, jedną z moich największych pasji od zawsze była muzyka. Nie tylko moje nieszczęsne śpiewanie (bardziej szczęsne, gdy śpiewałam aktywnie w chórze, ale o tym można przeczytać na blogu Kim jest Sil? ;)), ale również słuchanie muzyki. Od zawsze słuchałam niemal wszystkiego. Muzyki poważnej, chóralnej, ale też muzyki z gatunku metal, rap, rock, pop (no może nie wszystkiego z tego gatunku ;)) i co tam mi jeszcze wpadło w ręce. Któregoś razu ktoś mnie zapytał, jakiego zespołu jestem fanką i odpowiedziałam szczerze, że żadnego. Bo ja nie jestem fanką muzyków tylko muzyki. Losy zespołów nigdy mnie specjalnie nie interesowały, bez obrazy dla artystów. Po prostu wystarczyło mi, że dzielą się ze mną swoją pasją. Nie musiałam zaglądać im do życia prywatnego. Ale nie oznacza to, że nigdy się nie zetknęłam z psychofankami i sytuacjami, które były dla mnie po prostu niezrozumiałe. Np. kiedyś zostałam zrugana przez koleżankę, że nie mogę jednocześnie słuchać metalu i punk rocka, bo to obraza dla artystów z obu gatunków… Cóż, przepraszam?

    Opowiem Wam teraz jedną historię.

    Około 20 lat temu na topie był zespół HIM. Ktoś kojarzy? Znam kilka utworów, ale niewiele wiem o historii samej grupy. Wiem jednak, że wokalistą był, czy też jest nijaki Ville Valo. A skąd to wiem? Bo chodziła wówczas ze mną do tej samej klasy w liceum dziewczyna, która była jego fanką a przez krótki czas również była moją dobrą koleżanką. Któregoś razu poszłam ją odwiedzić, ponieważ od dawna nie pojawiała się w szkole. Myślałam, że jest chora. Otóż nie. Okazało się, że zapisała się do fanklubu zespołu HIM a zespół HIM miał wkrótce mieć koncert w Polsce. Moja koleżanka powiedziała mi, że wraz z innymi dziewczynami z fanklubu zbierają teraz seksowną bieliznę i ją noszą, żeby wysłać dla Ville Valo paczkę z majtkami i stanikami, które miały na sobie. Zapytałam ją, po co do cho***y to robią? A ona mi na to, że przecież tak się robi, że wiadomo, że taki facet chciałby dostać bieliznę od swoich fanek a nawet się z nimi przespać i, że ona np. chciałaby z nim być i, że szukają z fanklubem dojść, jak się z nim spotkać po koncercie i może którejś się uda z nim „bzyknąć”. Cóż, nie oceniam tych chęci ze strony w sumie już wówczas dorosłej, bo świeżo upieczonej osiemnastolatki. Nie oceniałabym również, gdyby druga strona też była zainteresowana. Problem w tym, czy naprawdę taki Ville Valo chciałby otrzymać pudło noszonej bielizny od fanek? A może jest to jednak z ich strony rodzaj molestowania seksualnego? Gdzie jest granica przyzwoitości i poszanowania artystów i fanów? Czy muzycy nie mają prawa, aby traktować ich jak ludzi, a nie obiekty seksualne?

    Nie ukrywam, że zaczęłam się nad tym zastanawiać wobec zarzutów, które jedna z fanek wysunęła w stronę zespołu Rammstein. Otóż wspomniana fanka (mówiąc w dużym uproszczeniu) napisała na swoim profilu na portalu społecznościowym, że została zwabiona na imprezę po koncercie, odurzona i wykorzystana. Później wpis zmieniła, ale media – które w dzisiejszych czasach szukają sensacji tylko dla pieniędzy i nie oszukujmy się, że chodzi im o prawdę – podchwyciły temat. Jest więc afera na skalę światową. Afera, której odkręcić się już nie da. Teraz nie będzie ważne, gdzie leży prawda i zawsze pozostanie cień wątpliwości wobec członków zespołu Rammstein. Czy była to chwilowa chęć kariery internetowej ze strony fanki, czy wyrzuty sumienia, że poszła na jakąś imprezę, czy może faktycznie została tam skrzywdzona? Nie jestem pewna, czy da się tego dowiedzieć. Ale tej straconej reputacji zespół, a zwłaszcza jego wokalista już całkowicie nie odzyska.

    Kończąc. Kiedyś ktoś w podobnej sprawie zapytał mnie, czy jako kobieta nie powinnam stanąć po stronie kobiet. Nie, moi drodzy. Powinnam, a nawet sądzę, że każdy z nas powinien, stanąć po stronie prawdy. Jeśli fanka skłamała z jakichkolwiek pobudek lub po prostu naszły ją wyrzuty sumienia, że znalazła się w miejscu wg siebie niemoralnym to powinnam ponieść surowe konsekwencje za pomówienie. Jeśli członek zespołu lub ktokolwiek inny niezależnie czy jest biskupem, nauczycielem, politykiem, prezydentem czy muzykiem dopuścił się przestępstwa i nie tylko na tle seksualnym, ale również każdym innym, także powinien ponieść surowe konsekwencje. Ale tymi konsekwencjami nie powinien być publiczny lincz. Pamiętajmy, że żyjemy w czasach z tak potężnym narzędziem jak Internet. Niekontrolowane wypowiedzi przypadkowych osób sto lat temu były w stanie spowodować krach gospodarczy. A co dopiero dziś? Bądźmy ostrożni w osądzaniu innych. Nikt z nas nie ma monopolu ani na mądrość, ani na PRAWDĘ.


Ściskam i pozdrawiam

Sil




fot. Sil



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)