Kochani, pamiętacie, jak pisałam, że nie lubię książek ociekających przemocą i takich, w których przestępstwa, morderstwa itp. są uważane za coś normalnego? Owszem, nadal nie lubię i jeśli mogę przewidzieć i uniknąć to nie czytam takich książek. Problem w tym, że wydana w 2015 roku pozycja „Never Kiss a Bad Boy” Nory Flite wzięła mnie z zaskoczenia, gdyż nie czytałam wcześniej ani recenzji, ani nawet opisu z okładki. Owszem, dość szybko się zorientowałam, czego historia dotyczy i kim są jej główni bohaterowie, ale zdążyła mnie już na tyle zainteresować, iż musiałam doczytać do końca. Książka ostatecznie stała się dla mnie wyjątkiem od reguły i pomimo ewidentnie złych głównych bohaterów, muszę przyznać, że ją lubię.
Powieść opowiada historię trójkąta, ale nie triady. Owszem jest dwóch mężczyzn i jedna kobieta, jednak nie ma tu miłości homoseksualnej. Dla osób, które szukają czegoś LGBT+ ta pozycja się nie nada, ale nada się dla ludzi z otwartą głową, którzy zrozumieją, że miłość nie jedno ma imię. I uczucia między bohaterami to naprawdę najjaśniejsza strona tej pozycji. Sam wątek romantyczny jest piękny i wzruszający, nawet jeśli nie najpiękniej się zaczyna i przynosi ze sobą mnóstwo wątpliwości. Tu więc nie mam się czego czepić i rozwój czy tempo wydarzeń są dobre.
A teraz o samej fabule.
Bohaterami są dwaj mężczyźni - przyjaciele od dzieciństwa – Kite oraz Jacob, którzy stanowią swoje zupełne przeciwieństwa poza jednym, obaj byli mordercami… Zaś główną bohaterką jest Marina, która całe swoje życie poświęciła na znalezienie mordercy swoich bliskich, aby pomścić ich śmierć. Bohaterowie spotykają się więc w ciekawym momencie swojego życia, Jacob i Kite zakończyli „karierę” morderców a Marina bardzo by chciała zamordować człowieka, który pozbawił jej nie tylko rodziny, ale również normalnego życia. Historia, choć w zasadzie prosta, obfituje w tajemnice i niedopowiedzenia. Trzyma w napięciu i nawet, jeśli poznajemy myśli bohaterów, to naprawdę nie możemy być pewni, jak to wszystko się skończy. Nie ma tu typowego schematu powieści romantycznej, więc nie czytamy, że jest pod górkę, ale coraz lepiej, jest wielka miłość, są komplikacje, ale po których po prostu wszystko będzie nagle dobrze. Nie tym razem. Tu fabuła jest poprowadzona tak, że naprawdę nie możemy być niczego pewni i do niemal ostatniej chwili nie wiemy, jakie (i czy w ogóle) bohaterowie żywią do siebie uczucia.
Dla porządku muszę wspomnieć, że adaptacja tej powieści do przeczytania (i to nawet po polsku) znajduje się w aplikacji Chapters, ale choć nie jest ona zła, jest raczej z tych lepszych, to jednak brakuje jej wielu wątków z oryginalnej powieści i przez to bywa trochę nielogiczna. W powieści, choć tyle mogę zdradzić, wszystko jest logiczne i tak napisane, że naprawdę bywają momenty, iż bardziej współczuję Jacobowi i Kitowi niż potępiam ich za niepochlebny wybór kariery „zawodowej”. Co do głównej bohaterki również nie mogę powiedzieć, iż nie rozumiem jej chęci pomszczenia rodziny. Ból, którego doznała jako kilkuletnie dziecko po prostu zasługuje na zemstę.
Na koniec jeszcze wspomnę, że „Never Kiss a Bad Boy” nie epatuje nadmiarem dramy. Nora napisała książkę w sposób bardzo wyważony, odpowiedni do okoliczności. Bywa, że fragmenty tekstu są wręcz poetyckie, ale są też również prostackie lub naturalistyczne – wszystko dopasowane do kontekstu. Nie oznacza to jednak, że nie znalazłam w powieści wad. Np. nie bardzo podobały mi się sceny erotyczne i to nie dlatego, że niektóre z nich dotyczyły całej trójki, ale po prostu były dla mnie zbyt dosłowne i zupełnie nieromantyczne. Czasem miałam wrażenie, że były wręcz zimne i pozbawione emocji, ale oczywiście każdy może te sceny odebrać inaczej. Kolejną wadą wg mnie jest to, że bywały fragmenty, w których miałam wrażenie, że ten trójkąt był stworzony nieco na siłę i tu akurat miałam odczucia ambiwalentne, bo raz wydawało mi się, że jest ok i nagle pojawiała się scena, która sprawiła, że wątpiłam w sens takiego związku - za to minus dla autorki.
Nie wiem, czy udało mi się Was zachęcić do sięgnięcia po tę pozycję i nie wiem, czy gdybym sama przeczytała najpierw czyjąś recenzję to sięgnęłabym po „Never Kiss”. Mimo wszystko ostatecznie nie żałuję, iż przeczytałam tę powieść. Było to po protu coś innego.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
P.S.
Jutro znów oklepany motyw, ale z bardzo niecodziennym rozwinięciem ;)
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz