wtorek, 13 grudnia 2022

„Śpieszmy się” – wiersz, który znają wszyscy, ale czy rozumiemy go tak samo?

 

    Wg źródeł internetowych, dedykowany Annie Kamińskiej wiersz „Śpieszmy się” księdza Jana Twardowskiego powstał w 1971 roku. Powiem szczerze… Największą wadą poezji tego autora jest to, że autor jest księdzem. Czasami się zastanawiam, jak tak wiele pięknych słów o miłości, o życiu może podchodzić od osoby, która nie żyła nigdy w związku. I czasem mam wrażenie, że nawet jeśli tak było, nie uchroniła Jana Twardowskiego jego posługa kapłańska przed złamanym sercem.

    Wiersz „Śpieszmy się” jest znany nie tylko dlatego, że pochodzi z niego jeden z najpopularniejszych cytatów z poezji polskiej, czyli „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”, ale również dlatego, że był to obowiązkowy wiersz do przerobienia na języku polskim w szkole średniej. Przynajmniej za moich czasów ;) I ja doceniam ten utwór nie tylko jako osoba, która od najmłodszych lat żyje w cieniu własnej poezji, ale również jako miłośniczka literatury. „Śpieszmy się” to nie jest ta jedna maksyma, którą dobrze byłoby zapamiętać i wziąć sobie do serca. To cały szereg, wręcz kopalnia pięknych cytatów i ważnych słów. Uwielbiam zwłaszcza jedno zdanie, na które mało kto zwraca uwagę „Żeby widzieć naprawdę zamykają oczy” i od lat zastanawiam się, co autor miał na myśli. Dla mnie odpowiedź jest oczywista, ale czy zgadza się z zamysłem ks. Twardowskiego? Może chciał, abyśmy patrzyli sercem a nie rozumem? Ale wówczas to nie byłoby nic odkrywczego. Podobnych rad udzielała nam poezja już wcześniej. A może czuł, że naprawdę możemy widzieć świat tylko poprzez własne doświadczenia a nie przez schematy, których nauczone są nasze oczy? A może chodzi o to, co ja sama czuję. Że nasze życie jest idealne tylko tam, gdzie nie jest do końca prawdziwe, gdy zamykamy oczy i odpływamy we własne, piękne marzenia. Wtedy jesteśmy, kim chcemy, postępujemy jak chcemy, widzimy tam siebie naprawdę a jednak wciąż nie jest to rzeczywistość…

    I jeszcze jedno zdanie, o którym chciałabym wspomnieć, w tej krótkiej, nieco innej recenzji. Coś, nad czym nigdy nie mogłam po prostu przejść dalej, bez chwilowej zadumy „Chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć kochamy wciąż za mało i stale za późno.” Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś, że tak właśnie jest? Bo nie chodzi tylko o to, co czeka na nas po drugiej stronie i czy w ogóle coś na nas czeka. Dla mnie bardziej chodzi o to, że śmierć jest pewna i nic nie poradzimy na to, że kiedyś nadejdzie. Jakie więc tu jest ryzyko? Owszem może przyjść wcześniej lub później, ale przyjdzie do każdego. Ryzykiem jest danie życia, narodziny. To, co nas czeka podczas dłuższych lub krótszych lat istnienia, to jest niepewność, której można by się obawiać, gdyby nie fakt, iż mija się to z celem. Śmierć nie jest ryzykiem, jest pewniakiem. Nie ma co się nad nią dłużej rozwodzić. Trzeba po prostu żyć, być szczęśliwym i kochać, póki nie jest za późno ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

Jutro wracamy do starych dobrych recenzji powieści romantycznych ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)