The Billionaire Dynasties to seria trzech książek popularnej amerykańskiej autorki Virginii Nelson. Seria pisana była w latach 2015-2018, ale póki co jestem w stanie powiedzieć coś tylko na temat pierwszych dwóch tomów. Po przeczytaniu „Księcia Penthouse” byłam na tyle zachęcona, że sięgnęłam po tom drugi, czyli „The Irish Prince”, ale niestety w drugim przypadku odrobinę się zawiodłam. Dlatego póki co trzeciego, najnowszego tomu „The firstborn Prince” jeszcze nie znam. Nie za bardzo lubię pisać o książkach, które mnie zawiodły, dlatego jeśli pozwolicie, na razie skupię się na tomie pierwszym serii.
Podobnie, jak w wielu innych przypadkach, seria „Dynastia milionerów” jest ze sobą powiązana bardzo luźno, dlatego nie trzeba czytać wszystkich tomów ani zachowywać kolejności w czytaniu. Można wybrać dowolną część i od niej zacząć. Ja mimo wszystko zaczęłam od początku i, jak wspomniałam, byłam zachęcona.
Do rzeczy…
Jeanie Long jest młodą pracownicą Call Center w ogromnej firmie. Do tej pory życie jej nie rozpieszczało, ale nie narzeka. Praca wystarcza jej, aby utrzymać siebie i córkę a to wszystko, co obecnie się dla niej liczy. Gdy więc przyłapuje swojego bezpośredniego przełożonego na niezbyt profesjonalnym zachowaniu, wie już, że jej praca może być zagrożona a na to nie może sobie pozwolić. Przełyka dumę, tłumi strach i rusza w jedyne miejsce, gdzie może liczyć na cud – do biura zarządu. Gdy jednak zamiast rozmowy z szefem wszystkich szefów dostaje od Camdena Jamesa do podpisania kontrakt na udawanie jego narzeczonej, mało nie mdleje z wrażenia ;)
Camden to pracoholik, który ma jeden cel w życiu – przejąć całkowicie firmę, którą zarządza wraz z ojcem i wynieść ją na wyżyny. To drugie właściwie mu się już udało, ale niestety z tym pierwszym jest pewien problem. Jego ojciec jest człowiekiem staromodnym i nie chce oddać firmy w zarząd synowi, jeśli nie zacznie się zachowywać poważnie. A wg starszego pana Jamsea jedyną oznaką poważnego zachowania to ustatkowanie się przy odpowiedniej kobiecie. Żeby przejąć firmę Camden musiałby się więc ożenić, a jest to problematyczne, skoro chwilę wcześniej przyłapał narzeczoną na publicznej zdradzie. Nie ma złamanego serca, gdyż między nim a jego narzeczoną nie było mowy o uczuciach, ale ucierpiał na tym jego plan oraz być może ego ;) Czuje, że musi wymyślić plan B i nagle plan B wkracza do jego biura sam a ma na imię Jeanie. Camden nie zastanawia się zbyt dłlugo i składa pannie Long propozycję nie do odrzucenia. Kobieta ma udawać jego narzeczoną aż do momentu, gdy wymyśli, jak nakłonić ojca od przekazania mu jego części firmy. A że przy okazji „fałszywa” narzeczona jest atrakcyjna? Cóż, bonusik.
Kochani, mamy tu do czynienia z fałszywą parą, więc nie jest to temat odkrywczy, ale mimo wszystko książkę czytało się bardzo dobrze. Główna bohaterka była zabawna i słodka zaś główny bohater poważny i atrakcyjny, czyli mieszanka wybuchowa. Podobało mi się, ale jak pisałam, nie było tu niczego odkrywczego. Polecam na jakiś wolny wieczór. Lektura raczej lekka, łatwa i przyjemna, ale bez fajerwerków.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
P.S.
Jeszcze się rozkręcam po przerwie świątecznej, więc wiecie... ;) Mam nadzieję, że Wam święta minęły ciepło i radośnie ;)
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz