Niestety, jeśli nie chcecie czytać okrojonej wersji w aplikacji Chapters, historia „69 Million Things I Hate About You” Kiry Archer jest dostępna tylko po angielsku. Mimo wszystko uważam, że warto tę książkę wspomnieć na niniejszym blogu. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że jest tu tyle zagranicznych pozycji, ale naprawdę w literaturze angielskojęzycznej jest niemal nieskończona ilość powieści, które chciałam, chcę i będę chciała przeczytać.
Książka została wydana w 2017 roku, więc nie traci na aktualności, choć doczekała się już kolejnych wydań. Nic dziwnego, jest po prostu świetnie napisana, ocieka doskonałym humorem i wątek romantyczny jest również więcej niż po prostu ciekawy. Jest właściwie jedną z czteroczęściowej serii autorki, a seria nosi tytuł „Winning The Billionaire”. Ja osobiście czytałam tylko pierwszy tom i mogę go z całą pewnością polecić.
Historia zaczyna się w momencie, w którym młoda i ambitna Kiersten Abbott niespodziewanie awansuje z drugiej asystentki pewnego pracoholika, jakim jest zabójczo przystojny i diabelnie irytując Cole Harrington, na jego pierwszą osobistą asystentkę. Czyżby niespodziewanie jakaś fabuła zaczęła się od zasłużonego awansu i docenienie talentów i pracowitości kobiety? Nic bardziej mylnego. Po prostu pan Cole jest mistrzem zabezpieczeń i wszelkiego typu planów awaryjnych. Ma dwa telefony, na wypadek, gdyby któryś przestał działać itp. Zatrudnia więc więcej niż jedną asystentkę, aby zabezpieczyć się na wypadek nieporozumień z tą pierwszą. Gdy więc bomba wybucha i pierwsza prawa ręka ewakuuje się z biura milionera, Kiersten w jednej sekundzie awansuje. I co dalej? Przez wiele miesięcy kobieta chodzi jak dobrze nakręcony zegar, zajmując się życiem pracodawcy lepiej niż on sam. Robi wszystko, robi to doskonale, ale jest wykończona i sfrustrowana. Wie, że nie może pozwolić sobie na porzucenie pracy, więc robi, co może, by dać z siebie 200%. Wie również, iż nie będzie to nigdy docenione. Praktycznie pozbawiona własnego życia i potajemnie wzdychająca do frustrującego chlebodawcy, Kiersten nie ma wielkich nadziei na poprawę swojego losu. Aż tu nagle następuje pewien szczęśliwy traf. Kiersten, wraz z dwiema przyjaciółkami, współlokatorkami i współpracownicami w jednym, wygrywa na loterii! Myślicie, że niezwłocznie odejdzie z pracy i będzie się wygrzewać w słońcu nad Oceanem? O nie! Teraz czas na prawdziwą zabawę. Czy wszyscy gotowi na ekscytujący, biurowy zakład?
Książka jest po prostu świetna. Nie jest bardzo ambitna, ale jest naprawdę zabawna. Przyznam szczerze, że w pierwszym odruchu nie byłam zachwycona ani fabułą, ani bohaterami, ale ostatecznie doceniłam tę potężną dawkę śmiechu. Świetna pozycja na przygnębienie i oczywiście na poćwiczenie języka angielskiego. Polecam!
Ściskam i pozdrawiam
Sil
P.S.
A jutro dowiecie się, dlaczego od kilku dni nieustannie śpiewam „Lucy in the sky with diamonds” ;)
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz