Kochani!
Dziś nie do końca recenzja, ale pragnę podzielić się też czasem refleksją na temat książek, które czytałam. Tak trochę ogólnie i filozoficznie ;)
Są książki, które z jakiegoś powodu zapadły w moje myśli na dłużej. Czasami nawet nie ma w nich nic takiego niezwykłego, a jednak wystarczy fragment, klimat, jakieś zdanie wypowiedziane przez bohaterów i już pamiętam fabułę do końca życia. Dziś chciałabym rozpocząć wątek refleksji o właśnie takich książkach. Będę pisała je od czasu do czasu i wrzucała między recenzjami, fanfikami czy wierszami :)
Pierwsza na tapet idzie książka, którą już Wam akurat przedstawiałam, Moi Mili. To "Zatoka śpiewających traw" Stanisławy Fleszerowej- Muskat. Nie będę przypominać, czego książka dotyczy, bo wystarczy kliknąć na jej tytuł z prawej strony, aby poznać moją recenzję, ale wspomnę o jednym fragmencie, który zapadł mi w pamięć i w serce.
Bohaterką powieści jest młoda kobieta krótko po studiach, ma pewne rodzinne problemy i któregoś dnia niepytana zaczyna opowiadać o nich sięgającemu wiekiem jej rodziców koledze z pracy. Mężczyzna cierpliwie słucha jej zwierzeń, nie komentuje, ale autorka przytacza, o czym ów bohater drugoplanowy myśli. Wyjawia nam, że kolega naszej bohaterki słuchając o jej problemach dochodzi do wniosku, że "jest za młoda, aby milczeć i nie umie jeszcze smucić się w milczeniu". Gdy czytałam ten fragment po raz pierwszy, sama byłam jeszcze za młoda, by go zrozumieć. Lecz gdy wracałam po latach do powieści rozumiałam go lepiej i lepiej.
Gdy jesteśmy młodzi i pełni życia nie umiemy zachować dla siebie naszych smutków, ale później, gdy lata mijają nagle dochodzimy do wniosku, że to nasz smutek, nasza żałoba i nie chcemy się tym dzielić. Oczywiście to nie jest reguła dotycząca stu procent populacji, ale jednak... Im dalej w lata tym trudniej dzielić się tym, co nas boli. I ja sama, choć o każdej błahostce jeszcze dwadzieścia lat temu potrzebowałam komuś powiedzieć, od jakiegoś czasu już tego nie czuję. Moje serce wciąż wyraża się w pisaniu, tam też odkrywam fragmenty duszy, ale na pewno nie jestem już "za młoda, aby milczeć".
Milczenie to sztuka równie trudna jak mówienie z sensem. O pisaniu z sensem już nie wspomnę ;)
I tym optymistycznym akcentem
ściskam i pozdrawiam
Sil
P.S.
Zawsze zachęcam do dyskusji w komentarzach. Może jest książka, która z pozoru nie posiadała nadzwyczajnej treści, ale zapadła Wam z jakiegoś powodu w pamięć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz