czwartek, 24 listopada 2022

„Love at Last” jako przypomnienie, że miłość bywa ślepa, ale w końcu można przejrzeć na oczy i wybrać właściwie ;)

 

    Wydane w 2018 roku „Love at Last” (Claudia Connor) zaskoczyło mnie pod kilkoma względami. Po pierwsze, gdy zaczęłam czytać i zrozumiałam, że to kolejna powieść o pannie młodej porzuconej przed ołtarzem zastanawiałam się, czy warto to czytać, bo cóż nowego może mi autorka pokazać? I tu zaskoczenie, bo fabuła poszła w innym kierunku niż się spodziewałam. Po drugie zaskoczyło mnie to, że główny bohater nie jest playboyem. W sumie już tak się przyzwyczaiłam do tych pięknych złych chłopców, że to naprawdę była miła odmiana ;) Po trzecie, zaskoczyło mnie to, w którym momencie znalazł się problem pary, bo w zasadzie nie pod koniec książki, jak to zwykle bywa, ale na jej początku. Innymi słowy książka, pomimo że jest w zasadzie typowym, prostym i ciepłym romansem, zaskoczyła mnie totalnie ;)

    Ale od początku…

    Clare szykuje się właśnie do pójścia do ołtarza, gdy jej narzeczony prosi ją o rozmowę. Kobieta początkowo myśli, że chodzi o stres, że jej przyszły mąż potrzebuje od niej wsparcia. Gdy jednak okazuje się, iż zamiast tego Adam informuje ją, iż kogoś poznał i ją zostawia, Clare jest w takim szoku, że nawet nie jest w stanie wykrzesać z siebie żadnych emocji. Nie ma płaczu czy złości, jest spokojne pogodzenie się z faktem. Na przekór wszystkiemu, Clare postanawia pojechać na swój niedoszły miesiąc miodowy na Dominikanę. Jedzie sama, by odpocząć i poukładać sobie wszystko w głowie, ale gdy tylko znajduje się w swoim apartamencie wyszykowanym dla nowożeńców, gdy zdaje sobie sprawę, iż wszędzie dookoła niej są szczęśliwe pary i w dodatku ma wrażenie, że przyglądają się jej z pożałowaniem, powoli zastanawia się, czy nie popełniła błędu przyjeżdżając tutaj. Próbuje uciec, by schować się w zaciszu swojego pokoju, ale nagle traci równowagę i mało nie wpada do sadzawki z rybami przy restauracji, w której zamierzała zjeść obiad. Z opresji ratuje ją Deacon, weterynarz, który przyjechał do ośrodka na konferencję. Deacon i Clare od razu czują do siebie nić sympatii i postanawiają pójść na drinka. Clare, która ledwie dzień wcześniej została porzucona przed ołtarzem nie przewiduje oczywiście wplątania się w żadną romantyczną przygodę, zaś Deacon skrywający przed nią pewną tajemnicę, podziela jej punkt widzenia. Niestety ich serca mają inny pomysł na rozwój tej znajomości i po kilku dniach trochę przypadkowo, trochę intencjonalnie spędzonych razem nad morzem, przeradza się w początek uczucia. Niestety jak to zwykle bywa, tak w życiu, jak i w romansach, gdy Clare jeszcze śpi po pierwszej, wspólnie spędzonej nocy z Deaconem, mężczyzna dostaje rozpaczliwy telefon od swojej matki. Nie mając czasu na wyjaśnienia, zbiera się momentalnie i wyjeżdża. Próbuje zostawić dla Clare wiadomość, ale nie ma czasu jej dostarczyć i zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie notatka nigdy nie dotrze do jej pokoju, skoro nawet nie znał nazwiska kobiety. Niestety, naprawdę nie ma innego wyjścia, niż wyjechać od razu.

    Jak nie trudno się domyślić to nie jest koniec znajomości Clare i Deacona, ale są rozdzieleni na wiele miesięcy. W tym czasie czytamy o tym, co dzieje się w ich życiu. Czytamy o ich, naprawdę życiowych problemach, o tęsknocie, o nadziejach i braku nadziei. „Love at Last” to również książka o wsparciu bliskich osób i o takich problemach, które mogą się przytrafić każdemu z nas. To historia o straconych złudzeniach, o wątpliwościach i o próbie odzyskania zaufania. To również książka o tym, że iskrę da się rozpalić ponownie, jeśli człowiek się naprawdę postara. To przede wszystkim również książka o miłości do rodziny i o budowaniu rodziny jako takiej. Jest to naprawdę ciepła i spokojna powieść, bez niepotrzebnych dramatów, za to gwarantująca czysty, spokojny relaks.

    Wady? Oczywiście, brak wydania w języku polskim. Nawet w aplikacji Chapters, na której podjęto próbę adaptacji, opowieść pod tytułem „Podróż poślubna” jest dopiero w początkowej fazie realizacji. Drugą wadą dla niektórych może być brak wartkiej akcji, ale ja akurat z przyjemnością przeczytałam coś spokojniejszego.

Ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

Kochani Czytelnicy! Jestem chora, więc przez kilka dni mogą się pojawić zaburzenia w postach. Mogę jakiś ominąć, dać coś krótszego, jako zamiennik, zmienić porę publikacji. Jeśli będę na siłach, to oczywiście pojawi się następna recenzja. Następna planowana to coś dla czytelników  LGBT+ :)



fot. Sil


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)