„Flirting with Fire” napisane przez Kate Meader w 2015 roku nie doczekało się wydania po polsku. Natomiast doczekało się kontynuacji i oprócz tej pozycji możemy cieszyć się jeszcze kilkoma innymi książkami z serii. Nie tak dawno pisałam o romansie LGBT+ „Melting Point”, a teraz pora przestawić część, od której wszystko się zaczęło.
Historia zaczyna się w momencie, w którym Kinsey Taylor, piękna, ale przede wszystkim twarda jak głaz pracownica Chicagowskiego Ratusza w dziale PR, zostaje oddelegowana przez swojego szefa do naprawienia wizerunku strażaków z jednej z najlepszych remiz w mieście. A dokładniej do naprawienia reputacji pewnego ex żołnierza piechoty morskiej (tak, wiem. Znowu amerykański ex żołnierz) dumnego i gorącego jak ogień, który na co dzień gasi, Luka Almeidy. Otóż Luke nie tylko wdał się w bójkę z przedstawicielem chicagowskiej policji, ale jeszcze nie zauważył, że ktoś nagrywa całe zajście telefonem. Wkrótce filmik staje się hitem internetu, co niekoniecznie podoba się włodarzom miasta… Luke nie jest prostym zawodnikiem i trudno namówić go do współpracy, ale Kinsey również nie da sobie w kaszę dmuchać. Właściwie wygląda na to, że trafił swój na swego. To tylko kwestia czasu zanim między tą dwójką zaczynają sypać się iskry, a gdzie są iskry… cóż, nie trudno o płomień a nawet prawdziwy pożar.
Kochani, książka zawiera motyw oklepany i to właściwie nie jeden. Jest porzucenie panny młodej przed ślubem (tak, Kinsey przeprowadziła się do Chicago z zamiarem dołączenia do narzeczonego). Jest też znów były żołnierz, który przynajmniej tym razem nie jest ochroniarzem. (Osobiście podoba mi się wizja strażaka w to miejsce.) Jest pewien konflikt interesów. Są oczywiście demony przeszłości. Jest była żona i trudne dzieciństwo. Ale mimo wszystko książkę czyta się niezwykle łatwo. Romans jest tak gorący, jak tylko może być między pewną siebie kobietą, która dokładnie wie, czego chce i mężczyzną tak twardym i nieustraszonym jak strażak. Jak już wspominałam przy recenzji innej pozycji z serii, Kate Meader potrafi naprawdę zrobić coś intrygującego z pozornie prostej fabuły i chwała jej za to. Nie było ani jednego momentu, gdy nudziłam się czytając tę książkę i do kolejnego rozdziału za każdym razem przechodziłam niezwłocznie i z wypiekami na twarzy.
Czy coś mi się nie podobało? Cóż, będąc szczera muszę przyznać, że pod koniec książki zirytowała mnie postać głównej bohaterki. Nie mówię, że kłamstwa są zawsze złe, bądźmy realistami. Z reguły istnieją wyjątki potwierdzające regułę, ale akurat moim skromny zdaniem ten wyjątek nie miał miejsca w recenzowanej pozycji. Myślę, że wprowadziło to tylko niepotrzebną dramę pod koniec. Można było poprowadzić akcję podobnie, pomijając ten przerysowany szczegół.
Drugą wadą oczywiście jest brak wydania w języku polskim, bo jak dla mnie pojawienie się tej pozycji w aplikacji Chapters to za mało. Właśnie takie powieści romantyczne chciałabym czytać i dziwię się, że w Polsce nikt jeszcze nie wydał „Flirting with Fire”.
Gorąco polecam tę pozycję. Rozgrzeje w zimowe wieczory lepiej niż kocyk i herbatka ;)
Ściskam i pozdrawiam
Sil
P.S.
Jutro coś polskiego :)
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz