„All the Wrong Reasons: When something so wrong can feel so right!”1 znanej nam już Jerilee Kaye to naprawdę dobra powieść, pierwsza część mojego ukochanego „All the wrong places” i właściwie przeczytałam ją najpierw, ale niestety. Z trzech książek Jerilee, które znam, ta jest najsłabsza.
Powieść została wydana w 2018 roku, jest więc stosunkowo świeża. Nie ma polskiego wydania, ale łatwo znaleźć darmowego e-booka w internecie. Można próbować korzystać z translatora, jednak ja jak zawsze polecam próbować czytania po angielsku. Czyż to nie brzmi jak łączenie przyjemnego z pożytecznym? ;) Język może nie jest aż tak prosty jak w niektórych, innych książkach, o których tu wspominałam, ale nie jest też jakiś mega trudny. Myślę, że każdy na poziomie B1 da spokojnie radę przebrnąć przez historię Justina i Adrien i wszystko zrozumieć :)
Dlaczego uważam, że powieść nie jest tak dobra jak jej druga część? Bo nawet jeśli tytuł serii to w wolnym tłumaczeniu „Gry przeznaczenia” to jednak o ile w części drugiej fabuła mieściła się w akceptowalnych dla mnie granicach prawdopodobieństwa, to tutaj autorkę nieco chyba poniosło. Uważam, że powieść byłaby lepsza bez tego jednego, kluczowego zbiegu okoliczności. Ja po prostu inaczej postrzegam przeznaczenie.
A teraz do rzeczy…
Adrien kocha pisać! Można więc powiedzieć, że jest bohaterką bliską mojemu sercu. Pracuje jako dziennikarka i jest bardzo dumna ze swoich osiągnięć, ale niestety jej najbliższa rodzina nie za bardzo popiera jej entuzjazm. Adrien ma narzeczonego, ale nie jest z nim blisko. Będąc dojrzałą kobietą pozostaje dziewicą, czego nie mogą zrozumieć jej przyjaciele. Uważają, że to tylko świadczy o klapie związku z jej przyszłym mężem. Adrien oczywiście się z nimi nie zgadza. Nie odczuwa specjalnego pociągu do swojego narzeczonego, ale nie widzi w tym nic złego. Aż do momentu, gdy odkrywa, że taki pociąg rodzi się w niej do kogoś innego. Przystojnego, nieco zbyt pewnego siebie sąsiada – Justina Adamsa.
Justin uchodzi za playboya, ale mało kto wie, że nie robi tego bez powodu. Jest dojrzałym mężczyzną i ma normalne zdrowe potrzeby seksualne, ale od urodzenia wie, że nie może się zakochać w dowolnej kobiecie, gdyż jego małżeństwo dawno zostało zaaranżowane. Pochodzi z wyższych sfer, podobnie jak jego wybranka, której nigdy nie poznał, ale niedługo ma się to zmienić. Próbując oszczędzić sobie bólu, zrezygnował z zaangażowania się w jakikolwiek związek uczuciowy i świetnie mu to wychodziło aż do momentu, gdy na jego drodze staje piękna, urocza, nieśmiała i bardzo niewinna sąsiadka. I nagle Justine nie może sobie przypomnieć, dlaczego do tej pory tak spokojnie podchodził do sprawy swojego zaaranżowanego małżeństwa? Jak mógł myśleć, że da radę się związać z kimś, kogo nawet nie zna? Gdy więc przychodzi ten moment, że rodzice żądają od niego uhonorowania umowy i poznania narzeczonej, Justin czuje, że musi zrobić wszystko, aby nie stracić Adrien.
Moi drodzy, powieść jest naprawdę fajna. Zabawna, ciepła, gdy trzeba – namiętna, chociaż nie epatuje seksem. Jest miła dla oka, przyjemna. Pojawia się na chwilę mój ulubiony Jin Starck ;) I właściwie jedyne, co mogłabym zarzucić tej pozycji to właśnie ta kwestia nadmiaru zbiegów okoliczności. Ok, można wierzyć w przeznaczenie, można miewać zbiegi okoliczności. Przypadki chodzą po ludziach a świat jest mały, ale jeszcze raz przypomnę słowa klasyka „Prawda od fikcji różni się tym, że fikcja musi być prawdopodobna a prawda nie”. W tym przypadku fikcja wydawała mi się nazbyt nieprawdopodobna i właśnie za to ogólne wrażenie powieść spadła u mnie w rankingu. W dodatku troszkę tu za dużo mini dramatów, których nie doszukałam się w części drugiej. I jeszcze zakończenie. Cóż. Słodkie, ale nudnawe :) Powieść fajna na jakiś długi wieczór, ale nie zapadła w moje serce tak, jak to zrobiła część druga, czyli „All the wrong places”. „Wszystkie złe powody” to przyjemna lektura, ale na jeden raz.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
1W wolnym tłumaczeniu tytuł to „Wszystkie złe powody: Jak coś tak złego może być tak właściwe!”
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz