Kto z nas nie zna „Ani z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery? Pewnie odpowiedź brzmi „wszyscy znamy, bo to była lektura w szkole podstawowej”. Jasne, a gdybym powiedziała, że oryginalna seria książek o Ani miała w zasadzie 8 tomów? No właśnie, tego jeż wielu z nas nie wie :) I nie dziwne, bo rzadko podchodzi się z zainteresowaniem do czegoś, co byliśmy „zmuszeni” przeczytać, a tak pewnie wyglądała sprawa z pierwszą częścią opowieści o rudowłosej dziewczynce. Poza tym właśnie, dziewczynce. Kogo to obchodzi w dorosłym życiu? Ani to namiętne, ani dojrzałe. Ok, z tym pierwszm mogę się zgodzić, z tym drugim już nie :) Seria o Ani to kolejno „Ania z Zielonego Wzgórza”, Ania z Avonlea” , „Ania na Uniwersytecie”, „Ania z Szumiących Topoli”, "Wymarzony dom Ani”, „Ania ze Złotego Brzegu”, „Dolina Tęczy” i „Rilla ze Złotego Brzegu”. Jak pewnie zdążyliście się domyślić, przedmiotem mojego dzisiejszego wypracowania (żart oczywiście :)) Będzie ostatni tom. A teraz, dlaczego?
W zasadzie los samej Ani to głównie pierwszych sześć tomów, jak zresztą łatwo się domyślić po tytułach. Księga siódma, czyli „Dolina Tęczy” to historia jej dzieci, ale dosłownie DZIECI. Zaś ostatni tom? To historia jej córki, tytułowej Rilli i w tej książce Ania jest tylko odległą postacią drugoplanową. Dlaczego więc zdecydowałam się akurat przedstawic tę część. Proste. To moja ulubiona część. To romans.
Odpowiadając na pytanie, które się na pewno nasuwa niektórym z Was, cała seria o Ani jest ze sobą mocno powiązana i dziwnie się czyta kolejne książki nie znając poprzednich. Nawet łącznie z „Doliną tęczy”, ale w zasadzie, gdybym się uparła to mogłabym sobie darować przeczytanie wszystkich siedmiu tomów poprzedzających ostatni. „Rilla” to historia sama w sobie, która wyjaśnia tyle z poprzednich części, ile jest potrzebnych czytelnikowi do zrozumienia treści. Oczywiście mogłabym się przyznać, iż nie jestem do końca obiektywna, bo jednak dość dobrze znam całą serię, ale uwierzcie mi, że do przeczytania „Rilli ze Złotego Brzegu” nie musicie czytać tomów 1-7.
„Rilla” to właściwie swego rodzaju romans historyczny. Napisałam „swego rodzaju”, bo jednak była pisana w czasach zbliżonych do czasów fabuły. Jednak z naszego punktu widzenia, jest to w jakimś zakresie książka oparta na dość odległej historii. Akcja ma miejsce w trakcie trwania Pierwszej Wojny Światowej, miejsce to oczywiście Kanada, jak poprzednie powieść z serii. Fabuła to po prostu losy młodej dziewczyny, której niemal cały okres dojrzewania przypada na czas wojny. TO podczas wojny staje się kobietą, to wtedy poznaje słodko-gorzki smak miłości. Lucy pisze o dylematach młodej kobiety która nie zdążyła dojrzeć w normalnych okolicznościach i robi wszystko, aby dojrzeć jak najszybciej w czasach wojny, aby nie zawieść swoich bliskich. Jej ukochany nie jest, co prawda dla niej zupełnie obcy, ale okoliczności sprawiają, że wszystko się między nimi zmienia. I muszę to napisać, niestety romns jest pisany bardzo jednostronnie. Niewiele w nim partnera uczuciowego Rilli – Krzysia Forda. Krzyś pojawia się na początku, zjawia się w środku książki i znika zabierając ze sobą serce dziewczyny. Ale mimo wszystko to książka o miłości, więc poleciłabym ją nawet dojrzałym miłośniczkom powieści romantycznych.
Czy ta pozycja ma jakieś wady? Oczywiście, jak każda inna. Jeśli spodziewacie się prostej historii, to nie jest ta książka. Jeśli spodziewacie się sytuacji bardzo intymnych, to również nie jest ta książka. Jeśli spodziewacie się lekkiego relaksującego splotu wątków do przeczytania w jakiś długi zimowy wieczór, to również nie jest ta książka. Choć prosta i niewinna, to jednak opowieść o czasach Pierwszej Wojny Światowej, o cierpieniu tysięcy ludzi. Mimo wszystko była pisana jako pokrzepienie serc i tak należałoby ją potraktować. Jest bardzo ciepła i bywa zabawna nawet zważywszy na okoliczności. Mając do niej ogromny sentyment, nie mogę pozostać całkiem obiektywna w ocenie, jednak subiektywnie serdecznie polecam do przeczytania.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
P.S.
Jutro wrócimy do zdecydowanie mniej grzecznych historii ;) O ile oczywiście dam radę, bo wciąż borykam się z poważną infekcją. Jeśli nie dam rady wrzucić pełnej recenzji - nie martwcie się, mam kilka postów zastępczych ;)
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz